Sporo czasu minęło kiedy ostatni raz trzymałam w dłoni igłę z nitką.
Szycie mnie relaksuje i tym bardziej cieszy mnie ten powrót do tego co lubię.
Mobilizacja przyszła znienacka za sprawą pewnego lnianego woreczka na ślub, a potem to już poleciało;-) Skończyłam kosmetyczki, które tak naprawdę miałyśmy uszyć z Paulinką wspólnie ;-) i wycięłam już kolejne sztuki, tym razem ze skóry.
Na blacie czekają już skrojone i obiecane na prezent fartuszki oraz bawełniana torba na zakupy.
Ze stosu kartonów wygrzebałam też przepikowane wieki temu, ale wciąż nie wykończone łapki kuchenne z Cath Kidston-owych kwiecistych tkaninek. To dobry moment by je też dokończyć i Kogoś nimi obdarować.
Zatem przede mną twórczy weekend :-)
Tymczasem słonecznego piątku Wam życzę, ja zaś zmykam na kawkę :-)
Dorota