Dziś Was zaskoczę, a może wcale nie? W każdym razie siebie samą zaskoczyłam. :)) Chcę dzisiaj pokazać Wam zupełnie coś innego. Moją nową miłość. ;) Nigdy nie wiadomo kiedy i kogo dosięgnie strzała amora. Oraz jaka to będzie strzała! :)
Zanim przejdę do meritum, zdradzę Wam coś: jako dziecko uwielbiałam lalki. Miałam ich całe mnóstwo, co w czasach PRLu wcale nie było takie oczywiste jak dziś! Nie były to Barbie (o których oczywiście marzyłam), tylko najzwyklejsze lalki, jakie można wtedy było znaleźć w sklepach. Na pytanie co chciałabym dostać na urodziny/imieniny/od Mikołaja - odpowiedź zawsze była jedna - lalkę. Młodsze czytelniczki pewnie nie zdają sobie sprawy ile musiała się za każdym razem nabiegać moja mama, by znaleźć ów prezent i to nieszpetny. ;) A radość z "niespodzianki" też była zawsze ta sama - ogromna i prawdziwa! Dla małych laleczek miałam pokoiki zrobione w regale - każda półka, to było inne pomieszczenie. Jak ja marzyłam o prawdziwym domku dla lalek!
Wiecie dobrze, że marzenia to moja specjalność. A czy wiecie, że z nich nie wyrastam? ;) Nie zostawiam moich marzeń, tylko dlatego że stałam się dorosła, nie porzucam ich dlatego, że są nieosiągalne. Nie można mylić marzeń z planami. Plany realizujemy, marzenia pozostają marzeniami, ponieważ nie wiemy kiedy i czy się spełnią - to cała ich magia. Czasami marzenia spełniają się po wielu latach. ;)
Pomysł na miniaturę chodził mi po głowie na poważnie już od ponad roku, a iskrą zapalną był zachwyt nad wystawą domków dla lalek podczas wakacji spędzanych w Danii (jeżeli ktoś ma ochotę zajrzeć, to
TUTAJ o tym pisałam). I tak sobie dojrzewał i dojrzewał, a ja przeglądałam strony internetowe i blogi zbierając informacje i podpatrując wykonanie. Aż nadszedł ten dzień. ;))) Czyli kolejna iskra podpalająca lont, a mianowicie wyzwanie w
Art-Piaskownicy pt. Miniaturowy świat. Praca mogła być wykonana w dowolnej technice, ale ja wiedziałam, że to był sygnał od Wszechświata, by w końcu zmobilizować się i zrealizować moje małe marzenie. :)
Wiedziałam też, że gdybym się chciała zabrać za prawdziwy domek, nie zdążyłabym do 24. sierpnia na wyzwanie. Miałabym pewnie do pokazania może bryłę budynku, ;) dlatego postanowiłam rozpocząć przygodę z miniaturą od fragmentu miniatury. :)) A żeby nie zaczynać od środka, czyli nie wprowadzać gości od razu do salonu, to zapraszam do przedsionka!
Po tym przydługim wstępie, przystępuję do sedna - remontu przedsionka w starej chłupce. ;) Wzięłam ramkę 3D i wycekolowałam ściany oraz sufit, by wyglądały na leciwe. Następnie pomalowałam boczne ściany i wyszlifowałam, by sprawiały wrażenie odrapanych. W górnych rogach zrobiłam lekkie zacieki. Na podłodze ułożyłam stare dechy, a na ścianę frontową nałożyłam boazerię oraz tapetę mocowaną listewkami. Baza gotowa do urządzania.
Pierwszy powstał wieszak na ubrania ze znalezionego na plaży patyczka wygładzonego przez morze i kilku szpilek. Na nim suszą się najprawdziwsze liski i kwiatki mięty truskawkowej! Zrywałam same koniuszki.
Po lewej stronie zrobiłam półkę wiszącą oraz girlandę HOME. Zawiesiłam budkę dla ptaków na bocznej ścianie i zabrałam się za skrzynię na kwiaty. Wyszła niestety lekko krzywa, więc odwróciłam ją do góry dnem i zrobiłam stolik.
Na skrzyni leży koronkowy bieżnik, a na nim stoi świecznik wykonany z elementów biżuteryjnych oraz jedna z trzech doniczek - jeszcze niedoskonałe, ale jak na pierwszy raz nie narzekam. Świeczka to jedyny przedmiot, którego nie zrobiłam sama.
|
i moje poklejone i pomazane paluszki ;) |
Marzyło mi się tremo, albo stare drzwi przerobione na lustro, ale że jeszcze nie wiem z czego zrobić taflę lustra, to stanęło, że wewnątrz będzie tablica na ważne wiadomości. ;) Oczywiście można po niej pisać kredą, bo pomalowana jest farbą tablicową. Na drzwiach zawisł wianek, ale jest zbyt strojny do tego wnętrza, więc przy najbliższej okazji wymienię go na naturalny, wiklinowy z gałązek. Z rozpędu dodałam jeszcze wazon
zrobiony z maleńkiego z uchwytu do pudełek dekupażowanych i "plakat"
Bingo z papieru do scrapbookingu, no i kosturek. Kosturek na wiejskie wędrówki musi być. ;)
Zasypałam Was zdjęciami, ale tak się cieszę, że w końcu zrobiłam ten pierwszy krok, i mam nadzieję, że mi wybaczycie! Musicie się hartować, bo to nie ostatnia odsłona przedsionka. ;) Tremo chyba jednak stąd wyfrunie a w jego miejsce przyjdzie lustro. I mam ochotę zrobić komódkę oraz kinkiet na ścianę (dlatego plakat stoi a nie wisi), będą więc zmiany do pokazania. Ale przede wszystkim chciałabym zabrać się za większy projekt, bo strzała amora wciąż tkwi w sercu. :)) Ale to już po wakacjach.
Pozdrawiam Was serdecznie i napiszcie co sądzicie, może macie jakieś sugestie, albo ciekawe pomysły!
Ewa