Tak sobie pomyślałam, że trochę nudnawo się zrobiło, w kółko ubranka i ubranka i to jeszcze na pulisię (nic nie poradzę, że tak ją straszliwie uwielbiam), i to jeszcze bluzyyyy... Jest więc szybka zmiana tematu, póki w miarę pamiętam co i jak i mogę z grubsza opisać.
Mój pierwszy tutorial łaaaaaaał :D brawa, tłum szaleje... i falaaaaaa :D
Nooom widziałam, nikt nawet ręką nie machnął ;) ale oj no dobra.
No więc.
Dawno dawno temu, w zamierzchłych czasach zwanych "urlop vel wakacje" nagromadziłam bądź zakupiłam bądź wyprosiłam za darmochę takie oto suweniry (to część, cięższa reszta jest na pozostałych zdjęciach). zeszyt z listkiem dla pokazania wielkości tablicy kartonowej, która po lewej stronie ma tabliczkę mnożenia (buahahaha zepsutą albowiem ktoś się machnął przy mnożeniu przez 2. DWA. ja zrozumiałabym 8, 9, no ale DWA?????) oraz jakieś słówka po angielsku typu zwierzaczki kolory dni tygodnia etc. Zanabyte w chińtkim za 3 zł, genialne twarde i megasztywne. Żebym nie potrzebowała do ścian, to na bank byłyby mebelki z nich. Okleiny w budowlanym, 3,5o za pół metra, posępiłam 10 cm i mnie pokarało potem. Brystol wiadomo. Narzędzia wiadomo. Szpatułki kupiłam w medycznym, można przez neta, ale można i taniej, wyciąć co trzeba z kartonu bo to tylko kilkanaście sztuk ze setki potrzebne. Ewentualnie mogę odsprzedać swoje, mam w nadmiarze jakieś jeszcze 70 kilka ;)
Etap pierwszy czyli oklejanie okleiną i brystolem - chyba nie muszę tłumaczyć, zresztą po drugiej stronie okleiny jest tadaaaaam instrukcja obsługi :)
W równie prosty sposób zrobiłam ściankę z brystolu, używając taśmy dwustronnej przykleiłam go na brzegach do tablicy. Trzyma się, w razie Wu będzie łatwo wymienić. Foci nie ma, jest później z całością. Widać gdzie mnie pokarało.
Etap drugi czyli boazeria.
Użyłam kawałka kartonu po telewizorze, ze wszystkich zgromadzonych w domu ten miał odpowiednią długość i nie łamał się jak złodziej na torturach.
Wycinałam na długość ściany plus zapas. Moja rada - pomalujcie od razu literki na biało, albo oklejcie, albo użyjcie po prostu białego kartonu. Pomalowanie tych literek moimi farbkami to była ma-sa-kra. Przebijały przez kilkanaście warstw, każda kolejna rozmazywała poprzednią, wszystkich świętych wezwałam przy tej robocie...
Patyczki do szaszłyków - pomagają utrzymywać równe odstępy między szpatułkami przy klejeniu. Kleimy szpatułki. Patyczków nie. Po wystygnięciu kleju patyczki usuwamy i używamy dalej. Jedyne patyczki przyklejone są na samym początku i na samym końcu "boazerii". Ładnie wykańczają brzydki brzeg.
Klejenie pistoletem na gorący klej. Radzę zasłonić nogi ręcznikiem i ogólnie uważać, nie używać za dużo na zasadzie "im więcej dam tym lepiej złapie" - nie. Im więcej daam tym więcej wylezie po bokach albo zrobi bułę bo klej też ma swoją masę i objętość, to nie szkolne g*wienko (w niebieskiej tubce btw), co się nadaje wyłącznie do klejenia bibułki. Na przyklejenie wszystkich szpatułek zużyłam niecałą laskę kleju.
Tak to wygląda gotowe, przed malowaniem. Próbowałam akwareli i plakatówek. Plakatówki lepsze ofc. Generalnie im mniej wody potrzebuje farba tym lepiej, nadmiar rozpulchnia karton pod spodem oraz wypacza szpatułki. Tyle zaobserwowałam. Zresztą rozcieńczona farba kryje mniej, lepiej wcześniej popróbować na dwóch, trzech patyczkach jak to idzie. Można oczywiście profesjonalnie, akrylem do drewna lub uniwersalną jakąś ale ma być po kosztach to jest. Plakatówki miałam jeszcze z czasów szkoły podst. i kółka plastycznego (czyli jakieś dobre 15 lat ale dały radę :D). Pędzelki się nie zachowały, więc używałam takiego do malowania oczu. Nosooo. I tak go nie używałam ;) Zresztą pędzelek to pędzelek, wszystkie są takie same i do tego samego służą.
Etap trzeci - podstawa do dioramy. Kawał dechy dostałam za uśmiech w markecie budowlanym, podobno na tym przywożone są paczki z panelami. Takie po prostu nierozcięte panele. Ciężkie strasznie. kawał 120 x 120 cm, ledwo to do domu z siostrą przytachałam. Mąż pociął na kawałki. Jeden z nich służy tu za podstawę, zresztą robił roboczo za prototyp dioramkowy już na blogasku wcześniej.
Co dalej - listewki sklepowe do wykańczania mebli itp. Najcieńsze jakie u się znalazłam, sztuk dwie. Przycięte na odpowiednie długości (i wcale nie widać tych wystających końców, wcale a wcale), przyklejone wzdłuż zewnętrznej krawędzi, oraz na zdjęciu widać przymiarkę do drugiego rzędu, wewnątrz. Odstęp między listewkami zewn. a wewn. docelowo jest na tyle tylko, żeby móc wsunąć między nie oklejoną wcześniej brystolem tablicę, czyli po prostu ścianę. Krótka listewka na prawym boku, już bez wewnętrznej (chociaż można i się zrobi z tego roombox a nie diorama) robi za wspornik dla podłogi, którą kładziemy na wierzchu, albowiem jest wystarczająco dużo miejsca na listewkach, żeby się spokojnie oparła i nie zlatywała. Nie zlatuje i leży poziomo właśnie dzięki temu wspornikowi.
Gotowa boazeria po wyschnięciu farbek.
Tu już z wykończoną górą i dołem. Przykleiłam na gorąco klejem kolejne kawałki listewki ozdobnej, do szpatułek. Ponieważ karton, którego użyłam do podstawy tu, był gruby, została mi nieestetyczna dziura pomiędzy drewienkiem a brzegiem kartonu. Nie mam tego na zdjęciach ale
ale mam to:
Nakleiłam, znów klejem na gorąco, wycięty z brystolu pasek, żeby w miarę zakryć i wyrównać ten okropny brzeg. Brystol szary był, wymagał malowania, jak również listewki, na biało. Trochę się pokrzywił od tego niestety, widać na zdjęciach, że nie jest to powierzchnia idealnie równa, ale na chwilę obecną wystarcza mi to, następną zrobię na cieniutkim kartonie.
Wydaje się, że tego klejenia jest masę, ale na całość, na wszystko wszystko, zużyłam 3,5 laski kleju.
Spodziewałam się więcej, ale jak pisałam już - rozsądne dawkowanie wystarcza :)
Ostatnie zdjęcie całości. Boazeria jest ruchoma, po prostu opieram ją o ścianę i jest, nie chcę - mam gołą szarą powierzchnię. Mam jeszcze plany na turkusową ścianę, materiały też, gorzej z czasem.
Oraz plany na kolejną boazerię, tym razem całą z kartonu.
Tyle chyba z mojej strony. Jeśli coś pominęłam - dajcie znać :)
APDEJT
Wszystko jest składane, mieści się spokojnie za biurkiem, łóżkiem (u mnie), w szafie czy gdziekolwiek jest jakaś wąska przestrzeń ;) Nie musi, choć może, ale nie musi, być trzymane w stanie jak na zdjęciu, szczerze nie mam na to miejsca i rozkładam ją wyłącznie na tą godzinę do zdjęć. Musi być przede wszystkim wygodnie ;)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tutoriale. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tutoriale. Pokaż wszystkie posty
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Popular Posts
-
Mija czas, płynie czas, czas pogania stale nas... sianananana tralalalalaaaaaa jak śpiewają Bolek i Lolek :) Kolejny przerywnik w szyciow...
-
Pisane dnia 10 czerwca roku pańskiego 2015. Żeby było na świeżo po całej tej imprezie :) Przecież to proste. Chcesz się czegoś dowiedzi...
-
Szyję, żyję, choruję, udzielam się rodzinnie i towarzysko, ale o tym innym razem. Mam masę roboty przy wykańczaniu zrobionych sukienek. T...
-
Ostatki czyli ostatnie już sztuki zrobionych sukienek. Więcej nie mam, słowo ;) Ale znów - jeśli teraz ich nie wrzucę, to już raczej ...
-
A co. Zaciesz mam to się dzielę, podobno radość to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli ;) Szyło się... Rudzielec mój b...
-
Wczoraj... Był pięknie bury, cudownie zimny i absolutnie obłędnie ponury poranek, a właściwie to późny poranek tak przed lunchem. Tarzała...
-
Trwało to cały weekend, tempo miałam zabójcze, ale w końcu jest. Spam tego, co uszyłam, czyli 9 bluz + 4 wcześniejsze :) powtarzają się, ale...
-
bo zachciało mi się, a właściwie zapotrzebowało - poduszki na szpilki. Szybki look w sieciunię i oto spośród wielu zwierzątek, owoców i zwyk...
-
Jak to jest, cokolwiek dobrego powiem głośno, zaraz się odwraca. Cokolwiek pochwalę, zaraz się psuje, cokolwiek zaplanuję - w 24 godziny sta...