Pewnie nie jestem jedyną osobą, która zastanawia się jak będą wyglądały nadchodzące święta.
Czy będzie nam dane zasiąść rodzinnie przy stole, czy też spędzimy je zaciszu domowego ogniska wyłącznie sami?
Ciężko planować, kiedy nie wiadomo co przyniesie kolejny dzień.
Obyśmy zdrowi byli - to teraz najważniejsze, reszta jakoś się poukłada.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą food. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą food. Pokaż wszystkie posty
sobota, 21 marca 2020
niedziela, 1 września 2019
Tomato ... pomidorek :)
Czasami zdarza mi się być perfekcyjną Panią domu, mam takie fazy, raz rzucam się w wir sprzątania a innym razem w wir gotowania. Nie mam wtedy umiaru. Od świtu do nocy stoję w garach i gotuję (mimo że nie lubię). Wtedy włącza mi się w głowie pstryczek i jestem zaprogramowana na "gary". Dlatego bardzo intensywnie wykorzystuję ten swój chwilowy stan, bo następnego dnia tego zapału już może nie być - a raczej na 1 000 000% nie będzie :) Póki co wciąż żyję kuchnią :)
Wiele lat temu robiłam przeróżne przetwory, jednakże kiedy czas zweryfikował co lubi moja Rodzina a czego nie - więc od kilku lat robię tylko to, co wiem że podczas tych jesienno-zimowych dni zniknie z garażowej spiżarni :)
Jesteśmy uzależnieni od pomidorów i tyle. Nie ma bata - pomidorowe przetwory muszą być. Ketchupy, przeciery i sosy do spaghetti - tego nie może zabraknąć więc dlatego staram się zawsze zrobić jak najwięcej - potem i tak się okazuje, że jest za mało ;)
Teoretycznie pomidorowa podstawa zrobiona ( teoretycznie bo jeszcze sobie zaplanowałam przerobić troszkę tych kilogramów na przecier;) Teraz lada dzień czas na resztę ( bo wciąż jestem w transie gotowania ;) - będą buraczki, sos słodko kwaśny z sezonowych warzywek, papryka, przyjdzie czas na grzybki i na koniec czarny bez jak co roku :) A potem będę jeść - o ile będę mieć jeszcze na to siłę :) hihi
A dzisiaj jeszcze tylko zetrę seler, popęczkuję do mrożenia pietruszkę, koperek i liście selera. Potem biorę się za stolik, który przytargałam od koleżanki z pracy, bo nie samym gotowaniem człowiek żyje :) Wczoraj niestety zabrakło już na niego czasu :)
A i dynia do zrobienia - ale na nią nie mam pomysłu - może Wy mi jakieś przepisy podrzucicie :)
Będę wdzięczna :)
Dobrej niedzieli moi Wierni CZYTELNICY :)
Dorota
środa, 30 maja 2018
Niby beza
Nie jestem osobą, która lubi słodycze, nie przepadam za ciastami ani też czekoladą.
Staram się nie kupować ciastek i czekoladowych cukierków - chyba, że wiem iż będą Goście i uda mi się je dobrze ukryć :) . Tych niezapowiedzianych i wpadających znienacka raczej tylko mogę poczęstować herbatą lub kawą - bo domowe potworki słodyczowe nie zostawią nawet papierka po cukierku, zaś te ukryte też potrafią wszelkimi swoimi zmysłami znaleźć.
poniedziałek, 25 września 2017
CZARNY BEZ
Myślę że o cudownych właściwościach czarnego bzu nikomu nie trzeba mówić. Stosowały je nasze babcie, prababcie i praprababcie. Jednak aby wydobyć z owoców te cenne składniki bzu trzeba go odpowiednio przetworzyć. Absolutnie pod żadnym pozorem nie można spożywać surowych owoców - gdyż mogą wywołąć nudności, wymioty i biegunkę. W ich owocach znajdują się związki cyjanogenne, których niestety trzeba się pozbyć. Szkoły są różne jak to zrobić. Ja swoje owoce ogrzałam w specjalnym czterogarnkowym sokowniku i dzięki czemu uzyskałam cudownie klarowny sok.
sobota, 17 września 2016
16 września 2016 roku
Witajcie Kochani
Po dłuższej lub krótszej przerwie, długich wakacjach obfitujących w wiele MIŁYCH spotkań, gościach, wyjazdach, wycieczkach, brakiem chęci do pisania (bo komercyjnością na blogach powiało) i jeszcze większą motywacją aby powrócić. Świeżym okiem weryfikuję stare znajomości (nic nie warte - szkoda że tak mówię, bo zawsze we mnie mnóstwo było wiary w ludzi) - JESTEM :) Ta sama "ja" szczera do bólu i zawsze żyjąca w zgodzie z własnymi przekonaniami . ku nieszczęściu mojemu bo tym jednak grającym na dwa fronty zdecydowanie lepiej się wiedzie :) Taka postawa chyba sprawdza się od lat :)
Każdy człowiek ma swój sposób na BYCIE ...nooo ale "kto co lubi" :)
Każdy człowiek ma swój sposób na BYCIE ...nooo ale "kto co lubi" :)
Wracam na bloga - bo to miejsce w sieci mi najbliższe - ponadto już tyle lat ... żal uciekać :)
Bez względu na statystyki, zainteresowanie moim blogiem i obecnie panującym trendom WRACAM.
Dla TYCH, którzy lubią tu zaglądać i dla siebie.
I dlatego z piątkowym dobrym nastrojem, kubkiem herbaty ręku i ciastem na weekend, mówię Wam
do usłyszenia :)
D O R O T A
Dla TYCH, którzy lubią tu zaglądać i dla siebie.
I dlatego z piątkowym dobrym nastrojem, kubkiem herbaty ręku i ciastem na weekend, mówię Wam
do usłyszenia :)
D O R O T A
poniedziałek, 29 czerwca 2015
S T R A W B E R R I E S
Sezon truskawkowy w pełni :)
Na ryneczku wiadrami ludzie kupuję, głośno liczą ile potrzeba i czy dana ilość kilogramów wystarczy.
Gwar przepychanki i trzeba tylko na kieszonkowców uważać bo to raj dla nich :)
poniedziałek, 28 października 2013
Weekendowe smaki
Naprawdę rzadko piekę ciasta - po pierwsze dlatego, że nie mam do nich "ręki", a po drugie nie przepadam za nimi. Są jednak dni kiedy nie mogę się opamiętać i dosłownie z tego co mam pod ręką, piekę cokolwiek.
I zapewne wyszła by ta tarta o wiele bardziej smaczna gdybym miała serek mascarpone - ale nie było więc musiałam zadowolić się tym co miałam w domu.
Śliwkowa tarta + herbatka organiczna = "sobotnie niebo w gębie" (na miarę moich możliwości;)
Obiecałam sobie, że nie kupię już nigdy żadnej poduszki bo przecież szyję i sama sobie mogę wymodzić coś fantastycznego np. z tkaninki Cath Kidston - ale ta turkusowo-kwiatowa z pluszu poszewka sprawiła, że nie mogłam obok niej obojętnie przejść na sobotnim ryneczku.
Do szybkiego usłyszenia :)
ps. dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim postem
Labels:
Bloomingville,
Dekoracje,
food,
Kulinaria,
Relaks,
tea time,
tekstylia domowe
czwartek, 14 marca 2013
Światynia rozrywki w Kościele
Biegając po uliczkach Dublina każdego w końcu dopadnie kiedyś głód. Człowiek - odruchowo szuka restauracji w zaciszu której mógłby przycupnąć i coś zjeść.
Miejsce które chciałabym Wam pokazać, nie pojawiło się na naszej drodze przypadkiem. Wpisane było w nasze jednodniowe Tour de Dublin i było zwieńczeniem cudownie spędzonego dnia.
Zmęczeni, głodni dotarliśmy wszyscy do The Church ...
W centrum Dublina znajduje się pewien kościół, ale nie jest to taki zwykły kościół. Otóż podobno od 1964 roku budowla ta przestała mieć swoje chrześcijańskie powołanie, wtedy to odbyły się też ostatnie święte sakramenty. Odrestaurowano go starając się zachować jego charakter sakralny - na swoim miejscu pozostały witraże, organy i obecnie kościół przeżywa swój renesans w nieco innej niż religijna odsłonie.
Ciekawostką jest to, że w tym nigdyśniejszym kościele Świętej Marii w 1761 roku wziął ślub Arthur Guinness, założyciel słynnego browaru.
Obecnie w pub-ie można zjeść pyszny obiad, napić się piwa, spotkać ze znajomymi na pogaduchy przy winku, zaś samo wnętrze zaaranżowane jest fantastycznie
W weekendy organizowane są dyskoteki - podobno można poszaleć w towarzystwie prochów kilku zasłużonych dla miasta osób (znajduja się krypcie restauracji ;)
Przydałby się jeszcze o północy dzwięk organów, szczęk kluczy i zjawy na balkonach - dreszczyk emocji gotowy ;) Chociaż i tak go nie brakuje będąc w tym miejscu.
Z napełnionymi brzuszkami i wskrzeszonymi siłami witalnymi po wizycie w tak kontrowersyjnym miejscu, po całym dniu zwiedzania miałyśmy jeszcze siłę na całkiem typowo babski shopping , podczas gdy reszta towarzystwa poległa ze zmęczenia.
Kobiety mają zdecydownaie więcej energii ;)
To był bardzo udany dzień :)
zdjęcia : Dorota (Mili)
(za jakoś zdjęć wybaczcie , było ciemno i obiektyw nie podołał )
Labels:
Dublin,
food,
free time,
Irlandia,
Kulinaria,
Magiczne Klimaty,
miejsca / ludzie / wydarzenia,
Relaks,
restaurant,
the church
Podlasie
Dublin, Irlandia
piątek, 31 lipca 2009
Chleb na zakwasie
Miało być o szyciu i woreczkach – a jest o chlebku. Woreczki i inne moje „twory” już wkrótce pokażę ... szyję ... a jak :) Tylko nie mam czasu obfocić tych wypocin moich ;)
A tymczasem pochwalę się , iż drugi raz w życiu upiekłam chlebek. Przepis wraz z zakwasem dostałam od koleżanki z pracy. Pierwsza wersja chleba była bardziej spalona , piekłam w zbyt wysokiej temperaturze- sugerowałam się dokładnie tą z przepisu – ale jak widać , każdy piekarnik inny ;)
Jednak jak to mawiają „pierwsze koty z płoty” i się nie poddałam . I jak dla mnie jest przepyszny. Teraz będę piekła i piekła. Już poczyniłam zakupy na kolejne wypieki. Mąż przerażony z lekka ale musi to wytrzymać ;) Ja dopóki mam chęci piec będę – a co !!!
Jednak jak to mawiają „pierwsze koty z płoty” i się nie poddałam . I jak dla mnie jest przepyszny. Teraz będę piekła i piekła. Już poczyniłam zakupy na kolejne wypieki. Mąż przerażony z lekka ale musi to wytrzymać ;) Ja dopóki mam chęci piec będę – a co !!!
Wszystkim odwiedzającym mojego bloga życzę słonecznego weekendu i udanego wypoczynku.
Przepis na chleb
1kg mąki pszennej
0,5kg mąki żytniej razowej (np. chlebowa)
1 szklanka siemenia lnianego
1 szklanka płatków owsianych
1 szklanka otrąb pszennych
0,5 szklanki pestek słonecznika
0,5 szklanki pestek dyni
2,5 łyżki soli
2-3 łyżki cukru
3-4 łyżki kminku
1 garść maku
Rozczyn
Wszystkie składniki wsypuję do miski , dodaje 1,5 litra ciepłej wody, dodaję rozczyn i wszystko wyrabiam przez ok. 15 min.
Do słoika litrowego odkładam tak rozrobiony zaczyn ciasta na kolejne pieczenie chlebka ( 1/3 wysokości litrowego słoika)
Smaruję blachy ojejem i nakładam ciasto. Odstawiam na 8h do wyrośniecia.
Po 8h smaruję wierzch ciasta ojejem, wstawiam do zimnego piekarnika i piekę 1,5h w temp 170 stopni C (w przepisie zalecaja piec 20-30min w temp 25 stopni C a następnie 1h w temp 180-190stopni C – u mnie się to nie sprawdziło.)
1kg mąki pszennej
0,5kg mąki żytniej razowej (np. chlebowa)
1 szklanka siemenia lnianego
1 szklanka płatków owsianych
1 szklanka otrąb pszennych
0,5 szklanki pestek słonecznika
0,5 szklanki pestek dyni
2,5 łyżki soli
2-3 łyżki cukru
3-4 łyżki kminku
1 garść maku
Rozczyn
Wszystkie składniki wsypuję do miski , dodaje 1,5 litra ciepłej wody, dodaję rozczyn i wszystko wyrabiam przez ok. 15 min.
Do słoika litrowego odkładam tak rozrobiony zaczyn ciasta na kolejne pieczenie chlebka ( 1/3 wysokości litrowego słoika)
Smaruję blachy ojejem i nakładam ciasto. Odstawiam na 8h do wyrośniecia.
Po 8h smaruję wierzch ciasta ojejem, wstawiam do zimnego piekarnika i piekę 1,5h w temp 170 stopni C (w przepisie zalecaja piec 20-30min w temp 25 stopni C a następnie 1h w temp 180-190stopni C – u mnie się to nie sprawdziło.)
Subskrybuj:
Posty (Atom)