Ostatnie wydarzenia w Polsce spowodowały ,że zniknęłam z blogowego światka, próbowałam kilka razy coś napisać, jednak nic mądrego nie przychodziło mi do głowy, a nawet rozkwitająca kolorami wiosna nie nastrajała mnie do czegokolwiek. W takich momentach zawsze się wyciszam znikam i zastanawiam nad życiem, chodząc niejednokrotnie do tego , że jest one kruche i nigdy nie można niczego przewidzieć. należy cieszyć się niem tu i teraz, bieżącą chwilą ...
Swięta Wielkanocne minęły, a ja przez poświąteczną grypę żołądkową mojego Miłka nawet nie miałam okazji podziękować Wam moje drogie za te wszystkie miłe życzenia i kartki. Dziękuję !!!
Poza tym „porwałam” się z tak zwaną „motyką na księżyc”. Podjęłam się czegoś - na co nie mam czasu, ale sam pomysł by to zrobić powstał już pod koniec ubiegłego roku. Odkładałam wszystko na poźniej bo przecież mam jeszcze TYYYLEEE CZASU. A guzik z tego TYYYLEEE. Czas leciał nieubłagalnie a ja wciąż powtarzałam,że to jeszcze takie odległe. … Pozostało 2 tygodnie a ja strach mam w oczach bo nie przyłożyłam się do tego tak jak pierwotnie zamierzałam. Jednak mimo wszystko jestem optymistycznie nastawiona, chociaż nie wiem czy decyzja była słuszna.
O tym co tak mocno zabierało mój czas i nad czym pracuję będzie kolejny post.
Ostatnio zamarzyła mi się patchworkowa wielka narzuta . I nawet specjalnie nie szukając przypadkiem się natknęłam na narzutę w kolorach blue, co prawda to nie patchwork ale wielka duża pikowana imitacja wiernie udająca patchwork. Bilam sie o nią dzielnie , ale naprawdę warto było.
Jako że już w ubiegłym roku zapałałam miłością do niebieskiego kolorku, uparcie w tym roku „kolekcjonuję” wszystko w niebieskich odcieniach - począwszy od ubrań, skończywszy na tekstyliach domowych. Mało tego – w przyszłym tygodniu zaplanowałam malowanie mieszkania i sypialnia będzie również w błękicie. Miło będzie zasypiać w „niebie”
Pozdrawiam Was cieplutko i życzę słonecznego i wypoczynkowego weekendu majowego.