Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kuchnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kuchnia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 września 2014

Kuchenna zapowiedź nowego



Już chyba dość trwania w tym wewnętrznym napięciu, z radości emocje skumulowały się i chyba przyznać się czas –- choćby sama przed sobą , że TAK – CIESZĘ SIĘ. Mam w końcu kuchnię - no dobra prawie mam ;), bo jeszcze trochę technicznych poprawek będzie.
Dopóki mieszkam jeszcze w obecnym mieszkaniu nie mogę przenieść się tak już ze wszystkimi skorupami i gratami  na TOP TOP, bo wciąż termin przeprowadzki jest nie do końca określony, zaś tak  trochę tu i trochę tam nie chciałabym mieszkać



środa, 3 września 2014

Druga kuchnia marzeń ;)

Myślę, że jestem teraz na najbardziej przyjemnym etapie urządzania domu, zostało nam naprawdę niewiele do zrobienia wewnątrz . Są już drzwi z klamkami, są podłogi, glazura i terakota, wszelakie sanitariaty( te do ustawienia;) , trochę zamieszania było z zakupem baterii, ale w sumie dobrze , że na stanie nie mieli bo okazało się, ze nie za bardzo można już ją na ścianie  zamontować (nad wanną :)
Dziury wywiercimy w wannie :)
Schody "się robią"  i jestem ciekawa jak wyjdą bo zależało mi by były ciut rozbielone- pasujące do reszty domu. Na te przyjdzie mi pewnie poczekać około miesiąca, może półtora :( NO ale co tam, niestety na wszystko trzeba czekać, bo terminy pozajmowane, albo też nie da się zrobić  z marszu.


Zamówiłam też meble do kuchni. Przyznaję, że wcale nad nimi długo nie myślałam. To tak jak z wyborem glazury, wiedziałam co chcę, z czego chcę i jak ma być by było dobrze.
To już moja druga kuchnia, którą projektowałam do swojego domu, poprzednią robiłam całe 9 lat temu i przyznaję, ze dyby nie jej paskudny kolor "jabłoni locarno" pewnie powędrowałaby ze mną do nowego domu. Kolor paskudny ale za to fajny kanciaty klasyczny wygląd ma i i po 9 -ciu latach jest wciąż wizualnie w  bardzo  dobrej formie   (gdyby nie kolor).  Owszem można malować, ale .....

Od początku planowania nowych mebli - zakładałam, ze stawiam na ikea. Po dokładnym pobraniu pomiarów i po koszmarnie długim rozplanowaniu w planerze na stronie ikea, okazało się, że te meble zwyczajnie są za wysokie w stosunku do wysokości kuchennego okna. Cały myk w tym , że ikea oferuje wysokie dolne cokoły,  niby teraz w tej nowej kuchni Metod są o połowę niższe, to jednak wciąż za wysokie.
Po oszacowaniu kosztów, doliczeniu ich transportu - nie mówię już o montażu koszt tej kuchni ikea okazała się wyższy o ponad  2000zł. aniżeli u stolarza. A gdyby doszła jakaś reklamacja, nie dojechała szafka czy co tam jeszcze - to ja musiałabym pędzić 150 km w jedną stronę, 150 km w drugą stronę - bez sensu totalnie.
Zrobiłam małe badanie rynku, okazało się, ze wszyscy "miejscowi" stolarze są dość mocno porównywalni cenowo. Stolarza też długo nie szukałam. Jeden nie miał czasu dojechać przez dwa tygodnie, bo jak nie impreza -  to zdrowiał po imprezie( jego słowa ;-) , zaś jak dojechał to cena wyjściowa jaką zaproponował mi przyprawiła o ból głowy. Lekko powiedział że termin realizacji  "... nooooo możeee grudzień tego roku ...."  Co brzmiało NIE MA SZANS W TYM ROKU :)
I po mojej minie widział już, że nici z jakiejkolwiek współpracy.

Zaś drugi Pan stolarz  konkretny jak diabli. Wpadł z torbą, metrówką, długopisem ściany porysował,, cenę powiedział i sam od siebie trafne małe uwagi dołożył. Czas realizacji MIESIĄC !!!!

Projekt z planera oczywiście wykorzystałam do prowadzonych pertraktacji cenowych. Kuchnia jest w kształcie litery L. Założeniem było brak górnych szafek, jedynie w rogu za ścianą, będą 3 wysokie słupki do sufitu (w nich wpasowana też lodówka).
Projekt który narysowałam był pierwowzorem, na którym zostały naniesione zmiany - przeznaczenie i rodzaj szafek. Piekarnik który miał być z lewej powędrował w słupek po prawej. Zlikwidowałam 3 szuflady na rzecz małego cargo na butelki itp. Ale przynajmniej zarys kuchni właśnie będzie taki :)
 

I żebyście mogły sobie bardziej wyobrazić ustawienie mebli we wnętrzu, oto zdjęcie kuchni w całej jej okazałości :)







I mój osobisty pomocnik, który jest  głównym KIEROWNIKIEM BUDOWY ;)  i musi każdą robotę przyklepać, choćby brudną skarpetą na  ścianie ( co widać na drugim zdjęciu ;)



O ile wybór kuchni i to z czego ma być, był prostym wyborem - to zaś co do blatu kuchennego określić się tak do końca nie mogę.  Po przeanalizowaniu kilku możliwych propozycji - od czarnego po biały w końcu zdecydowałam się na jakiś imitujący drewno. Owszem wolałabym drewniany - to też brałam pod uwagę, ale koszt drewnianego blatu to byłaby 1/4 ceny kuchni dodatkowo !!!  Jak dla mnie na tym etapie nie do przejścia i tyle.
Tak więc decyduję się na płytę tylko mam dylemat co do koloru. Bardziej obstawiam  ten dąb bardolino nr H1146 szary. Widziałam w realu - jeden i drugi fajny :) Można mieć zagwostkę :)

A to kuchnia Pana stolarza, u kogoś tam z wykorzystaniem blatu H1145 naturalnego

 Zdjęcie z internetu   Dąb Bardolino H1145 naturalny, źródło : http://www.meblenazamowienie.biz.pl/index.php


A Wy który obstawiacie blat do mebli białych z połyskiem? Naturalny czy szary :)

wtorek, 24 września 2013

Suszone pomidorki


Od dwóch lat zbierałam się by zrobić suszone pomidorki, które uwielbiam. 
W końcu dopiero teraz znalazłam w sieci przepis, kupiłam pomidorki - przepis był na 5 kg, jednak ja w ramach eksperymentu zdecydowałam się zrobić tylko z 1,5kg. 
I kto by pomyślał, że z takiej ilości w rezultacie wyjdzie połowa słoika półlitrowego :)
No ale dobra - to był eksperyment, bo kucharz ze mnie marny. Zdecydowanie lepiej zmarnować 1,5 kg aniżeli 5 :)
Suszyłam przy uchylonym piekarniku z termoobiegiem w temperaturze ok 100 stopni - 2 h. Po wyjęciu zasypałam solą, suszonymi ziołami i suszonym czosnkiem.
Włożyłam do słoika i zalałam gorącym olejem. 
I takim oto sposobem mam własnej produkcji suszone pomidorki , które będą idealne do sałatek, bagietki, makaronów itp.

Mniamm






 


niedziela, 28 kwietnia 2013

KOLOR w kuchni - pożądany !!!

 
Kolory kocham, nigdy ich nie unikałam (chyba, że kiedyś dawno temu w garderobie;) , ale teraz chce ich więcej... więcej ... i więcej.
Kolory we wnętrzu są dla mnie mega energetyczną dawką dobrego nastroju.  Czasami nie trzeba wiele akcesoriów by rozweselić nasz dom.
W mojej kuchni - za którą kolorystycznie( mam na myśli meble) nie przepadam pojawiają się wciąż nowe wesołe akcenty. Im ich więcej, tym coraz bardziej kolor mebli przestaje mnie razić ( kolor widoczny w tle)  - bynajmniej tymczasowo.
Obok żółtej miseczki , którą dostałam od Paulinki (pisałam i pokazywałam ją TU)
pojawiła się nowa w kolorze turkusowym. Do łask wrócił też żółto - pomarańczowy kubek, którego wcześniej omijałam szerokim łukiem - bo nie był taki "mój".
W oknie zawisła mini zasłonka w kratkę - jest do poprawki, ale  niech już sobie powisi do pierwszego prania ;)
Czas to obecnie w moim życiu taki "produkt" deficytowy, ale i tak udało mi się między różnymi obowiązkami uszyć nową ściereczkę i fartuszek kuchenny - będzie tego jeszcze więcej ;)

I nawet świeże warzywka  sprawiły, że kuchnia na wiosnę ożyła kolorem :)















Koloru na resztę dnia Wam życzę

Dorota

środa, 17 kwietnia 2013

Wiosenne - kuchenne nowości

Długo nie wytrwałam w postanowieniu, że nie kupię nic do domu.
No dobra, ale to było postanowienie na okres: styczeń - marzec  :) A mamy kwiecień już i ... wiosnę ... i postanowienie przestało obowiązywać :)
Kobieta to sobie umie wytłumaczyć ;)

Kuchenne szafki pękają w "szwach" od skorup, ale wszystkie te skorupki  jakieś takie "bez ładu ani składu". Gdy wpada koleżanka na szybką kawkę to nagle okazywało się, że nie mam nawet jednolitej zastawy ( kubeczków, filiżanek) - wszystko zdobyczne z przypadku.
Postanowiłam sobie sprawić kubeczki. Miały być proste, nie za małe - nie za duże - takie w sam raz i miały mi się podobać. Z tym ostatnim było już gorzej ;)
Ceramika Bloomingville na początku nie powaliła mnie na kolana, ot taka tam zwykła w kratkę - w kwiatki - w kropki. No niech tam - ładna - ale mieć nie muszę. Jednak gdy zobaczyłam ją na własne oczy, miałam  okazję namacalnie dotknąć - naprawdę mnie urzekła. Ten jej fenomen tkwi naprawdę w prostocie, fakturze wzoru i kolorach.

No i niech tam, przecież kawę i herbatkę w czymś podawać muszę i lubię ładnie to zrobić, a nie mam w czym bo każdy "filiżanek" z innej parafii - to sobie sprawiłam wiosenny zestawik energetycznych kubeczków  :)




A przy okazji popołudniowego "ogarniania" kuchni zaparzyłam sobie pyszną organiczną herbatkę, wyciągnęłam nową ściereczkę i rozpoczęłam wiosenne - kuchenne porządki.  Kupowanie ściereczek to też  taka moja mała słabość ;)  Kupuję je bez opamiętania. Czasami pasują - czasami nie (częściej to drugie), ale je lubię.



A jak podoba Wam się moja nowa misa? -  "ofkors" w żółtym kolorku, który uwielbiam przecież tak ostatnio. Dostałam ją w prezencie od Pauli, oj dawno już - dawno. Wędruje ona po całym domu, bo czasami potrzebna jest mi w kuchni, a czasami w pokoju - autka Miłkowe też już w niej mieszkały :) Więc jest taka uniwersalna.










I tak się zastanawiam czy to mój pierwszy i zarazem ostatni zakup ceramiki  Bloomingville ? hmmm
Już mi śnią sie talerzyki po nocach :)

Ściskam Was mocno :)



piątek, 12 kwietnia 2013

I like F R I D A Y


... bo to taki dzień po całym tygodniu pracy, w którym mam swoje rytuały ...

Miłego wieczoru Wam życzę ;)

D o r o t a