Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rower. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rower. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Koła roweru kręcą się

Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma górami, na największym zadupiu, jakie możecie sobie wyobrazić, mieszkała mała dziewczynka. Jej rodzice nie mieli samochodu, a w zasadzie był czas, że mieli, ale niezbyt długo. Dlatego dziewczynka, jak i wszyscy członkowie jej rodziny wszędzie przemieszczała się rowerami. Pierwszy rower dziewczynka miała w wieku 7 lat i do dziś pamięta, jak podczas dziewiczej przejażdżki wpadła w krzaki za bramą. Potem były inne składaki, czy damki, w porywach pożyczony od siostry "góral". Gdziekolwiek chciała się dostać - do szkoły, kościoła, na przystanek autobusowy, jechała bicyklem 4 km w jedną i 4 w drugą stronę. Czy śnieg, czy wiatr, czy inna zawierucha, ona z uporem maniaka kręciła kolejne kilometry, ze zliczeniem których dziś nawet Endomondo miałoby problem. Dzięki temu zachowywała nienaganną sylwetkę i świetną kondycję. Aż przyszedł czas przeprowadzki do wielkiego miasta. Rower zastąpiła tramwajem, zdrowe, wiejskie jedzenie - fastfoodami. No i dupa urosła do niemożebnych rozmiarów. Potem wróciła do mniejszego miasta, ale na rower już nie wsiadała, bo po co, skoro jest samochód. Mała dziewczynka dorosła i w pewnym momencie stwierdziła, że czasu to raczej nie zatrzyma i musi coś robić, jeśli nie dla figury, to dla zdrowia. Wtedy przypomniała sobie upojne chwile, kiedy pędziła polnymi drogami, a wiatr rozwiewał jej włosy. Pewnego razu rodzina zapytała się, co chce dostać na wyznaczające kres pewnej epoki urodziny, powiedziała, że rower. Zmobilizowani najbliżsi złożyli się i mimo przeszkód, dziewczyna kupiła wreszcie wymarzony bicykl. Ma aluminiową ramę, koszyk, przerzutki i dynamo w piaście (cokolwiek to znaczy). Dawno temu dziewczynka oglądała miniserial produkcji francuskiej, Błękitny rower. Jej maszyna nie mogła być w innym kolorze. I znów panienka (no teraz to już przesadziłam!) kręci kilometry i czuje wiatr we włosach. Za sobą ma też pierwsze muchy w zębach. I czuje się lepiej i lepiej wygląda. Z tej bajki morał taki mamy - by być szczęśliwszym, na rower wsiadamy!