poniedziałek, 28 stycznia 2013

Zimowych chwil łapanie - cz. II


I jeszcze kilka zdjęć z tej zimowej aury uchwyconej podczas sobotniego popołudnia.
Dzisiaj zdecydowanie już pogoda jest inna, śnieżek nie skrzypi pod butami, słoneczko schowało się i chyba nie ma zamiaru juz wyjść. Nadchodzi ocieplenie - podobno , bo ja nie śledzę prognozy pogody.
Wróbelki mi wyćwierkały zmianę pogody :)
A ja nie chcę tak szybko ocieplenia bo bardzo lubię cieplusie mitenki, czapę i komin (brak na moich zdjęciach) w soczystych odcieniach czerwoności od naszej Jagi, która z włóczki tworzy prawdziwe cuda.
TU możecie zobaczyć mój piękny zimowy zestaw na niezwykle uroczej Modelce -  (to nie ja :)

Więc zdecydowanie jeszcze nie chcę tej zimy pożegnać.







zdjęcia: podwórko własne :)


niedziela, 27 stycznia 2013

Zimowych chwil łapanie - cz.I


Pewnego sobotniego popołudnia założyłam wełniany sweter, ciepluśną czapę i szal - chwyciłam aparat w rękę i poszłam łapać w kadr zimowe chwile ...







wtorek, 22 stycznia 2013

(Nie)kreatywny tydzień


Po tym jak zabawiłam się w doktora i próbowałam leczyć się przez 2 tygodnie herbatkami z miodem i cytryną oraz sokiem malinowym przyszedł czas na tydzień zwolnienia i kompletną niemoc.
Grypa rozłożyła mnie na dobre, a chore w domu dziecko kompletnie nie miało litości w tych pierwszych dniach choroby i nierozumiało, że Mama też czasami może nie móc.

Nie miałam ochoty dosłownie na NIC. W innych okolicznościach pewnie ucieszyłabym się, że mam tydzień wolny od pracy, nie muszę rano wstawać i mogę te dni wykorzystać w dowolny sposób.  Nie miałam ochoty ani na książkę, ani też na TV,  zaś na  samo wspomnienie o kawie robiło mi się niedobrze (a ja przecież taka zagorzała kawoszka). Dopiero dzisiaj kawka zaczęła mi normalnie smakować :)


W międzyczasie przyleciały do mnie gazetki od naszej blogowej Myszki  i pod kocykiem z gorącym mleczkiem grzałam schorowane kości i szukałam inspiracji na przyszłość.



A gdy już poczułam się odrobinę lepiej  i nie mogłam znieść tej bezczynności , a maszyna do szycia przestała być też już wrogiem, chwyciłam żółtą tkaninę i wymodziłam poduchę. Jak wiecie ostatnio kolor żółty bardzo mi się podoba i szkoda by mi było aby taki żółciutki sztywny len pozostał niewykorzystany :)
 Z efektu końcowego jestem bardzo zadowolona, Miłek też przetestował na podłodze ( to był jego okręt, na którym pływał;). Chrzest bojowy poduszka przeszła - teraz przyszedł czas na jej pranie - niestety :)

Przy tejże okazji dokończyłam pozostałe poduchy, bo  tu wisiała nitka, tam był brak guziki i dziurki, itp.



W międzyczasie tej  grypowej (nie)kreatywności - zainspirowana żółciutkimi perełkami na szybko zrobiłam bransoletkę. Mała rzecz , a cieszy. Zaś z pozostałych korali powstała całkiem sympatyczna dekoracja.
Jak czasami Kobiecie niewiele trzeba, by  mieć poczucie dobrze spędzonego dnia :)




A na koniec chciałabym pokazać Wam pewną zawieszkę ... hmmm  i właściwie nie o niej będzie mowa w kolejnym poście, ale o tym, co powstało pod wpływem zainspirowania się tą właśnie zawieszką.

Miłego dnia Wam życzę

Mili





niedziela, 13 stycznia 2013

W stronę wiosny


No cóż , o tym że Kobieta zmienna jest wiadomo od zawsze.  Czasami ulegamy pewnym trendom i modom, kupujemy bez zastanowienia wnętrzarskie bibeloty, które są raczej sezonowe i po jakimś czasie nie mają dla nas tak emocjonalnego stosunku jak w dniu ich zakupu.  Potem moda na nie przemija, kolorowe czasopisma podsuwają nam wciąż nowe pomysły, a my zastanawiamy się w którym kierunku pójść.
Najważniejsze chyba jest w tym wszystkim mieć swój styl i zawsze kupując coś kierować się swoim gustem.
Był czas-  przyznaje się, że i ja delikatnie uległam stylowi Shabby Chic - co prawda nie machałam pędzlem na lewo i prawo, nie pobieliłam wszystkiego co wpadało w moje ręce, ale kilka koszyków wiklinowych , że tak powiem - zmarnowałam. Tak to chyba najwłaściwsze określenie.  Jednak nie uległam tej shabby-manii tak w 100%.
Biały dom nie dla mnie !!!

Obecny mój dom - wnętrzarsko traktuje bardzo przejściowo, tak jest od wielu lat i urządzam go bardzo niewielkim nakładem finansowym.  W chwili obecnej nawet moje ikeowskie kanciaki - bo tak nazywam półki, szafki na książki i komodę idealnie zupełnie przypadkiem wpisały się w aktualnie panujące trendy.  Więc tak zupełnie przypadkiem  w chwili obecnej uległam kolorowi BLACK w kierunku wnętrzarskim (w garderobie towarzyszy mi w 90% od minimum 20-stu lat)
A jeszcze w maju stała tu czarna skórzana kanapa - która  z racji ograniczonego metrażu musiała zostać wyeksmitowana poza mury mieszkanka.

No dobra - ale ja ciągle o panujących trendach , a nie o tym co naprawdę lubię.
Niezmienny jest fakt ze kocham we wnętrzach naturalne kolory, uwielbiam sosnę, zwykłe deski, wiklinę, waniliowe dodatki - kocham styl country, chociaż skandynawski mnie porywa również.  Tu mogłabym lekko zboczyć z drogi.
Od lat powtarzam, że moja nowa kuchnia będzie w naturalnych kolorach drewna  - czy tak powiem też  za może nooo 2 lata?  czas pokaże :)
Sielskie klimaty w kuchennych wnętrzach wciąż mnie porywają - nie mylić z retro oraz z koronkami - falbankami, itp.
Jednak o nowej kuchni będzie kiedyś, innym razem, bo przecież jeszcze jej nie ma:)

A dzisiaj ?
Dzisiaj zadowalam się drobiazgami w naturalnych kolorach, których szukam w drewnie, wiklinie, papierze itp. Drobiazgi a mają wielki urok i nadają prawdziwego smaczku nawet wnętrzom urządzonym z wielką niestarannością i często będących zbieraniną przypadkowych przedmiotów. Czyli takim  - jak moje mieszkanie :)

Czasami wygięty patyk w kształcie serca i ozdobiony zwykłą kokardką, może stanowić bazę dla wielu różnych aranżacji.  Kiedyś zrobiłam i do dzisiejszego dnia wciąż zmienia swoje docelowe miejsce.
Stary kapelusz został kupiony jeszcze w czasach gdy byłam małą dziewczynką - prawie nigdy nienoszony bo był za duży, tasiemka już lekko pożółkła, jednak i tak wciąż wygląda niezwykle dekoracyjnie mimo lat.




I mimo, że koronki w moim domu mnie już znudziły dawno i zebrała się całkiem pokaźna gromadka do wyzbycia się, to jest parę tych szmatek, które wciąż zostają ze mną niezmiennie. Chociaż czasami jest tak, że nie  pasują do reszty to te wybrane i tak wciąż lubię.


A drewniane szuflady pochodzą z bardzo starych biurek - tych takich ciężkich i masywnych, które kiedyś stały  w urzędach, na nich stały popielnice, zaś za chmurą  dymu przebłyskiwała postać urzędnika :)  Mam ich kilka i w przyszłości mam na nie pewien pomysł. W chwili obecnej  dwie sztuki stoją pod stolikiem i służą do przechowywania płyt, pilotów i innych bibelotów




W domu cieplutko, w głowie wiosna, a na balkonie wciąż panuje zima.


Zaś półka nad łóżkiem delikatnie przeszła metamorfozę i zgubiła  wszystkie świąteczne ozdoby. W kolorze drewna akcentów niewiele, ale przejściowo i tak mi się podoba.


Do szybkiego uslyszenia :)

niedziela, 6 stycznia 2013

Mój 2013 rok


Witajcie w Nowym 2013 Roku  :)
Jestem, żyję, mam się dobrze - noooo prawie  ;)
W rok 2013 wkroczyliśmy rodzinnie z chorobami -  każdemu co innego dolega :)
Ja już od Sylwestra leczę przeziębienie domowymi sposobami, ale z marnym skutkiem. Jeśli herbata z prawdziwym soczkiem z malinek mi nie pomoże to jutro będzie to oznaka, by w końcu wybrać się do doktora po jakieś medykamenty.

Dla mnie ten rok będzie rokiem pełnym nowych wyzwań i realizacji pewnego planu. To będzie rok, w którym też będę musiała portfel zamknąć na kłódkę i nie ulegać pokusom zakupowym - czyli koniec z rzeczami zbędnymi i niepotrzebnymi. Zapewne ciężko będzie czasami przejść obojętnie obok jakiejś witryny sklepowej, która swoim wystrojem będzie zachęcać bardzo. Będę nad tym pracować  - oooo :)

To bedzie rok pod hasłem pracy, dobrej organizacji i robienia kroku w kierunku realizacji marzeń. A już niedługo, bo jeszcze w  pierwszym kwartale czekać mnie też będzie zaplanowana od bardzo dawna podróż. Naprawdę już nie mogę sie doczekać kiedy zacznę pakować walizkę :) 

Ściskam Was kochani mocno i zmykam pod kołderkę z kubeczkiem pysznej "herbatki na zdrówko", a gdy wyzdrowieję wracam już do Was na dobre.

Dobrej nocy

Mili