Mija czas, płynie czas, czas pogania stale nas... sianananana tralalalalaaaaaa jak śpiewają Bolek i Lolek :)
Kolejny przerywnik w szyciowych postach, dziś, zgodnie z tytułem, przedstawię moje dwie słodziaszcze dziewczynki.Naczekały się, odkąd są u mnie dzieć mój już zdążył je obcałować, obściskać, ukochać - obecnie to codzienny poranny rytuał wręcz, potem lalki wracają na półkę a dzieć do autek, oraz nauczył się mówić "mama POKA!!!! mama NECIEK" :D
Przysięgłabym, że minęły co najmniej dwa miesiące od tego momentu, obstawiałam prawie trzy, bo gdzieś tak na początku wakacji chyba, ale że to akurat mogłam sprawdzić, to sprawdziłam i zonk. Minęły 3 tygodnie. O.O
Trzy tygodnie temu, dzięki Lacrimie z lalkowego forum, przyjechały do mnie prosto z aliexpress dwie Disney Animators, w wersji 12 calowej :) Pocahontas oraz Dzwoneczek. Lacrimie bardzo pięknie dziękuję, mam nadzieję, że kiedyś jakoś Ci się za to odwdzięczę :)
Oglądałam je już długi czas, na fali dużej Belli będąc, ale w Polsce, a przynajmniej na allegro, dostępne są tylko trzy dziewczynki i akurat te niespecjalnie mi podchodzą. Chciałam Dzwoneczka, bo duża w rozpuszczonych włosach ma zostawione specjalne miejsce w moim lalkostanie i w serduszku ;) i chciałam też Pocę, podobna sytuacja, a skoro już jedną zamawiam, to dlaczemu nie dwie? I oto są.
Panienki zamykają mój obecny lalkostan, obecny bo spodziewam się w najbliższych tygodniach jeszcze jednego gościa ale tu trzeba trzymać kciuki, coby wszystko poszło śpiewająco-grająco, oraz przemyśliwam nad kupnem gdzieś kiedyś za coś kilku innych, jak to chyba ma miejsce u większości lalkowchłoniętych a w tym przypadku nie znasz dnia ani godziny :) Ale ad rem.
Ciekawa byłam głównie, jak się ma zmniejszenie wielkości lalki do zachowania wyglądu. Czy promozdjęcia z ali są prawdziwe, czy to fotoszop i dostanę klona - maszkarona. A jeśli miałyby być prawdziwe, to chciałam też mieć te lalki, które podobają mi się bardzo a nie tylko średnio, a których raczej nie kupię w dużym rozmiarze (na razie ;))
Mogę oficjalnie teraz powiedzieć, że mimo iż to nieoryginalne disnejowskie produkcje, ani też nieklonowane bezpośrednio z disnejek, bo takich nie ma, to buzie są zrobione bardzo ładnie, to odwzorowane, zmniejszone buzie dużych lalek. Może niekoniecznie zachowana kolorystyka ale przecież od czego jest repaint :)
Pamiątkowe zdjęcie dla pokazania wielkości, każdy sobie może porównać z tą lalką, którą ma :)
Ubranka, w których przyszły - Poca nie miała butów, zresztą na promo też ich nie ma i po lesie też w papuciach nie pomykała. Dzwoneczek w małej wersji nie ma skrzydełek. Sukienki zapinane na rzepy na plecach, Poca ma pseudoskórkę a Dzwoneczek sztywne plastikowate coś. Sukienki Basi i Sherry moja produkcja nie chińska :)
Włosy wiązane przezroczystymi gumeczkami, Poca ma kilka kitek, Dzwoneczek cuś uplątane na głowie, kok to nie jest no ale trzyma włosy w niesplątanym stanie.
Śliczna jest mimo tych dziwacznych fioletów w oczach i na ustach
Jak da się zauważyć na zdjęciach - Dzwoneczek ma sporo większą głowę od Poki. Tłumaczę sobie to tylko jednym, na podstawie zresztą internetowych wiadomości. Wynika to (moim zdaniem!) z tego, że duża Dzwoneczek też ma nieco większą głowę od reszty dziewczyn i ktoś, kto robił mniejsze wersje zachował tą różnicę. Osoba, która ma Dzwoneczka w domu na pewno potrafi potwierdzić bądź obalić moją tezę :)
Artykulacja prawie zerowa, podnoszą ręce do góry, w bok już nie - a duże tak. Nogi mogą rozkraczyć tak jak duże. Głowa chodzi na boki, do góry już nie.
Fotki porównawcze ciałek
Wisienka na torcie - focia pamiątkowa Disney Animators 16' vs Disney Animators 12'
Cieszę się bardzo, że je mam, są absolutnie urocze i słodkie i zamierzam wyprodukować im kiedyś kiedyś tonę słodziaszczych sukieneczek, bluzeczek, portków i inszej bielizny. Zaraz jak tylko obszyję Bellę, bo kolejka po ubranka na razie ciągle długa :D
Uf. Mam to za sobą :) Jak widać na wszystko znajdzie się odpowiednia wolna chwila, jak się nie da teraz to za tydzień, albo za miesiąc...
wtorek, 22 września 2015
czwartek, 17 września 2015
Tutorial nr 1 - jak zrobić dioramę - po mojemu
Tak sobie pomyślałam, że trochę nudnawo się zrobiło, w kółko ubranka i ubranka i to jeszcze na pulisię (nic nie poradzę, że tak ją straszliwie uwielbiam), i to jeszcze bluzyyyy... Jest więc szybka zmiana tematu, póki w miarę pamiętam co i jak i mogę z grubsza opisać.
Mój pierwszy tutorial łaaaaaaał :D brawa, tłum szaleje... i falaaaaaa :D
Nooom widziałam, nikt nawet ręką nie machnął ;) ale oj no dobra.
No więc.
Dawno dawno temu, w zamierzchłych czasach zwanych "urlop vel wakacje" nagromadziłam bądź zakupiłam bądź wyprosiłam za darmochę takie oto suweniry (to część, cięższa reszta jest na pozostałych zdjęciach). zeszyt z listkiem dla pokazania wielkości tablicy kartonowej, która po lewej stronie ma tabliczkę mnożenia (buahahaha zepsutą albowiem ktoś się machnął przy mnożeniu przez 2. DWA. ja zrozumiałabym 8, 9, no ale DWA?????) oraz jakieś słówka po angielsku typu zwierzaczki kolory dni tygodnia etc. Zanabyte w chińtkim za 3 zł, genialne twarde i megasztywne. Żebym nie potrzebowała do ścian, to na bank byłyby mebelki z nich. Okleiny w budowlanym, 3,5o za pół metra, posępiłam 10 cm i mnie pokarało potem. Brystol wiadomo. Narzędzia wiadomo. Szpatułki kupiłam w medycznym, można przez neta, ale można i taniej, wyciąć co trzeba z kartonu bo to tylko kilkanaście sztuk ze setki potrzebne. Ewentualnie mogę odsprzedać swoje, mam w nadmiarze jakieś jeszcze 70 kilka ;)
Etap pierwszy czyli oklejanie okleiną i brystolem - chyba nie muszę tłumaczyć, zresztą po drugiej stronie okleiny jest tadaaaaam instrukcja obsługi :)
W równie prosty sposób zrobiłam ściankę z brystolu, używając taśmy dwustronnej przykleiłam go na brzegach do tablicy. Trzyma się, w razie Wu będzie łatwo wymienić. Foci nie ma, jest później z całością. Widać gdzie mnie pokarało.
Etap drugi czyli boazeria.
Użyłam kawałka kartonu po telewizorze, ze wszystkich zgromadzonych w domu ten miał odpowiednią długość i nie łamał się jak złodziej na torturach.
Wycinałam na długość ściany plus zapas. Moja rada - pomalujcie od razu literki na biało, albo oklejcie, albo użyjcie po prostu białego kartonu. Pomalowanie tych literek moimi farbkami to była ma-sa-kra. Przebijały przez kilkanaście warstw, każda kolejna rozmazywała poprzednią, wszystkich świętych wezwałam przy tej robocie...
Patyczki do szaszłyków - pomagają utrzymywać równe odstępy między szpatułkami przy klejeniu. Kleimy szpatułki. Patyczków nie. Po wystygnięciu kleju patyczki usuwamy i używamy dalej. Jedyne patyczki przyklejone są na samym początku i na samym końcu "boazerii". Ładnie wykańczają brzydki brzeg.
Klejenie pistoletem na gorący klej. Radzę zasłonić nogi ręcznikiem i ogólnie uważać, nie używać za dużo na zasadzie "im więcej dam tym lepiej złapie" - nie. Im więcej daam tym więcej wylezie po bokach albo zrobi bułę bo klej też ma swoją masę i objętość, to nie szkolne g*wienko (w niebieskiej tubce btw), co się nadaje wyłącznie do klejenia bibułki. Na przyklejenie wszystkich szpatułek zużyłam niecałą laskę kleju.
Tak to wygląda gotowe, przed malowaniem. Próbowałam akwareli i plakatówek. Plakatówki lepsze ofc. Generalnie im mniej wody potrzebuje farba tym lepiej, nadmiar rozpulchnia karton pod spodem oraz wypacza szpatułki. Tyle zaobserwowałam. Zresztą rozcieńczona farba kryje mniej, lepiej wcześniej popróbować na dwóch, trzech patyczkach jak to idzie. Można oczywiście profesjonalnie, akrylem do drewna lub uniwersalną jakąś ale ma być po kosztach to jest. Plakatówki miałam jeszcze z czasów szkoły podst. i kółka plastycznego (czyli jakieś dobre 15 lat ale dały radę :D). Pędzelki się nie zachowały, więc używałam takiego do malowania oczu. Nosooo. I tak go nie używałam ;) Zresztą pędzelek to pędzelek, wszystkie są takie same i do tego samego służą.
Etap trzeci - podstawa do dioramy. Kawał dechy dostałam za uśmiech w markecie budowlanym, podobno na tym przywożone są paczki z panelami. Takie po prostu nierozcięte panele. Ciężkie strasznie. kawał 120 x 120 cm, ledwo to do domu z siostrą przytachałam. Mąż pociął na kawałki. Jeden z nich służy tu za podstawę, zresztą robił roboczo za prototyp dioramkowy już na blogasku wcześniej.
Co dalej - listewki sklepowe do wykańczania mebli itp. Najcieńsze jakie u się znalazłam, sztuk dwie. Przycięte na odpowiednie długości (i wcale nie widać tych wystających końców, wcale a wcale), przyklejone wzdłuż zewnętrznej krawędzi, oraz na zdjęciu widać przymiarkę do drugiego rzędu, wewnątrz. Odstęp między listewkami zewn. a wewn. docelowo jest na tyle tylko, żeby móc wsunąć między nie oklejoną wcześniej brystolem tablicę, czyli po prostu ścianę. Krótka listewka na prawym boku, już bez wewnętrznej (chociaż można i się zrobi z tego roombox a nie diorama) robi za wspornik dla podłogi, którą kładziemy na wierzchu, albowiem jest wystarczająco dużo miejsca na listewkach, żeby się spokojnie oparła i nie zlatywała. Nie zlatuje i leży poziomo właśnie dzięki temu wspornikowi.
Gotowa boazeria po wyschnięciu farbek.
Tu już z wykończoną górą i dołem. Przykleiłam na gorąco klejem kolejne kawałki listewki ozdobnej, do szpatułek. Ponieważ karton, którego użyłam do podstawy tu, był gruby, została mi nieestetyczna dziura pomiędzy drewienkiem a brzegiem kartonu. Nie mam tego na zdjęciach ale
ale mam to:
Nakleiłam, znów klejem na gorąco, wycięty z brystolu pasek, żeby w miarę zakryć i wyrównać ten okropny brzeg. Brystol szary był, wymagał malowania, jak również listewki, na biało. Trochę się pokrzywił od tego niestety, widać na zdjęciach, że nie jest to powierzchnia idealnie równa, ale na chwilę obecną wystarcza mi to, następną zrobię na cieniutkim kartonie.
Wydaje się, że tego klejenia jest masę, ale na całość, na wszystko wszystko, zużyłam 3,5 laski kleju.
Spodziewałam się więcej, ale jak pisałam już - rozsądne dawkowanie wystarcza :)
Ostatnie zdjęcie całości. Boazeria jest ruchoma, po prostu opieram ją o ścianę i jest, nie chcę - mam gołą szarą powierzchnię. Mam jeszcze plany na turkusową ścianę, materiały też, gorzej z czasem.
Oraz plany na kolejną boazerię, tym razem całą z kartonu.
Tyle chyba z mojej strony. Jeśli coś pominęłam - dajcie znać :)
APDEJT
Wszystko jest składane, mieści się spokojnie za biurkiem, łóżkiem (u mnie), w szafie czy gdziekolwiek jest jakaś wąska przestrzeń ;) Nie musi, choć może, ale nie musi, być trzymane w stanie jak na zdjęciu, szczerze nie mam na to miejsca i rozkładam ją wyłącznie na tą godzinę do zdjęć. Musi być przede wszystkim wygodnie ;)
Mój pierwszy tutorial łaaaaaaał :D brawa, tłum szaleje... i falaaaaaa :D
Nooom widziałam, nikt nawet ręką nie machnął ;) ale oj no dobra.
No więc.
Dawno dawno temu, w zamierzchłych czasach zwanych "urlop vel wakacje" nagromadziłam bądź zakupiłam bądź wyprosiłam za darmochę takie oto suweniry (to część, cięższa reszta jest na pozostałych zdjęciach). zeszyt z listkiem dla pokazania wielkości tablicy kartonowej, która po lewej stronie ma tabliczkę mnożenia (buahahaha zepsutą albowiem ktoś się machnął przy mnożeniu przez 2. DWA. ja zrozumiałabym 8, 9, no ale DWA?????) oraz jakieś słówka po angielsku typu zwierzaczki kolory dni tygodnia etc. Zanabyte w chińtkim za 3 zł, genialne twarde i megasztywne. Żebym nie potrzebowała do ścian, to na bank byłyby mebelki z nich. Okleiny w budowlanym, 3,5o za pół metra, posępiłam 10 cm i mnie pokarało potem. Brystol wiadomo. Narzędzia wiadomo. Szpatułki kupiłam w medycznym, można przez neta, ale można i taniej, wyciąć co trzeba z kartonu bo to tylko kilkanaście sztuk ze setki potrzebne. Ewentualnie mogę odsprzedać swoje, mam w nadmiarze jakieś jeszcze 70 kilka ;)
Etap pierwszy czyli oklejanie okleiną i brystolem - chyba nie muszę tłumaczyć, zresztą po drugiej stronie okleiny jest tadaaaaam instrukcja obsługi :)
W równie prosty sposób zrobiłam ściankę z brystolu, używając taśmy dwustronnej przykleiłam go na brzegach do tablicy. Trzyma się, w razie Wu będzie łatwo wymienić. Foci nie ma, jest później z całością. Widać gdzie mnie pokarało.
Etap drugi czyli boazeria.
Użyłam kawałka kartonu po telewizorze, ze wszystkich zgromadzonych w domu ten miał odpowiednią długość i nie łamał się jak złodziej na torturach.
Wycinałam na długość ściany plus zapas. Moja rada - pomalujcie od razu literki na biało, albo oklejcie, albo użyjcie po prostu białego kartonu. Pomalowanie tych literek moimi farbkami to była ma-sa-kra. Przebijały przez kilkanaście warstw, każda kolejna rozmazywała poprzednią, wszystkich świętych wezwałam przy tej robocie...
Patyczki do szaszłyków - pomagają utrzymywać równe odstępy między szpatułkami przy klejeniu. Kleimy szpatułki. Patyczków nie. Po wystygnięciu kleju patyczki usuwamy i używamy dalej. Jedyne patyczki przyklejone są na samym początku i na samym końcu "boazerii". Ładnie wykańczają brzydki brzeg.
Klejenie pistoletem na gorący klej. Radzę zasłonić nogi ręcznikiem i ogólnie uważać, nie używać za dużo na zasadzie "im więcej dam tym lepiej złapie" - nie. Im więcej daam tym więcej wylezie po bokach albo zrobi bułę bo klej też ma swoją masę i objętość, to nie szkolne g*wienko (w niebieskiej tubce btw), co się nadaje wyłącznie do klejenia bibułki. Na przyklejenie wszystkich szpatułek zużyłam niecałą laskę kleju.
Tak to wygląda gotowe, przed malowaniem. Próbowałam akwareli i plakatówek. Plakatówki lepsze ofc. Generalnie im mniej wody potrzebuje farba tym lepiej, nadmiar rozpulchnia karton pod spodem oraz wypacza szpatułki. Tyle zaobserwowałam. Zresztą rozcieńczona farba kryje mniej, lepiej wcześniej popróbować na dwóch, trzech patyczkach jak to idzie. Można oczywiście profesjonalnie, akrylem do drewna lub uniwersalną jakąś ale ma być po kosztach to jest. Plakatówki miałam jeszcze z czasów szkoły podst. i kółka plastycznego (czyli jakieś dobre 15 lat ale dały radę :D). Pędzelki się nie zachowały, więc używałam takiego do malowania oczu. Nosooo. I tak go nie używałam ;) Zresztą pędzelek to pędzelek, wszystkie są takie same i do tego samego służą.
Etap trzeci - podstawa do dioramy. Kawał dechy dostałam za uśmiech w markecie budowlanym, podobno na tym przywożone są paczki z panelami. Takie po prostu nierozcięte panele. Ciężkie strasznie. kawał 120 x 120 cm, ledwo to do domu z siostrą przytachałam. Mąż pociął na kawałki. Jeden z nich służy tu za podstawę, zresztą robił roboczo za prototyp dioramkowy już na blogasku wcześniej.
Co dalej - listewki sklepowe do wykańczania mebli itp. Najcieńsze jakie u się znalazłam, sztuk dwie. Przycięte na odpowiednie długości (i wcale nie widać tych wystających końców, wcale a wcale), przyklejone wzdłuż zewnętrznej krawędzi, oraz na zdjęciu widać przymiarkę do drugiego rzędu, wewnątrz. Odstęp między listewkami zewn. a wewn. docelowo jest na tyle tylko, żeby móc wsunąć między nie oklejoną wcześniej brystolem tablicę, czyli po prostu ścianę. Krótka listewka na prawym boku, już bez wewnętrznej (chociaż można i się zrobi z tego roombox a nie diorama) robi za wspornik dla podłogi, którą kładziemy na wierzchu, albowiem jest wystarczająco dużo miejsca na listewkach, żeby się spokojnie oparła i nie zlatywała. Nie zlatuje i leży poziomo właśnie dzięki temu wspornikowi.
Gotowa boazeria po wyschnięciu farbek.
Tu już z wykończoną górą i dołem. Przykleiłam na gorąco klejem kolejne kawałki listewki ozdobnej, do szpatułek. Ponieważ karton, którego użyłam do podstawy tu, był gruby, została mi nieestetyczna dziura pomiędzy drewienkiem a brzegiem kartonu. Nie mam tego na zdjęciach ale
ale mam to:
Nakleiłam, znów klejem na gorąco, wycięty z brystolu pasek, żeby w miarę zakryć i wyrównać ten okropny brzeg. Brystol szary był, wymagał malowania, jak również listewki, na biało. Trochę się pokrzywił od tego niestety, widać na zdjęciach, że nie jest to powierzchnia idealnie równa, ale na chwilę obecną wystarcza mi to, następną zrobię na cieniutkim kartonie.
Wydaje się, że tego klejenia jest masę, ale na całość, na wszystko wszystko, zużyłam 3,5 laski kleju.
Spodziewałam się więcej, ale jak pisałam już - rozsądne dawkowanie wystarcza :)
Ostatnie zdjęcie całości. Boazeria jest ruchoma, po prostu opieram ją o ścianę i jest, nie chcę - mam gołą szarą powierzchnię. Mam jeszcze plany na turkusową ścianę, materiały też, gorzej z czasem.
Oraz plany na kolejną boazerię, tym razem całą z kartonu.
Tyle chyba z mojej strony. Jeśli coś pominęłam - dajcie znać :)
APDEJT
Wszystko jest składane, mieści się spokojnie za biurkiem, łóżkiem (u mnie), w szafie czy gdziekolwiek jest jakaś wąska przestrzeń ;) Nie musi, choć może, ale nie musi, być trzymane w stanie jak na zdjęciu, szczerze nie mam na to miejsca i rozkładam ją wyłącznie na tą godzinę do zdjęć. Musi być przede wszystkim wygodnie ;)
wtorek, 15 września 2015
Bluzy na jesień
Dopiero się ogarnęłam po weekendzie ale od razu bardzo i pięknie Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim postem :)) starałam się przy każdej i cieszę się, że i Wam się spodobały :) mam więcej, potrzebuję tylko spokoju i kilku wolnych godzin w ciągu dnia, żeby wszystko pokończyć a z tym niestety jest gorzej i nie wygląda na to, żeby miało się cokolwiek w tym temacie zmienić. Czeka mnie chyba tylko szycie po nocach :)
Koniec narzekania na to, co normalne u każdego ;) dziś Sherry prezentuje zaległe bluzy na sezon jesienno - zimowy, miały być z naprasowankami ale zeszło mi z tym jak ze wszystkim i są bez.
Kolorów się trzeba nieco domyślać, np. ta pierwsza jest soczyście zielono - błękitna a wyszła dziwnie blada (ciekawe czyja wina, moja czy aparatu, hmmm.... ), taka w sam raz dla miłośniczek kucyków pony, tęczy i cukierków :)
Tu ciemny turkus z niebieskim melanżem, lubię ją
Zielono - żółta, pastelowe również dla miłośniczek sweetaśnych ubranek
Różyczki w wersji z krótkim rękawem
Turkus ciemny ze zwykłym niebieskim
I znów turkus z zielonym, chyba najbardziej mi się podoba z tych dzisiejszych miksów obok tej z melanżem.
Kolejnych fafnaście leży w koszyku i czeka na zdjęcia, już niedługo niedługo za dzień dwa lub tydzień ;) ile razy to już powtarzałam i obiecywałam :///
Oraz towarzyszące bluzom spodenki tak na szybko:
Co by tu następne pokazać? Kolejne ciuszki na pullipa, czy na barbie bo popełniłam kilka, czy na Armin, bo też coś tam ma nowego, czy tutka z moją hendmejdową dioramką?
I trzymcie kciuki, oby to co dziś się zaczęło miało szczęśliwy finał niedługo, szczegóły (nie)stety jeśli będzie dobrze :) bo jak nie będzie dobrze to nie będzie czym się chwalić ;) :/
Koniec narzekania na to, co normalne u każdego ;) dziś Sherry prezentuje zaległe bluzy na sezon jesienno - zimowy, miały być z naprasowankami ale zeszło mi z tym jak ze wszystkim i są bez.
Kolorów się trzeba nieco domyślać, np. ta pierwsza jest soczyście zielono - błękitna a wyszła dziwnie blada (ciekawe czyja wina, moja czy aparatu, hmmm.... ), taka w sam raz dla miłośniczek kucyków pony, tęczy i cukierków :)
Tu ciemny turkus z niebieskim melanżem, lubię ją
Zielono - żółta, pastelowe również dla miłośniczek sweetaśnych ubranek
Różyczki w wersji z krótkim rękawem
Turkus ciemny ze zwykłym niebieskim
I znów turkus z zielonym, chyba najbardziej mi się podoba z tych dzisiejszych miksów obok tej z melanżem.
Kolejnych fafnaście leży w koszyku i czeka na zdjęcia, już niedługo niedługo za dzień dwa lub tydzień ;) ile razy to już powtarzałam i obiecywałam :///
Oraz towarzyszące bluzom spodenki tak na szybko:
Co by tu następne pokazać? Kolejne ciuszki na pullipa, czy na barbie bo popełniłam kilka, czy na Armin, bo też coś tam ma nowego, czy tutka z moją hendmejdową dioramką?
I trzymcie kciuki, oby to co dziś się zaczęło miało szczęśliwy finał niedługo, szczegóły (nie)stety jeśli będzie dobrze :) bo jak nie będzie dobrze to nie będzie czym się chwalić ;) :/
piątek, 11 września 2015
Nowe ciuszki pullipowe
Krótko dziś i chyba treściwie. Działam ostatnio, jako że urlop się już skończył to wreszcie jest trochę wolnego czasu :)
Szkolno - jesienny prościutki zestaw w kolorze, który jest ostatnio moim ulubionym i tak mi pięknie leży na Sherry.
Oraz trochę sukienek a właściwie całych zestawów, bo bez nich szycie się nie liczy :) - w każdym zestawie sukienka, halka, pończochy i opaska na głowę:
Do wykończenia mam jeszcze kilka i ciągle coś nowego zaczynam, tylko czasu, czasu więcej...
Musze nadrobić zaległości, jeszcze tyle rzeczy do pokazania jest. A kto spostrzegawczy zauważy że mam podłogę, ścianę i coś a'la boazerię - prawie dioramka :) wszystko moja ręczna robota. Nie jest idealna, ale zawsze to lepsze niż kanapa :) Zdjęcia z procesu tFUrczego też mam, jeśli ktoś by chciał mogę zrobić osobnego posta tutorialka, ale uprzedzam, że to kompletnie nieprofesjonalna robota :)
Pa kurczaczki, wybywamy na weekend do środkowej Polski :)
Szkolno - jesienny prościutki zestaw w kolorze, który jest ostatnio moim ulubionym i tak mi pięknie leży na Sherry.
Oraz trochę sukienek a właściwie całych zestawów, bo bez nich szycie się nie liczy :) - w każdym zestawie sukienka, halka, pończochy i opaska na głowę:
Do wykończenia mam jeszcze kilka i ciągle coś nowego zaczynam, tylko czasu, czasu więcej...
Musze nadrobić zaległości, jeszcze tyle rzeczy do pokazania jest. A kto spostrzegawczy zauważy że mam podłogę, ścianę i coś a'la boazerię - prawie dioramka :) wszystko moja ręczna robota. Nie jest idealna, ale zawsze to lepsze niż kanapa :) Zdjęcia z procesu tFUrczego też mam, jeśli ktoś by chciał mogę zrobić osobnego posta tutorialka, ale uprzedzam, że to kompletnie nieprofesjonalna robota :)
Pa kurczaczki, wybywamy na weekend do środkowej Polski :)
czwartek, 3 września 2015
Moja cudowna Armin...
Jest ze mną już od kwietnia/maja, tak się jednak poskładało, że do teraz czekała na prezentację. Sama nie wiem dlaczego. No ok. Jest jeden ważny powód. Nie chciałam prezentować jej gołej ;) ale w zasadzie to chyba nie jest dobre wytłumaczenie.
Długo by opisywać szczegóły związane z jej wybieraniem, ile osób zamęczyłam pytaniami, porównaniami, o łebek, o rozmiar, o wszystko. Wszystkim dziękuję :) Po walnych, wręcz rodzinnych naradach, wybrałam konkretny rozmiar, model i zamówiłam.
Tadaaam.
Soom Heliot Super Gem (sd rozmiar, całe 65 cm :) ) na kobiecym ciałku, recast :)
Fotki z pierwszego macanka prosto z paczki:
Piękna główka
Pierwszy look w oczka, proszę olać armagedon na stole, jego tam nie ma :)
I już po złożeniu do kupy (tak, kto spostrzegawczy zauważy, że jest późny wieczór... )
takie szybkie porównanie wielkości z pullipem
i sama główka, makijaż by Arszenik obecnie oczyska są ciemnoniebieskie, obcykam przy okazji nowego ciucha
Oraz już spam ubraniowy, koszula nie dla mnie, zamówiona i już na cudnej właścicielce ale Armin jako modelka ma na pamiątkę fotki :)
Chciałam podzielić tego posta na dwie części, ale mam tak dużo różnych zaległych zdjęć, że to nie ma sensu. I tak pisałam go fafnaście razy i kasowałam i nic lepiej mi ten obecny nie wyszedł może krótszy w tekst i bzdury ale znów połowę wykasowałam :)
Armin moja cudna obecnie posiada już swoją sukienkę, ale zdjęcia są niereprezentacyjne całkiem, więc tak czy inaczej będzie się jeszcze pojawiać
Długo by opisywać szczegóły związane z jej wybieraniem, ile osób zamęczyłam pytaniami, porównaniami, o łebek, o rozmiar, o wszystko. Wszystkim dziękuję :) Po walnych, wręcz rodzinnych naradach, wybrałam konkretny rozmiar, model i zamówiłam.
Tadaaam.
Soom Heliot Super Gem (sd rozmiar, całe 65 cm :) ) na kobiecym ciałku, recast :)
Fotki z pierwszego macanka prosto z paczki:
Piękna główka
Pierwszy look w oczka, proszę olać armagedon na stole, jego tam nie ma :)
I już po złożeniu do kupy (tak, kto spostrzegawczy zauważy, że jest późny wieczór... )
takie szybkie porównanie wielkości z pullipem
i sama główka, makijaż by Arszenik obecnie oczyska są ciemnoniebieskie, obcykam przy okazji nowego ciucha
Oraz już spam ubraniowy, koszula nie dla mnie, zamówiona i już na cudnej właścicielce ale Armin jako modelka ma na pamiątkę fotki :)
Chciałam podzielić tego posta na dwie części, ale mam tak dużo różnych zaległych zdjęć, że to nie ma sensu. I tak pisałam go fafnaście razy i kasowałam i nic lepiej mi ten obecny nie wyszedł może krótszy w tekst i bzdury ale znów połowę wykasowałam :)
Armin moja cudna obecnie posiada już swoją sukienkę, ale zdjęcia są niereprezentacyjne całkiem, więc tak czy inaczej będzie się jeszcze pojawiać
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Popular Posts
-
Mija czas, płynie czas, czas pogania stale nas... sianananana tralalalalaaaaaa jak śpiewają Bolek i Lolek :) Kolejny przerywnik w szyciow...
-
Pisane dnia 10 czerwca roku pańskiego 2015. Żeby było na świeżo po całej tej imprezie :) Przecież to proste. Chcesz się czegoś dowiedzi...
-
Szyję, żyję, choruję, udzielam się rodzinnie i towarzysko, ale o tym innym razem. Mam masę roboty przy wykańczaniu zrobionych sukienek. T...
-
Ostatki czyli ostatnie już sztuki zrobionych sukienek. Więcej nie mam, słowo ;) Ale znów - jeśli teraz ich nie wrzucę, to już raczej ...
-
A co. Zaciesz mam to się dzielę, podobno radość to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli ;) Szyło się... Rudzielec mój b...
-
Wczoraj... Był pięknie bury, cudownie zimny i absolutnie obłędnie ponury poranek, a właściwie to późny poranek tak przed lunchem. Tarzała...
-
Trwało to cały weekend, tempo miałam zabójcze, ale w końcu jest. Spam tego, co uszyłam, czyli 9 bluz + 4 wcześniejsze :) powtarzają się, ale...
-
bo zachciało mi się, a właściwie zapotrzebowało - poduszki na szpilki. Szybki look w sieciunię i oto spośród wielu zwierzątek, owoców i zwyk...
-
Jak to jest, cokolwiek dobrego powiem głośno, zaraz się odwraca. Cokolwiek pochwalę, zaraz się psuje, cokolwiek zaplanuję - w 24 godziny sta...