Wiem, że nie było dawno posta, ale nie zniknęłam znowu...
Niestety Okoliczności przyrody się na mnie uwzięły :/ Od dwóch tygodniu ciągle u nas pada. Niemal bez przerwy. Ciągle jest ciemno.
Jak wiecie, przez większość czasu pracowałam zdalnie, więc mogłam upolować parę fotonów w tzw. Międzyczasie. Teraz to się zmieniło. Nie mam mnie w domu od 9.00 do 17.00. Wychodzę ciemno, wracam ciemno. Nawet weekendy tak mi się układają, że nie mam kiedy zrobić fotek.
Potrzebuję całego słonecznego dnia, żeby zrobić blogowe zapasy, żeby was tak z niczym nie zostawiać na tyle dni :/
Dziś aparat wypluł tylko to, w beznadziejnym sztucznym oświetleniu rano. No ale musiałam :D Operetka przyjechała do mnie wczoraj. Kupiłam ją za grosze na dollsforum. To chyba edycja Roller Maze ( ale głowy nie dam).
Ubrałam ją od razu w ciuszki od Nula :) Generalnie ciuszki szyte na dala bardzo fajnie leżą na monsterkach :)
Spostrzegawczy zauważą, że to już moja druga monsterka. Z nimi jest śmieszka historia, bo ja w ogóle nie umiem się z nimi obchodzić. Nie umiem dać im życia, nie szyję dla nich, nie robię sesji. Traktuję te laleczki bardziej jak... bibeloty :) Lubię na nie patrzeć, wziąć do ręki, poruszać tymi cienkimi rączkami. Patrzenie na ich anorektyczne ciałka sprawia mi przyjemność :)
Uwielbiam jej bliznę i tatuaż <3 Są absolutnie piękne. . Ma natomiast okropne włosy, nie wiem co z nimi zrobić :/
Jak gdzieś jeszcze mi się trafi taka okazja jak ta, to kupię sobie jeszcze Spectrę i Cupid :D