Dwa lata temu podeszła do mnie na studiach
dziewczyna z grupy i podarowała z okazji Świąt Wielkanocnych tego
kogutka. Miała ich kilka ( sama dziergała), Rozdawała te ręcznie robione ptaszęta dziewczynom, które wzbudziły jej sympatię. Tak bezinteresownie i z uśmiechem na twarzy - bez oczekiwania na jakikolwiek rewanż.
Zawsze jeździłyśmy rano w soboty tym samym tramwajem i
dużo rozmawiałyśmy. O życiu ... o Unii Europejskiej ( bo tematyka studiów z tym związana), o środowisku w którym się obracamy, rodzinie, dzieciach i że tramwaj za szybko jedzie ... o pracy i o tym co robiłaby każda z nas gdybyśmy wybrały inną zawodową drogę realizując tym samym swoje marzenia; o tym że żeby związać koniec z końcem wychodząc z "prestiżowego" biura musi dorabiać jako kelnerka. Taka to ta rzeczywistość. Rozmawiałyśmy o wszystkim. Miała na imię Bożenka. Potem był już tylko jeden
zjazd ostatni ... nigdy się już więcej nie spotykałyśmy. Wciąż pamiętam jej promienny uśmiech.
Ten kogutek przypomina
mi tamten czas i tą osobę, która mimo trudnego życia miała w sobie
mnóstwo optymizmu, którym zarażała wszystkich wokół.
Ten kogutek to taki symbol - SZCZEROŚCI.
Dlatego nauczmy się słuchać, mniej oceniać i zwyczajnie bądźmy dla siebie mili i bardziej przyjaźni. Nie obgadujmy, nie knujmy intryg, nie chcijmy mieć więcej i być "lepszymi od innych". Uśmiechajmy się częściej.
Będzie żyło nam się lepiej.
Będzie żyło nam się lepiej.
W E S O Ł Y C H Ś W I Ą T