Pisane dnia 10 czerwca roku pańskiego 2015. Żeby było na świeżo po całej tej imprezie :)
Przecież to proste. Chcesz się czegoś dowiedzieć - wklepujesz w wyszukiwarkę, enter i jest. Milionpisiont stron z odpowiedzią na pytanie. Jak masz farta to i wideoinstrukcja się znajdzie, dla opornych, co nie wizualizują opisu. Czyli w tym przypadku dla mnie.
Klocek jest klockiem. Co za tym idzie - ciężar właściwy sobie ma. Co za tym idzie - no niestety pozowanie wychodziło jej średnioniebardzo czyli wcale. Po rozpakowaniu i złożeniu jej (czy wspominałam, że samo zakładanie nóg zajęło mi bite 2 godziny? rąk godzinę? tak, bo się bałam, że jeszcze coś gdzieś złamię i tego to mi nie doślą, bo sama zepsułam, ale okazało się, że trochę siły jednak i ciągnięcia na chama trzeba włożyć ;) ) - jak już pisałam ;) - po złożeniu jej próbowałam postawić klockowatą pannę chociaż w pionie. Udało się, ale drugi raz tej sztuki nie powtórzyła. Od razu za to składała ręce przy tułowiu oraz radośnie majtała nogami we wszystkie strony. Coś co ma stabilność kukiełki teatralnej raczej samo stać nie będzie. Gdzie jej do sztywności stawów pulisi...
Ale że się nacieszyć chciałam, to złożyłam, mimo że w transporcie ukruszyła się noga w kostce i czekałam na nową część, co oznaczało konieczność rozłożenia i złożenia na nowo i powtórki z mordęgi restringu. Ojtam ojtam. Dopytałam, doczytałam, dowiedziałam się, że pozowalność i stabilność lalki poprawi glutowanie stawów za pomocą kleju z pistoletu (hot glue sueding). Obiecałam sobie, że jak przyjdzie nowa nóżka to i to zrobię, no bo kto mi zrobi i dlaczego on skoro to moja lalka :) Noga przyszła w ten poniedziałek, dziś jest środa a wczoraj całe popołudnie i wieczór do 1 w nocy bawiłam się w glutowanie i restring.
Na początek początek - czyli co i skąd. Wystarczy wklepać w gugla hot glue bjd i wyskoczy sporo opisów oraz filmy na jutubie. Kto chce wklepie od razu hot glue sueding i będzie miał jeszcze więcej :) ja otwarłam jakiś pierwszy z brzegu filmik i robiłam mniej więcej jak dziewczyna na nim. ojojoj jakie to się wydawało proste. Może i jest faktycznie nieskomplikowane ale oglądanie tego niestety nie wystarczy, trzeba popraktykować. Co wcześniej wiedziałam? To co piszą również na necie.
- Nie super gorący klej bo uszkodzi żywicę - uprzedzam od razu, że taki super gorący uzyskuje się w superdrogich fachowych branżowych pistoletach, a takie z kolei ciężko dostać w chińskim "wszystko za pisiont", gdzie kupiłam swój minipistolet i miniwkłady do niego. Takie zwykłe chińtkie taniochy są ok, nagrzewają klej wystarczająco żeby poparzyć skórę do bąbli ale niewystarczająco, żeby zrobić kuku żywicy.Bez obaw więc :)
- Druga sprawa - rozcieranie kleju. Jedni używają zwiniętych kawałków papieru - jak dziewczyna z filmiku, który oglądałam, robiłam tak i było ok, inni podobno robią to palcami - odradzam, poparzenie murowane a z drugiej strony stygnący klej ciężko dobrze rozetrzeć a stygnie w kilka sekund po nałożeniu. Też moje własne wnioski, ile razy poprawiałam takie babole to święci pańscy...
- Do rozcierania najmniejszych stawów wymyśliłam sobie zaokrągloną końcówkę od długopisu iiii sprawdziła się o wiele lepiej niż papierki. Trzeba tylko ją czyścić po każdym glutowaniu, bo klej który zostaje na niej zbiera a nie rozciera nowy klej a nie o to chodzi. Nic się nie stopiło ani nie pobrudziło żywicy, plastik długopisowy klejowi nie uległ nawet na 1 %.
- Co jeszcze. Nie można tego robić za szybko ani za wolno. Tu jest kluczowe wyczucie i trzeba wypróbować po prostu jak to robić. Nie można poprawiać zaraz natychmiast drugi raz bo jeszcze nie zastygło - zastygło już na bank i się spaprze jeszcze bardziej. jeśli nie wyszło nie ruszać, szkoda czasu, od razu po ostygnięciu kleju zerwać go i od nowa zabawa.
- Co jeszcze - zanim się zacznie zabawę trzeba sobie przymierzyć nieglutowane stawy do siebie, jak się schodzą, bo tak samo muszą do siebie pasować już z klejem. Nie może być szpar, odstających części itp. bo to oznacza, że kleju jest za dużo. Kończyny będą miały różną długość a zwłaszcza przy nogach każdy milimetr różnicy ma znaczenie ;) Brzegi wyczyścić ale to oczywista oczywistość bo potem po paru zgięciach i ruchach wylezą farfocle.
- Przy rozkładaniu lalki na części pierwsze priorytetem jest nie pomylić części prawych z lewymi. Żeby się potem nie obudzić z rękoma zestringowanymi do tyłu hmm hmmm hmmmm...
- Nie klejować tuż przed oczami nad kolanami no chyyyba że na kolanach jest gruby ręcznik. Z pistoletu kapie. Klej. Gorący. Z ubrania nie do usunięcia, z ud owszem ale zostawia pamiątkę. Lepiej nad stołem bo ze stołu się odklei jak ostygnie :)
- Jak kapnie gdzieś przypadkiem indziej na żywicę niż na staw -spokojnie zostawić niech ostygnie - minuta może - i zeskubać. Nie ma śladu.
- Najważniejsze chyba ale na końcu - kto tego nie robił niech sobie zarezerwuje przynajmniej dwie godziny spokoju ([przypominam glutowałam SD 1/3), bez dzieci kotów i innego przychówku, który będzie się kręcił ciekawsko i może się poparzyć. Albo zabrać jakieś leżące części lalki do zabawy. Albo lepiej trzy godziny. Skończycie wcześniej - super, później - każda minuta spokoju jest bezcenna. Doliczcie potem czas na restring, chyba że macie najwyższe asany i robicie to w 3 minuty. Ja nie umiem, mam pocięte wstążeczką łapy i straciłam na tym dodatkowe 2 godziny a rezultat i tak nie jest zadowalający, bo jedna noga jest mniej a druga bardziej naciągnięta, mimo pęczka na środku bioder.
- Ze swojej strony odradzam cieniutkie satynowe wstążeczki. Strzępią się mimo opalania to raz, gną się w stawach i nie chcą wyleźć to dwa, tną potwornie ręce przy naciąganiu drugiej nogi to trzy. Sposobem można to, na pętlę zakładaną na nadgarstek co w końcu wymyśliłam i dało się gumę wyciągnąć pięknie i założyć stopę, ale lepiej może jakiś obły sznurek, może się tak nie wpije w ciało jak to draństwo... Następnym razem spróbuję coś innego, 2 godziny męki z satynką pocięły mi kompletnie palce.
- Dwa - nogi są gorsze. Zakładać symetrycznie, po kawałku, najpierw oba uda, potem dokładać łydki i stopy. NIE najpierw prawa noga potem lewa. tak jest gorzej i ciężko ułożyć węzeł na gumce na środku, tak, żeby się nie znalazł np. w stawie kolanowym uniemożliwiając wyprostowanie nogi (tiaaa...) bo wtedy trzeba rozkładać i zaczynać zabawę od nowa.
- Zarezerwować sobie na to czas. tego samego dnia albo następnego nieważne byleby czas był, jak w glutowaniu...
- Nie pomylić części od nogi lewej z częściami od prawej. ja sobie opisałam ołówkiem ale i tak mają wyryte od środka L i R żeby jednak na pewno nie pomylić. No cóż ;)
- Co jeszcze - nie. gumka z pasmanterii się nie nadaje. No chyba że jest tak samo gruba jak ta lalkowa i mierzona z lalkową na miejscu to owszem może być. Kupiona na łoko na bank okaże się tak ze dwa razy cieńsza ;)i nie utrzyma lalce ani rąk ani nóg. No mówiłam, że nie utrzyma...
- Przydaje się pomoc kogoś, chociaż samemu też się da no ale nie ukrywam że jest dużo ciężej.
Jakie są efekty.
Glutowanie pomogło BARDZO. Klocka sama stoi w różnych pozach, dziwnych też. stoi również ze skrzyżowanymi nogami :) nie gibie się pod biustem, pięknie trzyma prawie każde ułożenie. Ręce szwankują trochę ale mają gumkę pasmanteryjną. taaaak. Będę wymieniać następnym razem na tą właściwą, chciałam tylko zobaczyć czy glutowanie coś zaradzi na jej badziewność. Trochę pomogło ale jednak to za mało. Na szczęście wymiana gumek w rękach to nic w porównaniu z nogami :) Jak mi ręce odpoczną nieco to wymienię. Nie mam wyczucia w kwestii naciągu gumek, nie wiem czy są za mało czy za bardzo naciągnięte, może ktoś kiedyś to oceni fachowo. Na razie jestem zadowolona z efektu :)
Styczeń roku pańskiego 2016.
Do tej pory glutowania nie poprawiałam, ale też nie eksploatowałam Armin za bardzo. Mimo wszystko muszę powtórzyć zabawę, bo do teraz zdążyłam wyskubać za grube jednak warstwy kleju ze stawów (wiedziałam, że ta krótsza nóżka, a właściwie dłuższa, to moja sprawka), przez co np. ręce już trzymać pozycji nie chcą, nogi nadal ok ale lata w biedrach. Ale latała wcześniej i nie wiem co na to poradzić. Grubo się nałożyć nie da bo stawy się nie mieszczą. Pożyjemy zobaczymy. Ale gratuluję samej sobie napisania tego posta wtedy na świeżo. Aż mi się wszystko przypomniało :)
I w zasadzie to doradzałabym zarezerwowanie sobie jakichś pięciu godzin, tak na wszelki wypadek i te ciągłe poprawki... :)
Uśmiałam się przy czytaniu, genialnie piszesz :D Ja się tam nie znam i znać nie planuję (bjd to nie moja bajka) ale post na pewno przyda się świeżym właścicielom bjd :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) może ktoś kiedyś skorzysta, co ja się naszukałam podstawowych info po polsku to święci pańscy...
UsuńMatko ile przy tym roboty.... Bardzo dobrze że to opisałaś bo na pewno się przyda tak jak poprzedniczka napisała , ale mnie to tym bardziej do bjd zniechęciło :P
OdpowiedzUsuńRoboty jest to fakt, ale chyba nie wszystkie trzeba glutować. Ale nie wiem, nie znam się :) mam tylko jedną i tą trzeba bo lata jak nie powiem co ;)
Usuństrach się bać - ale jak mus, to mus :DDD
OdpowiedzUsuń