Historia prawdziwa.
To był wtorek. Wtorek 4 marca 2014. Matura próbna z matematyki. Dla klas 2. LO- na nowych zasadach maturalnych. Znaczy dziwadła nazywane "kodowaniem wyniku" i "dużo zadań na ~udowodnij~".
Super świetnie. Miała być sama podstawa. Ale oto moja niezastąpiona nauczycielka od matmy (która uczy mnie, czyli 'mat-hum' i mat-fiz z którym to uczęszczam na lekcje tejże matematyki) wchodzi do naszej mat-owej grupy, która zamierza zdawać rozszerzenie (ale w tamtej chwili pisała podstawę) i oznajmia:
-Hm.Hm. Mam dla was dobrą wiadomość: za dwie godziny piszecie próbne rozszerzenie.
Zgięło mnie.
I tak oto w tenże ww. wtorek 4 marca miałam 7 godzin matematyki, praktycznie pod rząd.
Mózg mi wypaliło. Pisałam od 9.20 do prawie 15.
A potem miałam jeszcze dodatkową lekcje z matmy.
Gdyby ktoś około 14 zapytał się mnie jak się nazywam z dziecięcą szczerością odparłabym "B13" (B13 to mój numer którym musiałam się podpisywać na arkuszu; B, bo klasa "B"; 13, bo numer trzynasty w dzienniku).
W pewnym momencie (kiedy panowało już generalne rozluźnienie namaturalne [bo i tak nikt nic już nie myślał]) odwróciłam się do dziewczyny za mną z prośbą żeby wymyśliła mi literkę z alfabetu, inną od "m" i "n", bo mnie nic nie przychodziło do głowy XDDD
Przez godzine rozmyślałam czemu wynik z rozwiązania jest rozbieżny z wynikiem ze sprawdzenia. I oto po godzinie naszło mnie oświecenie. *uwaga objawiam wam wielką prawdę* Mianowicie:
4x=8 |:4
wcale nie równa się
lecz 2.
Tak, tak. Wiem że was tym zaskoczyłam- większość matury zajęło mi rozwikłanie tego problemu, ale oto niosę wam tą odkrywczą informacje :)
Kiedy ludzie wychodzili po tych 5 godzinach, słyszałam same wesołe głosy(wyszłam jako przedostatnia).
Głosy te mówiły:
'Było zabawnie'
albo 'Może czas zacząć coś robić'
albo 'Hihihi'.
Takie pozytywne komentarze.
A potem dowiedziałam się że mój wynik 12 zrobionych na 16 zadań jest całkiem pozytywny (żeby nie rzec 'wybitny'). Cóż.... mat-hum też może :3
A potem (jak już wspomniałam) miałam jeszcze godzine dodatkowej matmy ^^" Hehe. Było zabawnie w ten wtorek 4 marca.
Generalnie nie znam jeszcze wyników ani próbnej podstawy ani rozszerzenie. Jestem w miare dobrej myśli, a nawet jeśli nie będzie zniewalająco- nie łamie się: mam jeszcze 1,5 roku to właściwej matury.
To tez nie tak że chce wam pokazać jaka jestem biedna czy coś. Od tego mi daleko: wzięłam to rozszerzenie z matmy i musze je ciągnąć. No przecież teraz sie nie poddam do cholery. Przynajmniej taki mam plan.
Chciałam was tylko przytoczyć pare zabawnych sytuacji z mojego codziennego życia, a także przykładów mojego roztrzepania. No nie mogłam tego nie zrobić.
A co z tym Pitagorasem?
Coż...
Otóż po 7 godzinach matematyki (z jedną przerwą 30 minutową i jedną godzinną) doszłam do wniosku że jeżeli Pitagoras codziennie siedział nad tym przedmiotem (aczkolwiek to raczej w jego czsach przedmiot nie był- chyba że rozmyślań) to wcale a wcale nie dziwie mu sie że doszedł do wniosku że świat jest zbudowany z liczb. Że zasadą świata jest liczba. Że wszystko można zapisac liczbą. Ba nawet nie moge wyjść z podziwu że nikt wcześniej przed nim na to nie wpadł.
Tak czy siak jest dowód na jego teorię- ten dowód w tym momencie pisze tego posta.
Ten dowód nazywa się B13.
Przepraszam za tak bardzo nie-lalkowy post. Spokojnie mam nowe zdjęcia w tygodniu można sie czegoś spodziewać :)
Ask | Tumblr