Gdy mieszka się na niewielkim metrażu to każdy kąt jest praktycznie zagospodarowany. Mieszkanie sprawia wrażenie zagraconego i przeładowanego. Takie jest właśnie moje.
Brakuje mi czasami przestrzeni. .
Jednak czasami ma to swoje też plusy, dzięki temu przeładowaniu gratami łatwo stworzyć wrażenie przytulnych i ciepłych czterech kątów.
Wszystko jest na wyciągnięcie ręki.
Jakiś czas temu Miek ze swoim Tatą upodobali sobie wylegiwanie sie przed TV - nie na kanapie, a właśnie na kocach tuż obok drzwi balkonowych. Przyznaję się , że i ja uległam tej "nowej sofie".
Przypomniało nam się, że przecież na poddaszu jest mój materac, na którym to wiele lat temu nie mając jeszcze przyznanego miejsca w akademiku , pomieszkiwałam sobie między przejsciem, a lodówką.
I zamiast koców, wciśnięty w kąt przy kaloryferze wylądował mój akademicki rozkładany materac.
I tak powstało gniazdko - nie tyko weekendowe, chociaż wtedy nabiera bardziej strojnego wyglądu.
W ten weeked chciałam poczuć przedsmak nadchodzących świąt więc dużo czerwieni tym razem.
W ten weeked chciałam poczuć przedsmak nadchodzących świąt więc dużo czerwieni tym razem.
W tygodniu jest bardziej skromnie i kameralnie :) ale też miło.
Chcecie wierzcie, chcecie nie wierzcie, ale na chwilę obecną nie zamieniabym tego naszego gniazdka na nawet najbardziej wygodny fotel.
Ja tu się świetnie relaksuję z kawką , winkiem, dobrą ksiązką, robótkami ręcznymi (tymi niewymagającymi maszyny do szycia),czasami fimem - bo przeciez TV naprzeciwko.
A Wy macie swoje jakieś przytulne kąciki, w których lubicie spędzać czas po ciężkim tygodniu?
Ściskam serdecznie
Mili