Pokazywanie postów oznaczonych etykietą torba. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą torba. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 września 2018

Już dana...

w prezencie, więc mogę się pochwalić.
Torba Origami, bo o niej mowa, powstała w dwóch wersjach rozmiarowych - najpierw, potem powstała jeszcze trzecia ;-). Wzór i podpowiedzi, jak wykroić, złożyć i uszyć znalazłam na blogu Lola Nova.
Pierwszą uszyłam z prostokąta 45 x 135 cm, drugą z 60 x 170 cm. Pierwsza mniejsza - idealna na codzienne zakupy, druga wyszła olbrzymia - idealna na plażę lub wielkie zakupy w IKEA ;-) 
Pierwszą porwała Córka, druga miała trafić do pewnej Anny w prezencie imieninowym. 
Dodatkiem do niej była saszetka na drobiazgi - też taka w stylu origami. Wszystko uszyte z tkanin Home Decor, zakupionych od Czupurnej :-) Tutek od Hiromi tutaj.



No i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie mój własny, prywatny Małżonek, który zaczął krecią robotę, określając torbę "torbiszczem" i dziwując się, że taka ogromna. Zasiał we mnie niepokój, czy aby nie przesadziłam z rozmiarem, tym bardziej, że adresatka, która miała być obdarowana tym "drobiazgiem" jest drobnej budowy i pewnie zapakowałby się do tej torby sama we własnej osobie.
I tak zasiana niepewność zaczęła mnie drążyć i powoli przekonałam się, że chyba jednak pochylę się nad wykrojem raz jeszcze. W efekcie powstała trzecia torba - z materiału Home Decor od wymiarach 50 x 150, które po obszyciu zmniejszyły się o 3 cm.
Do torby uszyłam, podobnie, jak poprzednio, saszetkę, pasującą kolorystycznie - znów wzór origami - idealna na różne przydasie torebkowe.

Myślę, że wyszedł całkiem gustowny komplet i że nowa Właścicielka zechce się z nim na jakieś zakupy wybrać - choćby po kartofle ;-)

wtorek, 3 maja 2011

Obiecuję solennie...

że to już ostatni raz w najbliższym czasie, no może przedostatni ;-)
Bo jakoś tak czuję, że ten śnieg za oknem to trochę moja sprawka, bo zamiast przygotowywać letnią wersję biżuterii, ja wpadłam w wełnę po uszy. I niczym, jak ci Indianie z drewnem, zapowiadam szybką, długą i mroźną zimę, skoro już w kwietniu i maju filcuję ;-)
Ale same wiecie, czasami człowiek musi, inaczej się udusi, a mnie potrzeba filcowania dusi straszliwie, no to się poddaję.
Dzięki temu dokończyłam torbę, która spokojnie czekała na ostatni szlif od...kilku lat (więc pewnie i krzyżykowy Agaphantus, co to go mam na krośnie też już od baaaaardzo dawna, dojrzeje do dokończenia backstich'y i w końcu zawiśnie na ścianie).
Klapę ozdobiłam kwiatem, dofilcowałam uchwyt z melanżowej wełny i jeszcze tylko zostało dokupić zapięcie i torba gotowa na lans.




W międzyczasie powstały dwa bliźniacze dredy z kwiatami w kolorystyce turkusowo-brązowej (zdjęcia przekłamują kolor, ale ja tak zawsze mam z turkusem - nigdy nie przypomina oryginału, tylko idzie w błękity i niebieskości) - dredy mają być ozdobą sukienki mojej Koleżanki na komunii jej Córci - jeden na szyję, drugi jako pasek.









No i wreszcie wykorzystałam moje pokazowe drobiazgi z kursu - połówki kulki z kolorowym wnętrzem - powstały kolczyki do kompletu z koralami (tu również występuje turkus, a nie błękit)





 i pojedyncze kulki, które utworzyły dyndający wisiorek.



Do dokończenia zostały jeszcze kolejne kwiaty - jeden z przeznaczeniem na broszkę, a pozostałe dwa jeszcze nie mają określonego przeznaczenia. Jak się określę, to pokażę je w następnym poście, ale to będzie już koniec z filcem na jakiś czas, obiecuję solennie. Bo pergamano przedeptuje za progiem i chyba mus chwycić za tusze i narzędzia do tłoczenia :-)