a wręcz niemalże wykopalisko dziś poczyniłam. I to tak z Nowym Rokiem, który przywitałam radośnie, acz pracowicie.
To co zaczęłam po Świętach, jeszcze w 2012, kontynuuję nadal, tj. odgruzowywanie strychu i poddasza - już mnie co nieco widać, a w nagrodę za ciężką pracę dokopałam się dziś do moich pierwszych i jedynych, jak do tej pory, prób z ceramiką.
Prace te wykonałam na kursie, na który chodziłam na początku 2010 roku, na samym początku ciąży z Szymkiem. Kurs był ciekawy, efekty pracy zadowalały mnie, ale po pojawieniu się mojego Synka na świecie nie miałam zupełnie głowy do kontynuowania nauki i podejmowania kolejnych prób.
Jako, że pewne obietnice na ten rok poczyniłam, a dalsze zabawy z gliną wśród nich się znalazły, to jako zachętę dla siebie i Wam pod ocenę pokazuję co następuje:
Doniczka na bazylię na okno kuchenne
Pudełeczko na "coś" - co to miało być, zabijcie, nie pamiętam
Kafelek, talerzyk - ozdobna "pierdółka"
Duży kafel z odciśniętą serwetką i poszkliwiony
I cztery małe kafelki, które chciałam wprawić w ścianę w kuchni.
A na tym drobiazgu próbowałam mieszać szkliwa i tworzyć własne wzory.
Zrobiłam jeszcze formę do pieczenia chleba, z ciemnej gliny, pokrytą angobą i poszkliwioną w środku - zdjęcie wkrótce :-)
Ach, no i moje Kochane Czytelniczki, Komentatorki oraz Milczące Podglądaczki - życzę Wam, co by Nowy Rok obfitował w jak największą ilość pozytywnych wydarzeń, co byście żyły pełną piersią, realizowały się w tym co robicie, odnosiły sukcesy na niwie osobistej i zawodowej, a ewentualne niewielkie porażki, żeby Wam niosły jedynie mądrość życiową :-)