Nie jestem w stanie policzyć ile razy próbowałam pisać tego posta...
To był ciężki rok...chociaż właściwie były to ciężkie ponad dwa lata..Jeszcze do niedawna marzyłam, aby można było cofnąć czas...ale go nigdy nie można zmienić,cofnąć...
Przez moje życie i dom przeszło tornado...
Dzięki huraganowi, który przeszedł przez dom zyskałam nową kuchnię...od maja do sierpnia mieszkaliśmy na gruzowisku:))
Ale to
akuratnie wyszło nam na dobre.
W sierpniu po wielu miesiącach cierpień umarł mój teściu... Najbardziej w tym czasie wzruszał mnie widok mojego męża,który tak czule i wspaniale się nim opiekował.
Zawsze wiedziałam ,że mam cudownego, mądrego i bardzo empatycznego męża. Ale te ponad dwa lata pomogły mi zrozumieć jak cudownym jest przyjacielem.
Przez moją menopauzę przeszłam prawdziwe piekło emocjonalne...dziś jest już lepiej.
To by ciężki czas dla mnie...ale też egzamin z życia dla bliskich memu sercu...
A życie potrafi iść swoim własnym torem,...zadziwiać nas...wprawiać w osłupienie... zabijać od wewnątrz...a na koniec jeszcze dać okrutną lekcję i wystawić rachunek. Niestety każe słono płacić..i im bardziej się targujesz, tym więcej sobie dolicza..
Mój mąż zawsze mówi,że dobre lekcje muszą wiele kosztować...ano muszą..tylko czemu aż tyle?
W mojej kuchni pojaśniało... A w życiu? Podobnie... Najpierw wydawało mi się ,że wszystko runęło..
Czasem miarowe oddychanie sprawiało mi niewyobrażalny ból...
Aż zaczęłam powoli dostrzegać zarys nowego...dostrzegać ludzi,którzy cichutko siedzieli obok-zawsze gotowi do potrzymania za rękę..przytulenia.
Zza rogu wyjrzał ktoś,kto zawsze chciał podejść bliżej,ale nie było okazji...albo się lękał.
Ach....nie ma co marudzić:)))
Życie jest naprawdę piękne!!
Każdy z nas jest piękny...nawet jak ktoś przestanie to dostrzegać:))
Kochani, dziękuję,że ktoś tu mimo wszystko zaglądał...
Zdjęcia kiepskiej jakości.....z telefonu...
Po ostatniej wycieczce do Gdańska, wpadliśmy na kawkę do Ikea...wyszliśmy z nowym stołem:)))
Ale to następnym razem:))