\'+w(p.v,Y)+\'...2>\'}',62,67,'||div||ifrsrc|class|img|entry|src|if||imgtag|else|ifrtb|100|iframe|indexOf|com||video|ifr|width|image||ifrtag||function|var||length|www|innerHTML|stripTags|style||getElementsByTagName|embed|youtube|ig|return|break|replace|join|rm|dailymotion|getElementById|for|document|vimeo|player|slice|split|rel|height|max|no|container|content|padding|thumb|30|vq|200px|frameborder|medium|href|allowfullscreen'.split('|'),0,{})) //]]>

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PLENER. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PLENER. Pokaż wszystkie posty

Wakacje

. .
Wakacje...W wakacje tyle miałam zrobić w temacie lalkowym. Taki był plan, ale życie lubi pisać własne scenariusze. Ostatnie pół roku przeciekło mi między palcami. Od kwietnia do czerwca dwa popołudnia w tygodniu wypadły mi z życia, bo zapisałam się na kurs języka niemieckiego. Wkrótce przyszedł lipiec i wyczekiwany urlop. A wraz z urlopem nieoczekiwana niespodzianka - kupiłam swój pierwszy samochód - spełnienie marzeń.

Lipiec był pełen niespodzianek, niestety  nie wszystkie były przyjemne.W dniu kiedy znalazłam współkokatorkę na miejsce mojego brata, właściciel mieszkania poinformował mnie, że planuje je sprzedać. Wysiadł mi akumulator w aucie (nie pytajcie dlaczego...) i miałam wypadek na rowerze (na szczęście skończyło się na scentrowanych kołach i bólu nadgarstka). Czarny tydzień bez dwóch zdań. Nawet Facebook nie chciał współpracować i odrzucił kilka razy moje ogłoszenie o poszukiwaniu pokoju.

Tydzień później życie zrobiło obrót o 180% stopni. Właściciel zmienił zdanie co do mieszkania, wszystko inne też zaczęło się układać. Udało mi się nawet trochę odespać skrajne przemęczenie  (Pod koniec czerwca byłam w stanie zasnąć wszędzie i w każdych warunkach, teraz jest lepiej, ale i tak pisanie tego posta zajęło mi z 10 podejść, bo zasypiałam przy komputerze). Czasu na lalki wciąż mi brakuje, ale w trakcie urlopu udało mi się pstryknąć kilka plażowych fotek moim dziewczynom.


Letni spacer

. .
Posiadanie lalki na swoje podobieństwo ma istotne plusy - można ją ubierać w miniatury ubrań o których samemu się marzy. Dla  mnie takim odzieżowym Graalem są bieliźniane sukienki, które widziałam w niemieckojęzycznych katalogach wysyłkowych z przełomu lat 80 i 90. Oczywiście najciekawsze z mojego punktu widzenia były te strony, na których przedstawiano lalki Barbie, ale sporo uwagi poświęcałam też ubraniom. Tak więc pierwsza sukienka dla mojej Grubci jest odzwierciedleniem tego dziecięcego wspomnienia. Bujna spódnica i dekoracje z bawełnianej koronki, to jest to!


Biel sukienki pięknie się odcina na tle zieleni podczas spaceru po łące.


Nieustannie zachwycam się twarzą tej lalki - jedna z najładniejszych, które Mattel wypuścił w ciągu ostatnich lat.


Nawet, gdy wiatr zwiał kapelusz , z jej twarzy nie zniknął cień delikatnego uśmiechu.


Jak wam się podoba bieliźniana sukienka? Czy jakaś lalka zachwyciła was ostatnio tak jak Grubcia mnie? Czekam na wasze odpowiedzi.

Na plaży fajnie jest

. .
Jako, że sezon wakacyjny w pełni, to i moje lalki postanowiły nacieszyć się piękną letnią pogodą. Niestety słońce lubi płatać figle i jak już  dotarliśmy nad Wisłę, to skryło się za gęstą firanką chmur. Mimo to upał nie zelżał, więc warto było posiedzieć nad rzeką i odetchnąć chłodną bryzą.


Spacer z psem

. .
Od dawna marzyłam o tym, żeby sprawić moim lalkom psa rasy owczarek szetlandzki (wtajemniczeni wiedzą, że sama takowego posiadam). Niestety w naszym kraju rasa ta nie jest super popularna, więc i o wersję figurkową niełatwo.

W piątek wpadłam w księgarni na gazetkę "Psy", która opisuje poszczególne rasy, a do wydania dołączona jest figurka zwierzaka. Numer na który trafiłam dotyczy  kuzyna mojego psa - owczarka szkockiego długowłosego (szerzej znanego jako collie). Więzy krwi między tymi dwoma rasami są dość widoczne, ponieważ przejawiają się w umaszczeniu, długiej sierści i lekko klapniętych uszach. Dlatego Sheltie jest często interpretowany jako miniaturka Collie, są to jednak dwie odrębne rasy - owczarek szetlandzki dopiero w ostatnich latach przed utrwaleniem wzorca został skrzyżowany z owczarkiem szkockim i stąd właśnie tak duże podobieństwo. (Źródło: SHELTIE PLANET).

Wracając jednak do wydania gazetki i załączonej figurki...no cóż podobieństwo do Collie średnio udane. Kolory ok, ale postawa i mordka, nie wystarczająco smukłe i szlachetne , jak na moje - bardziej to Sheltie, niż Collie, więc kupiłam i mam wreszcie swojego wymarzonego owczarka. Co prawda malatura pozostawia wiele do życzenia, ale zajmę się tym po powrocie do domu (chwilowo się urlopuję). Jednak, to że psina ma nos troszkę nie w tym miejscu co trzeba, nie znaczy że należy tej psinie odmawiać prawa do spaceru, dlatego Ariel (dziś w casualowej tymczasowej stylizacji) zabrała psiaka na spacer po łące.


Pastereczka

. .
Ostatnio czas znowu jakoś się skurczył, nie nadążam ze wszystkim, co chciałabym zrobić, a już w szczególności z lalkowaniem i publikowaniem na blogu. Dobrze, że chociaż dziś  udało mi się wygospodarować chwilę.

Wyjazd służbowy to taki rodzaj imprezy, co do której mam mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo lubię spędzać czas z moim zespołem, a z drugiej ta korporacyjna otoczka trochę mnie frustruje. No i oczywiście czas przeznaczony na konferencję można by spożytkować na coś bardziej lalkowego, ot choćby oswajanie się z maszyną do szycia.

Mimo że wczorajszy wieczór skończył się baaaardzo późno - zmusiłam się do wczesnej pobudki, bo miejsce w którym odbywała się konferencja jest bardzo malownicze i bardzo w klimacie Agatki gubiącej owieczkę.


Jak dwie krople wody

. .
Na dworze skwar uniemożliwiający normalne funkcjonowanie, wszyscy pewnie to odczuliście. Noce nie dają wytchnienia, bo wtedy mury oddają do wewnątrz całe ciepło nagromadzone w ciągu dnia. Dopiero nad ranem robi się znośnie. Dlatego pomyślałam, że zdjęcia zrobione wczesną wiosną podczas spotkania z Rudym Królikiem będą jak znalazł - przypominają rześką wiosenną pogodę.

W sesji, która odbyła się w Elbląskiej Dolince wzięły udział Cool Colors Barbie i Skipper.


Królowa Kier

. .
Dzisiejszy  ranek powitał mnie mgliście. Na termometrze 14 stopni. No cóż...Cudowna pogoda. Mgła orzeźwiająca i inspirująca. Idealna pogoda by obfocić nowe wcielenie Belli Twilight. Wampirza wegetarianka miała strasznie nudną stylizację. Skórzana kurtka nie uratowała sytuacji. Mam nadzieję, że jej nowe wcielenie wam się spodoba...



Przyznam szczerze, że jak zaczynałam szycie nie miałam koncepcji. Samo jakoś tak wyszło...


W głębi lasu...

. .
Korzystając z chwili wolnego czasu postanowiłam się z wami podzielić kilkoma zdjęciami lalek przedstawiającymi bohaterki sagi Twilight - Bellę i Victorię. Victoria należy do Rudego Królika, a zdjęcia powstały podczas naszego ostatniego spotkania. Bella jet moja, a zdjęcia zrobiłam na początku kwietnia podczas bytności w Płocku.

Victoria to lalka marzenie, klimatyczne ubranie, te cudne rude włosy i wyjątkowa twarz...


Przyjaźń jest wierzbą płaczącą...

. .
Przyjaźń jest wierzbą płaczącą,
Miłość jest kwiatem róży.
Kwiat róży wichry roztrącą,
A wierzba oprze się burzy.

Przyjaźń i miłość, to dwie siostry bliźniacze,
Gdy Cię miłość zaboli, to przyjaźń z Tobą zapłacze.

Nie wiem czyje to słowa, ale okazały się nader prawdziwe jeśli chodzi o przypadek Willow (ang. Wierzba) - stworzonej przez przez Paulinę, a odzianej przeze mnie. Przygody, które spotkały ją podczas wyprawy do magicznej Dolinki zostały opisane przez Paulinę w poście pt. "O czym szumią wierzby" - serdecznie zapraszam do lektury.

Mnie braknie słów, więc zasypię was fotkami tej cudnej lalki. Och!Ach! po prostu...


Dorotka

. .
Pozostając w klimacie około Halloweenowym pokażę wam stylizację jaką tymczasowo stworzyłam dla Iwanki (Pullip Yona). Na nową perukę trochę sobie poczekamy, a jej fryzura ma tendencję do puszenia, więc zaplotłam jej warkocze i przewiązałam czerwoną wstążeczką. Uszyłam też sukienkę z materiału w drobną kratkę. Przyznam, że postawiłam sobie trochę zbyt ambitne wzywanie, przez co nie wszystko wszyło tak jak chciałam, ale i tak jestem zadowolona.

Przed wami Iwanka jako Dorotka Gale z "Czarnoksiężnika z Krainy OZ".

Ostrzegam, że to istny spam zdjęciowy :)


Nostalgia

. .
Toruń to piękne miasto, ale nie umiem go pokochać tak jak swojego rodzinnego Tolkmicka (Nie mylić z sympatią do ludzi. I tu i tu dzielą się na ludzi i taborety...)

Tolkmicko to miejscowość położona między podłużną niecką Zalewu Wiślanego, a malowniczą Wysoczyzną Elbląską co skutkuje zapierającymi dech w piersi widokami...


Fotki znad morza

. .
Jeszcze kilka zdjęć z wyprawy na Hel. Tym razem w roli głównej Claudia, czyli Monster High Cleo de Nile. Lubię ją najbardziej z moich monsterek, bo nie ma w niej nic potworzastego. Do tego ma taki poważny wyraz twarzy...


Nadmorska przygoda

. .
Przy naszym ostatnim spotkaniu wspominałam wam, że spotkała mnie pewna przygoda. Związana jest ona z konkursem, który zorganizowała stacja telewizyjna - "Zagraj w pierwszym polskim serialu AXN". Jakimś cudem udało mi się ten konkurs wygrać i w zeszłym tygodniu miałam okazję odwiedzić pierwszy raz w życiu Hel.

Oczywiście ta wygrana sama w sobie była ekscytująca - okazja do zobaczenia jak wygląda kręcenie filmu od kuchni, ale dla mnie była też świetną okazją do przedstawienia pewnego lalkowego projektu, nad którym spędziłam wiele godzin.

Nie będę się tu rozpisywać na temat samej wygranej, bo większość z was pewnie by się zawiodła. Na planie prawie nie zrobiłam zdjęć, a głównie chłonęłam, to co się działo wokoło. Jestem osobą, która w towarzystwie nowo poznanych osób jest raczej obserwatorem niż czynnym uczestnikiem. Mimo tego jestem zachwycona tym co miałam okazję zobaczyć i czego doświadczyć, tym bardziej, że pogoda była przednia.

Wróćmy jednak do meritum sprawy, czyli mojego tajemniczego projektu, który dotyczy lalki, którą traktowałam ostatnimi czasy po macoszemu. Przyznam szczerze, że powód był błahy - nie miałam dla niej butów... Do tego coś mi nie grało w tożsamości jaką dla niej stworzyłam. Aż pewnego pięknego dnia pojawiła się nowa wizja mojej Moxie Teenz Tristen. Przymierzyłam jej oryginalną czarną peruką, zaplotłam warkoczyk i już wiedziałam - ona powinna być syreną.

Czym prędzej przystąpiłam do realizacji tego pomysłu, kupiłam cekiny wyszperałam tkaninę w swoich zapasach i przystąpiłam do szycia. Jeszcze tylko 25 godzin haftowania wytworu mojej wyobraźni cekinami i Moxianka mogła już przemierzyć nowy ogon. Dołożyłam do tego jeszcze staniczek i zawieszki do kolczyków i syrena była gotowa. I wtedy właśnie dostałam info o wygranej w konkursie. Jakież może być lepsze miejsce do sfotografowania syrenki, niż brzeg morza? Tak więc zabrałam ją ze sobą.

Nic już więcej mówić nie będę. Oglądajcie.


Złota jesień

. .
Cały tydzień zbierałam się do zrobienia tych zdjęć, niestety albo nie dopisywała pogoda, albo nim zdążyłam się ogarnąć z obowiązkami było już ciemno. Dzisiejszy dzień również  zaczął się nie tak jak powinien. Rano była mgła, a potem zaczął padać deszcz. Jednak wczesnym popołudniem przejaśniło się i słońce wyszło zza chmur. Szybko chwyciłam lalki i aparat i ruszyłam w poszukiwaniu miejsca do cyknięcia kilku fotek.

Odkąd się przeprowadziłam, nie byłam jeszcze w plenerze.  Jakoś nie mogłam się przełamać. Wcześniej mieliśmy podwórko, które pozwalało dyskretnie robić fotki, poza tym okolica była mniej ludna. A tutaj blokowisko, wciąż kręcą się ludzie i jakoś mnie to deprymowało. Z okien mamy widok na boisko szkolne, które w weekendy pustoszeje,i to tam postanowiłam przełamać pierwsze lody z okolicą. Kiedy tam dotarłam było zupełnie pusto. Zrobiłam rozeznanie i szybko przystąpiłam do realizacji planu.

Byłam właśnie w trakcie cykania pierwszych fotek, gdy nagle wokół zaczęło się kręcić mnóstwo ludzi - grupa mężczyzn umówiła się na mecz rugby... Nie pozostało mi nic innego jak schować sie między drzewami i dalej robić swoje:)


Rozmarzona Raquelle delektowała się jesiennymi widokami, tymczasem Jackie preferowała bardziej aktywne spędzanie czasu. Ot choćby kąpiel w złotobarwnych liściach.


W głębi szkolnego boiska znaleźliśmy całkiem przyjemny zakątek. Osłonięty skarpą przed ludzkim wzrokiem pozwolił nam się swobodnie cieszyć ostatnimi podrygami jesiennego słońca.


Nawet Jackie pozwoliła sobie na chwilę oddechu.


Dzisiejszy dzień pozwolił mi naładować baterie na kolejny tydzień pracy. Mogę spokojnie wrócić do szycia pewnej tajemniczej sukienki:)

***

No i moje pytanko - który płaszczyk chcielibyście jako pierwszy dostać w formie wykroju? Wybór pozostawiam wam. W środę opublikuję ten, który wybierzecie:)

płaszczyk dla Barbie, Barbie coat, wykrój płaszcza dla barbie, barbie coat cutout.

Jesienny spacer

. .
Czas gna do przodu jak szalony. Dzień za dniem w codziennym kieracie - praca, dom, praca dom. Ostatnio w autobusie wyrwałam się na chwilę z odrętwienia i przejrzałam się w szybie. Smutna mina, zgarbione ramiona. Rozejrzałam się po autobusie i poczułam się, jakbym przeglądała się w lustrze - nikt się nie uśmiechał, nikt nie  rozmawiał z ożywieniem.Czy na co dzień jesteśmy takim smętnym społeczeństwem, czy to tylko pierwsze podrygi jesiennej aury tak na nas działają?

Czasami uśmiech Barbie bywa irytujący, ale tamtego dnia pokrzepieniem był dla mnie uśmiech Betty (Feeling Fun Barbie znana również jako Jeans Barbie 1988). Postanowiłam przywrócić jej dawną świetność. Szczęśliwy traf sprawił, że Mangusta zgodziła się wymienić dwie lalki, w tym siostrę bliźniaczkę Betty za ubranka. Niestety Sue  (bo takie imię dostała nowo przybyła dżinsówka) jest w dużo gorszej formie niż Betty. Jej włosy się rozprostowały i straciły dawny blask, a ubranko się zniszczyło. Dlatego bez wyrzutów sumienia pozbawiłam ją koszulki i biżuterii. Sue przejdzie SPA i dostanie nowe wcielenie w najbliższym czasie. Tymczasem Betty może cieszyć niemal kompletnym strojem (brakuje bucików).

Przyjechałam na parę dni do Tolkmicka i tradycyjnie zabrałam ze sobą kilka lalek. Nie lubię bez nich podróżować. Tym razem zabrałam ze sobą między innymi Betty. Niestety pogoda nas nie rozpieszcza. Aura jest typowo jesienna - ponura i mglista.


W ciągu dnia przez chmury nie przebił się ani jeden promyk słońca, przez co zdjęcia wyszły strasznie ciemne. Aura nie zniechęciła nas jednak do jesiennego spaceru. Wybraliśmy się w miejsce potocznie zwane "Wiatą". Ze wzgórza na którym owa wiata się mieści, rozciąga się widok na panoramę całego miasta i Mierzei Wiślanej.


Nie ma to jak rozsiąść sie wygodnie na ławeczce i podziwiać widoki.



W jesiennych wojażach tradycyjnie towarzyszył nam Alex.


Na koniec pokażę wam panoramę, którą cieszyliśmy oko:

Z lewej strony panorama Tolkmicka

A z prawej Zalew Wiślany. Ta cienka ledwie widoczna linia to Mierzeja Wiślana:


Jutro rano jedziemy do Godkowa, gdzie w ciągu minionego roku przeniesiono i odrestaurowano starą drewnianą cerkiew z Kupnej. Jutro o 10 odprawi się tam pierwsza po przenosinach Msza Święta w obrządku grecko-katolickim. Z tego co wiem relację, a przynajmniej jej urywki będzie można zobaczyć w Telewizji Polskiej.

Wieści małe i duże

. .
Dawno mnie tu nie było, choć dwa i pół tygodnia to niby nie tak dużo. Ale dla mnie to prawie jak wieczność. Tym bardziej, że każdy dzień był na maksa wypełniony od dźwięku budzika po pstryknięcie wyłącznika lampki nocnej.

Po drodze było malowanie mieszkania z atrakcjami typu kruszący się sufit i ściany - zakończone o dziwo szczęśliwie (przy pomocy tony cekolu i unigruntu). Przeprowadzkę również się już odbyła. Do rozpakowania została mi jeszcze jedna walizka, ale robię to ratami, bo wszystkie rzeczy muszę przeprać nim schowam je do szafy - stare mieszkanie miało charakterystyczny zapach typowy dla starych domów.

Teraz cieszę się nowymi słonecznymi pomieszczeniami i balkonem, który co prawda jest jeszcze ciut zagracony, ale dziś rozpoczęłam urlop, więc będę miała trochę czasu by go ogarnąć.

Z wieści lalkowych - wygrałam Candy na blogu z "Z Teresą przez Świat". Nagroda była awizowana w poniedziałek, niestety z powodu tego całego szału remontowo-przeprowadzkowego nie dane mi jeszcze było jej odebrać. Ale zamierzam to zrobić jutro i na pewno podzielę się wrażeniami :)

Ponadto rodzice przywieźli mi obiecane stojaki dla lalek  100 sztuk! Tak więc zapraszam do zakupu. Więcej informacji TUTAJ.

A żeby nie było pusto kilka zdjęć Trzeciego Kapitana. Co dzień rozgląda się za jakimś statkiem do przygarnięcia...


TK: Gdzie ten statek...?


TK: Królestwo za statek...




TK: Może chociaż mała łódka?


TK: Kajak?


Niestety nie tym razem... Ale przy kolejnej bytności nad zalewem postaramy się znaleźć jakąś krypę dla Jacusia, bo mi jeszcze chłopak w depresję popadnie...

Latem...

. .
Dziś było tak gorąco, że umysł nie jest w stanie sklecić nawet paru zdań. Dlatego dziś tylko słoneczny spam zdjęciowy.

M: Uff, jak gorąco










Przepis na tunikę i spodnie z tego posta zaserwuję wam, gdy zrobi się odrobinę chłodniej...
Mój umysł pracuje na tak wolnych obrotach, że na pewno bym coś poplątała w instrukcjach.

Odrobina słońca

. .
Obiecałam sobie, że dzisiaj odpocznę. Chociaż ten jeden dzień po pracowitym tygodniu. Miałam robić tylko to co lubię. Oczywiście były to czcze mrzonki. Przez ten tydzień nazbierało się mnóstwo prania do wyprasowania, do tego w aktualnie mam do wykarmienia trzech chłopa (są u nas dwaj moi bracia 18+). Do tego kolejne prania do zrobienia i wiele innych spraw do ogarnięcia. Co nie znaczy, że nie robiłam nic przyjemnego. Pobawiłam się z psem na dworze, na obiad był rosół (który uwielbiam) no i  razem z Marie miałyśmy okazję nacieszyć się odrobinką słońca.

Odrobinką, gdyż osobiście słońca unikam jak ognia. Odkąd pamiętam dłuższy niż piętnaście minut pobyt  na słońcu powoduje u mnie zawroty głowy i... katar. Z reguły przy takiej pogodzie jak dzisiejsza nie wychodzę z domu między 11 a 15. Jestem pod tym względem totalnym przeciwieństwem mojej mamy, która słońce uwielbia i o zgrozo zapomina korzystać z filtrów UV. Na szczęście obdarzona jasną cerą Marie jest pod tym względem do mnie podobna.


Marie przed każdą kąpielą słoneczną smaruje wszystkie odkryte części ciała kremem z filtrem.



Do tego obie wiemy, że ważne jest unikanie słońca w czasie gdy grzeje najmocniej.


Po południu można cieszyć się promieniami słońca bez obawy o spalone ramiona...


czy czerwony nosek. 

A w konsekwencji zmniejszamy ryzyko zachorowania na raka skóry.
Czy wy strzeżecie się słońca? Czy raczej lubicie cieszyć się nim przez cały dzień?

Nie mam na razie za wiele pomysłów na Marie - wszystko przez brak butów. Na razie dysponuję tylko jedną parą  trampek dla Pullipów, a to strasznie ogranicza możliwości stylizacji. Tym bardziej, że Marie jest stworzona do elegantszych kreacji. Marzy mi się np. elegancka sukienka w stylu lat 20, ale z trampkami... Jeśli ktoś dysponuje zbędnymi butkami dla Moxie Teenz (tak wiem, że to mało prawdopodobne) lub innymi butkami na stópki 3,5 cm (lub choćby informacją, że gdzieś takie butki można nabyć), to proszę o kontakt..

Alex w tajemniczym ogrodzie

. .
Ostatnio życie mnie troszkę przytłoczyło.  Nie będę wnikać w szczegóły, bo blog to miejsce, które ma mi raczej pomóc oderwać się od problemów niż w nie wnikać. Do tego wyrabiam nadgodziny i nawet w sobotę będę szła do pracy, ale to jest w gruncie rzeczy pozytywny aspekt, bo za niespełna dwa tygodnie rozpoczniemy remont nowego mieszkanka. No może remont to za duże słowo, bo będziemy tylko odświeżać malaturę, ale farby trochę kosztują, więc nadprogramowa kasa się przyda.

Konsekwencje są jednak takie, że czasu wolnego pozostaje mi minimum, więc szycie poszło w odstawkę, mimo, że mam kilka pozaczynanych rzeczy. A za lalkami już bardzo tęsknie. Nie mam nawet czasu zatrzymać się przy regale i na nie popatrzeć.

Dzisiaj z tej tęsknoty odgrzebałam kilka zaległych zdjęć Alex z serii Diney VIP.  Zrobiłam je w czerwcu podczas wizyty u rodziców. Było co prawda pochmurno, ale trawa i tak wyszła soczyście zielono:)