Miało być w poniedziałek. Tydzień temu... Dużo się dzieje, jak zawsze. Z resztą patrząc na to, co się dzieje w naszym kraju, to jakoś mi tak nie bardzo świątecznie. W myśl zasady jednak, że mój blog nie jest miejscem dyskusji politycznych oraz z nadzieją, "że jeszcze będzie normalnie", skusiłam się, by coś tam naskrobać.
Na początek bombki. W tym roku zachorowałam na te o wyglądzie metalu. Niestety nie miałam czasu, żeby biegać za tymi preparatami, które idealnie udają mosiądz, czy inne żelastwo. Bombki ze styropianu pomalowałam na czarno, a później gąbeczką na srebrno. Na początek przykleiłam bawełnianą, koronkową tasiemkę. Malowałam w ten sposób drewniane świeczniki kilka lat temu i wtedy się sprawdziło. Teraz także.
Przy okazji jedna z bombek powstała na zamówienie.
W jednym z marketów kupiłam dzwoneczki. Cały słoik! Zrobiłam więc sobie wianuszek, który podobał mi się już rok temu. I jeszcze jeden malutki. A co!
Powstały także choinki. Mój najwspanialszy na świecie Mąż wymyślił do nich podstawki z poliwęglanu. Nóżka do drzewka zrobiona jest z pałeczek do chińszczyzny. Wykrój według wzoru Elen Kogan.
Na koniec szydełkowe aniołki i gwiazdka, które dostałam od mojej kochanej cioci Irenki. Takie delikatne i lekkie! Pięknie prezentują się na choince!
Świąteczne drzewko już stoi. Wczoraj wieczorem ubraliśmy choinkę w gronie rodzinno-przyjacielskim. Wcześniej byliśmy na wigilii na naszym rynku. No cóż... za tydzień będziemy już biesiadować.
Miłego tygodnia i radosnego oczekiwania Wam życzę!