Nie robiłam w tym roku żadnych
podsumowań. Jakoś się nie zebrało… Obiecałam jednak kiedyś jedno takie, więc
oto ono – książki, które przeczytałam w 2016 roku (wiem, wiem, że czas podsumowań dawno się skończył i teraz już wszyscy odliczają czas do wiosny...). Planowałam przeczytać przynajmniej jedną
pozycję w miesiącu. Udało się prawie podwoić ten wynik. Wiem, że wiele z Was
czyta dużo więcej, ale uważam, że w mojej sytuacji rodzinno-zawodowej to
naprawdę niezły wynik. Wśród tych lektur
zdarzyły się wspaniałe, cudowne, poruszające, skłaniające do refleksji, ale też
zwykłe zabijacze czasu i jedna miernota tak podła, że nie wiem nawet, dlaczego
doczytałam ją do końca.
|
Na zdjęciu książki już przeczytane oraz te do przeczytania. Na samym dole zakładka od Holly |
Dla tych, którym nie chce się czytać moich refleksji na
temat przeczytanych książek na końcu zamieszczam ich listę z ocenami w skali
1-10. Może będzie to dla Was wskazówką czytelniczą. A może z wieloma moimi
ocenami się nie zgodzicie. Zapraszam!
Równo rok temu sięgałam drugi raz po
„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” Stiega Larssona, pierwszą część serii
Millenium. Oczywiście nie muszę nikomu przybliżać fabuły. Jestem ogromną fanką
tej serii. W końcu to klasyka! Podobała mi się także kontynuacja Millenium, o
której pisałam
TUTAJ.
Kolejna była ta miernota totalna o wdzięcznym i wiele
mówiącym tytule „Hieny cmentarne”. Pozwólcie, że nie będę nic więcej wspominać
na ten temat…
Po tak dobijającym „dziele” przyszła kolej na coś, za co
zabierałam się od lat. Jeszcze, kiedy byłam nastolatką moja mama kupiła serię o
dzieciach ziemi autorki J. M. Auel. Odstraszał mnie mały druk. W końcu jednak
udało mi się sięgnąć po dwa pierwsze tomy, „Klan niedźwiedzia jaskiniowego”
oraz „Dolinę koni”. Muszę przyznać, że to było dość ciekawe doświadczenie.
Spotkałam się z wieloma opiniami na temat tej sagi, nawet i takimi, że to
fantasy. Ja uważam, że oczywiście główna bohaterka nie mogła być Einsteinem
swoich czasów, że czasami bywało nudno, ale generalnie warto było sięgnąć po te
książki. To przede wszystkim ogromne źródło wiedzy o faunie i florze epoki
kamienia łupanego, o społeczności neandertalczyków i pierwszych homo sapiens,
ich zwyczajach i wierzeniach. Oczywiście większość to tylko domysły autorki,
ale oparte na ogromnym aparacie badawczym. W planach mam przeczytanie kolejnych
części.
Czekając na wymarzone wakacje w
Bieszczadach sięgnęłam po „Wariatkę z Komańczy” Marii Nurowskiej. Nigdy nie
byłam fanką takiego rodzaju literatury i ta książka mnie raczej nie przekonała.
Choć problemy w niej poruszane są ważne, a sama historia ciekawa i dotykająca
ważnych kwestii, to uważam, że całość została mocno spłycona. Czułam niedosyt
po odłożeniu tej książki na półkę. Podobała mi się za to propozycja innej
polskiej autorki, Olgi Rudnickiej, „Lilith”. Sama fabuła dość banalna i
przewidywalna, ale nie wątki demoniczne są tu najważniejsze, a pewien
przerażający fakt. Nie jest istotne, czy wierzymy w okultyzm, głosy w głowie
szaleńców. Jeśli zbierze się wystarczająco duża liczba osób, która podchwyci
jakąś ideę, uwierzy w nią, to nawet najbardziej absurdalne i straszne historie
mogą uczynić realnymi. Poprzez swoje działania i wiarę sprawiają, że zło w
najczystszej postaci przechadza się między nami. Nie wiem, czy udało mi się
przekazać Wam to w zrozumiały sposób, ale w najprostszych słowach mogę
podsumować to tak, że fanatyzm w jakiejkolwiek sferze jest nie tylko niezdrowy,
ale wręcz morderczy. O tym traktuje też
kolejna książka po jaką sięgnęłam,
„Jeden z nas. Opowieść o Norwegii”. Była to najbardziej wstrząsająca książka,
jaką czytałam, nie tylko w 2016 roku, ale i w całym moim życiu. Szerzej pisałam
o niej
TUTAJ. Do dziś nie mam pojęcia, co sprawia, że tacy ludzie jak Brevik
pojawiają się na świecie, w jakim trafiają tu celu, co nimi kieruje… To po
prostu dla mnie nie pojęte.
Musiałam po
tej książce odpocząć i zająć głowę czymś banalnym. Sięgnęłam po „Barwy
miłości”. Druga i zarazem ostatnia część cyklu mocno nawiązującego do
osławionego Greya. Jeśli lubicie coś takiego, co polecam. Idealna książka, przy
której mózg może sobie odpocząć.
Gdzieś
w połowie roku nastąpił w moich czytelniczych wyborach zwrot w stronę fantasy.
I to jakiego?! Polskiego! Z wielkimi oczekiwaniami sięgnęłam po „Idż i czekaj
mrozów” Marty Krajewskiej. To bardzo ciekawa lektura, o której pisałam już
TUTAJ. Z
niecierpliwością czekam na kolejny tom serii. Książka ta zmotywowała mnie do
sięgnięcia po inne pozycje gatunku. Na liście pojawiły się „Wierni wrogowie” i
„Polowanie na nekromantę” Olgi Gromyko. Uwielbiam cykl o wiedźmie Wrednej, więc
z przyjemnością przeczytałam i te książki.
Dość
napisałam już o „Hardej” i „Królowej” Elżbiety Cherezińskiej.
Wspomnę jedynie, po raz kolejny, że to jedne z najwspanialszych książek, po
jakie było mi dane sięgnąć w ostatnim czasie. Oczywiście planuję przeczytać
inne książki tej autorki.
Świetną
lekturą okazały się także „Szeptucha” oraz „Noc Kupały” Katarzyny Bereniki Miszczuk.
Bardzo ciekawa fabuła oparta na koncepcji alternatywnej historii Polski, w
której Mieszko I nie przyjmuje chrztu i w XXI wieku Polska jest krajem na
wskroś pogańskim. Służba zdrowia jest w dużo lepszej kondycji, niż w
rzeczywistości, a na pierwszym froncie przed lekarzem rodzinnym są szeptuchy,
kobiety szanowane i posiadające potężną wiedzę, jednakże nie wystrzegające się
okrutnie współczesnych chwytów marketingowych. Także oczekuję na kontynuację.
Jeśli zostaniemy jeszcze na chwilę w słowiańskich klimatach, to polecę Wam
kolejną książkę. To „Władca wilków” J. Cervaka. Ciekawa, trochę w klimacie
filmu o Volkodavie. Dla fanów fantasy. Wspomnę jedynie, że trup ściele się
gęsto, a autor chyba nie do końca zdrowo interesuje się dekapitacją.
Brutalnie
wróciłam do rzeczywistości przy kolejnej lekturze – „Złodziejka książek”.
Bardzo wzruszająca i skłaniająca do refleksji książka o przyjaźni, nienawiści i
stracie.
Polecam Wam też wywiad rzekę z Maleńczukiem pod tytułem „Chamstwo w
państwie”. Ciekawe, choć mocno przerysowane, czasami niespójne spojrzenie
artysty na współczesną Polskę.
„Ogród Kości” Tess Geritsen to natomiast fajna
książka na zabicie czasu. Rzecz o handlu ciałami w celach naukowych w
XIX-wiecznym Bostonie, która ma swoje
reperkusje w czasach współczesnych.
Na
przełomie listopada i grudnia sięgnęłam po kontynuację Harrego Pottera. Pozycja
obowiązkowa dla fanów nie najmłodszego już czarodzieja. Jeśli ciekawiło Was, czy dzieci Tego, Który Przeżył z równym zaangażowaniem będą pakować się w kłopoty, to koniecznie sięgnijcie po tą pozycję.
Koniec roku upłynął mi
dość mrocznie za sprawą ostatniej części serii Nevermore Kelly Creagh,
„Otchłań”. Z jednej strony typowe paranormal romance dla nastolatków. Z drugiej - opowieść czerpiąca z życia i
twórczości Edgara Allana Poe garściami i przez to o wiele bardziej głęboka, niż
inne książki gatunku. Z resztą co ja Wam będę ściemniać! Po prostu podobał mi się wątek Isobel i Varrena, dla których miłość jest silniejsza niż śmierć. Gdzieś w głębi serca bardzo chciałabym w to wierzyć...
I na tym by się
moja lista skończyła. Zarówno sobie, jak i Wam życzę, by ten rok obfitował w
same dobre tytuły i ciekawe historie! Osobiście zaplanowałam sobie przeczytanie kilku pozycji naukowych. Jakoś mi się zatęskniło za studenckimi czasami. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy!
1. Mężczyźni,
którzy nienawidzą kobiet, S. Larson - 9
2. Hieny
cmentarne – minus 1200
3. Klan
niedźwiedzia jaskiniowego, J. M. Auel - 7
4. Wariatka
z Komańczy, M. Nurowska - 5
5. Lilith,
O. Rudnicka - 6
6. Jeden
z nas. Opowieść o Norwegii - 10
7. Co
nas nie zabije, Lagerkrantz - 8
8. Dolina
koni, J. M. Auel - 7
9. Barwy
miłości - 4
10. Idź
i czekaj mrozów, M. Krajewska - 8
11. Wierni
wrogowie, O. Gromyko - 7
12. Polowanie
na nekromantę, O. Gromyko - 7
13. Harda,
E. Cherezińska - 10
14. Szeptucha,
K. B. Miszczuk - 8
15. Noc
Kupały, K. B. Miszczuk - 8
16. Władca
wilków, J. Cervanak - 6
17. Złodziejka
książek, M. Zusak - 8
18. Chamstwo
w państwie, M. Maleńczuk - 7
19. Królowa,
E. Cherezińska - 10
20. Ogród
kości, T. Geritsen - 5
21. Harry
Potter i przeklęte dziecko – z sentymentu 9
22. Nevermore.
Otchłań, K. Creagh - 8