W sobotę w mojej zagrodzie trwało WIELKIE sprzątanie, trochę z braku popołudniowego zajęcia, trochę na potrzebę przyszłościowych planów, które tlą się gdzieś w głowie.
Oj mnóstwo skarbów kryje moja zagroda. niektóre z nich pokazałam Wam TU,
niektóre sama wciąż odkrywam - jak w przypadku wieszaka znalezionego w chlewku pod siankiem.
Długi, stary, powojenny, z pięknymi wieszaczkami.
Oczywiście trzeba go odczyścic jak wszystko inne. Nie spieszy mi się z tym bo będę miała na to jeszcze mnóstwo czasu.
Odkryłam stary kwietnik, na którym kiedys stała u Babci wielka paprotka - apotem pewnie znudził się.
Dziurawy garnuszek - wyczyściłam , zakleiłam plasteliną i służy jako osłonka do "uprawianej" w doniczce bazylii. Zamieszkał już na balkonie.
A krzesełko to już pozagospodarski łup.
Dobrze mieć koleżankę, która takie fajności trzyma u siebie w komórce.
Czeka tam na mnie jeszcze stara komoda i kuchenny kredensik z nadstawką. Więc teraz będe już miała 2 stareńkie kredensy do odnawiania - swój i zdobyczny :)
A koleżanka wraz ze swoim Mężem mieli kredens jak i komódkę spalić :)
Poprosiłam i czeka na mnie - tylko transport zorganizować już muszę we własnym zakresie :)
Damy radę :)
A tak na marginesie to takie wieszaki też mam juz 2 sztuki, jeden w brązowym kolorze wisi w mojej piwnicy :) Juz zapowiedziałam dawno płci przeciwnej, że muszą się z niego z czasem ewakuować.
A tymczasem pogodnego poniedziałku Wam życzę
Mili