Powoli wyciągam z zakurzonego pudła drobne akcenty CHRISTMAS- owe ;-).
To taki drobny wstęp, bo małymi kroczkami najlepiej chyba, żeby zbyt szybkiego przesytu nie było ;-)
Mosiężny dzwonek wisiał kiedyś przy dziadkowych saniach, znalazłam go przypadkiem (kiedyś) w "składziku rzeczy różnych i niepotrzebnych". Przy okazji przypomniało mi się, że mam jeszcze taki jeden - większy. Dzisiaj poszukam.
Raczej nie przewiduję nowych zakupów świątecznych dekoracji - mam tego tyle, że i tak nie zmieści się większość na choince. Ale oferty sklepowe tak bardzo kuszą - więc nie mówię, że na nic się absolutnie nie skuszę, zwłaszcza że w TK Maxx aż roi się od ozdób ;-)
Trochę marzy mi się dla odmiany choinka w bieli, srebrze, złocie z naturalnymi akcentami - ale NIE, w tym roku będzie jeszcze ta standardowa hand-madowa. Mimo że jeszcze dużo czasu do świąt , to jednak radość dziecka wieszającego te kraciaste serducha jest cenniejsza niż "widzimisie" matki.
Marzenia takie przyziemne matki niechaj sobie zaczekają.
Tyle świąt jeszcze przecież przed nami :-)