No i diabli wzięli moją systematyczność ! We wcześniejszym poście żartowałam, że wpisy będą pojawiać się 12-tego każdego miesiąca.
Dwunasty już dawno minął, ale chociaż w miesiącu się wyrobiłam :)
Dwunasty już dawno minął, ale chociaż w miesiącu się wyrobiłam :)
Moje milczenie usprawiedliwiam pobytem na wakacjach.
Tak , kilka dni temu wróciliśmy z mojej wymarzonej Prowansji.
Przed wyjazdem nie spodziewaliśmy się, że podróż do Prowansji będzie aż tak długa.
Założenie było takie, że nie będziemy robić całego dystansu w jeden dzień, tylko skoro ciągniemy przyczepę kempingową, to najdalej o 6 po południu zjedziemy sobie z autostrady na nocleg i przy okazji coś po drodze zwidzimy.
Zgodnie z planem na nocleg z autostrady zjechaliśmy, ale niestety na lawecie:(
Z powodu awarii ( hamulec ręczny uszkodził się i blokował nam koła ) zostaliśmy odholowani pod francuski warsztat. Najpierw traktowaliśmy to jak przygodę , ale potem miny nam zrzedły,
gdy dowiedzieliśmy się, że spędzimy tam ( czytaj: pod drzwiami warsztatu ) cały weekend !
Tu mała rada: Nie wybierajcie się w podróż po Francji w piątek, bo jak wam się trafi taka niezaplanowana przygoda jak nam, to trzeba wam wiedzieć, że w piątek we Francji, wcześniej kończy się prace, w soboty raczej warsztaty samochodowe są zamknięte, niedziela to wiadomo, a nam w przymusowy postój przyszło wliczyć i poniedziałek.
( do mechanika była długa kolejka )
A no i jeszcze jedno, pamiętajcie, że miedzy 12 a 14 po południu, jest sjesta !
Szczęście, że mój mężuś wykupił ubezpieczenie, na takie okoliczności.
Firma w której byliśmy ubezpieczeni, zorganizowała nam samochód zastępczy, niestety bez haka, więc nie mogliśmy zaciągnąć naszego domku na kółkach na jakiś pobliski kemping i musieliśmy przez te cztery dni koczować, we francuskim industrialu...
nie taka Francja nam się marzyła.
Ale dość już o tych naszych kłopotach. Na zdjęciach powyżej, miasto Laon, w pobliżu którego koczowaliśmy. Dzięki temu, że dostaliśmy samochód zastępczy,
nie byliśmy całkiem uziemieni i udało nam się, coś tam zwiedzić.
To już wytęsknione widoki, które to śniły nam się po nocach.
Nareszcie stały się realne !
Tu malownicze miasto Gordes, nieopodal mieliśmy kemping.
Polecam to miasto nie tylko, że ma niesamowity klimat, niepowtarzalny urok i cudowne położenie,
ale też jako świetną bazę wypadową, w okolicach jest wiele interesujących miejsc do zwiedzania.
Długą i mecząca była podroż do Prowansji ,
ale dla takich widoków warto było !
Gaj oliwny, widok niemal jak z obrazu van Gogh-a
Colorado Provençal de Rustrel, malownicze wzgórza w kolorze ochry.
" Ruda wieś" Roussillon .
Miejscowość położona na wzgórzu, a każdy dom i uliczka jest w innym odcieniu ochry,
wygląda to naprawdę bajecznie.
Akwedukt Pont du Gard to arcydzieło rzymskiej architektury,
które powstało w południowej Francji pod koniec I w. p.n.e.
Polecam wypożyczyć canoe i spłynąć rzeką Gard, dla nas była to jedna z najlepszych atrakcji, zwłaszcza że na rzece prowansalski upał nie był tak dokuczliwy.
Opactwo Sénanque wraz z XII wiecznym klasztorem, to prawie obowiązkowe miejsce na szlaku po zakątkach Prowansji, zwłaszcza w w połowie lipca gdy kwitnie lawenda.
Ach i och, pięknie było, i niestety już się skończyło,
ale miło było, podzielić się z Wami Kochani , naszymi wspomnieniami.
Dziś to już, albo aż tyle,
a teraz ja udaję się w Wasze blogowe progi, aby nadrobić zaległości.
A zapomniałabym, serdecznie zapraszam na mój Instagram (klik)
dzięki waszym wizytom również i ja będę mogła łatwiej zlokalizować Wasze konta na instagramie.
A zapomniałabym, serdecznie zapraszam na mój Instagram (klik)
dzięki waszym wizytom również i ja będę mogła łatwiej zlokalizować Wasze konta na instagramie.
Uściski !
Cat-arzyna