Mimo iż lubię jesień, nawet taką deszczową to jednak ta jest wyjątkowo ponura. Nie dość że pogoda niespacerowa to i nastrój nie taki jak być powinien, a to za sprawą niezbyt przychylnych osób i mających miejsce sytuacji. No cóż takich ludzi jest pełno, zawsze i wszędzie i czas do tego przywyknąć. Bezczelnie olać pewne sprawy i zająć się sobą. Póki co chętnie zaszyłabym się w jakiejś niedźwiedziej gawrze i przezimowała ten czas , ale tak się nie da :) Więc ponury nastrój odganiam gdzie pieprz rośnie.
A kysz :) :) :)
Obiecałam sobie, że w tym roku wezmę się wcześniej za dekoracje świąteczne, chęci i czas był dopóki nie pojawiło się jakieś ALE ... No właśnie zawsze pojawia się jakieś ale :) wrrrrr
Gdy już się nacieszyłam tym wolnym przedświątecznym czasem, to się okazało , że mój Bank mnie wysyła na dodatkowe szkolenie (którego w swoich przedświątecznych planach kompletnie nie uwzględniałam)
Więc zamiast być na jednym trzydniowym w Augustowie, wyskoczyło jeszcze jedno w Rajgrodzie - też trzydniowe. I już tydzień poza domem. Plus widzę tylko taki, że obydwa będą odbywały się nad malowniczo położonymi jeziorami. Tym razem w moim bagażu znajdzie się miejsce na aparat fotograficzny :)
Więc do 5 grudnia włącznie jestem jakby poza zasięgiem i robię tylko to co muszę. Dlatego wszelkie zamówienia te większe czy mniejsze muszą poczekać. Trudno ja robotem nie jestem, któremu można naładować akumulatorki podłączając do prądu. Ale swoja drogą szkoda że się tak nie da :) :) :)
Oczywiście to moje "narzekanie" traktujcie z wielkim przymrużeniem oka ;) Czasami trzeba sobie pomruczeć pod nosem, by potem z uśmiechem powiedzieć, że i tak zawsze starczy czasu na drobne przyjemności typu filmik, książka, kawka z mleczkiem w ulubionej filiżance lub na ciacha z kremem. Ta ostatnia przyjemność niewskazana bo na diecie być próbuję od kilku dni :) ale średnio wychodzi :)
Powiew nadchodzących świąt również i mi się udziela. Coś tam sobie dłubię powoli.
Ostatnio bardzo zainspirowały mnie fantastyczne skrzato - gnomy, które ujrzałam na szwedzkich blogach. Na początku powzdychałam do nich , aż w końcu zrobiłam sobie sama wykrój (nie mogłam nigdzie znaleźć w internecie gotowego) i mam swój autorski wykrój owego skrzato - gnoma.
Skrzat, a właściwie jego damska wersja ma na imię CIAP, a właściwie CIAPA :) Został tak ochrzczony przez Miłoszka.
Tak więc proszę Państwa prezentuję Wam dzisiaj mojego pierwszego CIAPA :)
"Ciapa" ma całe 50cm długości, jest chuda, zgrabna i ma dłuuuuugie nogi . Jej ulubiony kolor to czerwień. Ma wełniany golfik i kraciastą bawełnianą z kontrafałdami spódniczkę wiązaną z tyłu na kraciastą wstążkę.
I co najważniejsze uwielbiana jest przez Miłoszka ;)
A ponieważ czerwień to taki kolor kojarzący się ze Świętami Bożego Narodzenia to i ceramiczny konik otrzymał nową kraciastą wstążeczkę.
Robiąc dzisiaj wieczorową porą zdjęcia, wpadł mi w ręce biały pojemniczek na chlebek - pieczywko, który szyłam dla pewnej Pani, której niestety w wersji pierwotnej się nie spodobał. Trochę go zmodyfikowałam, ozdabiając go kwiatem i perełkami.
A na koniec chciałam poinformować, że nastąpiła mała reaktywacja
Magicznych Drobiazgów które powstały dokładnie rok temu, a z różnych powodów zostały "uśpione".
Razem z Paulinką z bloga Home my Place postanowiłyśmy nasze Magiczne drobiazgi przenieść o
TU Teraz to właśnie na
tym magicznym blogu będziemy prezentowały swoje prace rękodzielnicze.
Obok naszych prac hand made znajdziecie przedmioty z drugiej ręki w stylu vintage, retro; przedmioty znalezione na pchlich targach lub zalegające w naszych domach, które nam nie są potrzebne, zaś komuś bardzo mogą się przydać.
Paulinka już dzisiaj o tym pisała, ale i ja przypomnę, że jeśli któraś z naszych prac podoba Wam się - możecie u nas zamówić .
Dorota