w nawiązaniu do poprzedniego wpisu, w tym chciałabym podzielić się z Wami moim wrażeniami z wyjazdu sprzed roku.
Dla przypomnienia - wyjazd 4 kobiet na tydzień w jedno z najurokliwszych miejsc w Europie (przynajmniej moim zdaniem) miał miejsce na przełomie czerwca i lipca w zeszłym roku. Mieszkałyśmy blisko Avignon, w starym, kamiennym domu w Chateauneuf-de-Gadagne, który wynajęłyśmy za pośrednictwem Wimdu.
Ten region Francji, to ogromna różnorodność - widoków, dźwięków, zapachów, smaków. To malutkie miasteczka z kamiennymi domami, to piękna przyroda, różnorodne krajobrazy. Tak mi się zapisał we wspomnieniach. A dziś, na hasło: "Prowansja" w mej głowie pojawiają się obrazy:
1. lawendowe pola - cudne, pachnące, a przy nich małe sklepiki, mnogość upominków lawendopochodnych, sielska, niespieszna atmosfera, dźwięk cykad.
Gdy myślę "lawenda", to widzę opactwo Abbaye de Senanque - leżące pomiędzy wzgórzami, otoczone zielonymi, lekko omszałymi krzewinkami, obsypanymi fioletowym kwieciem. Można je zwiedzać tylko do godziny 11.00, bo to wciąż zamieszkały klasztor.
Gdy myślę "lawenda", to widzę również wzgórza, z których rozciąga się piękny widok i wstążkę drogi, prowadzącej do Sault - miasteczka, wokół którego rozpościerają się, wydające się nie mieć końca, pola fioletowego, liliowego i wrzosowego kwiecia.
Gdy myślę "lawenda", to widzę wnętrze lokalnych sklepików - wyposażone w tradycyjne, drewniane, umeblowanie - półki, taczki, szafki, witryny, w których można wybierać pomiędzy mydłami, kosmetykami, miodem, kadzidełkami, saszetkami i mnóstwem innych drobiazgów, których charakterystyczny zapach przez cały rok przypomina o tym czarownym miejscu.
2. wzgórza ochrowe w okolicach Rousillion - ochra w tym regionie ma 17 odcieni, poczynając od żółtego, przez miodowy, pomarańczowy, rudy, ceglany, aż po ciemny brąz. Spacer pomiędzy ostańcami w tak wielu odcieniach to niesamowita uczta dla oczu - błękit nieba wydaje się w tej scenerii jeszcze bardziej intensywny. Spacer po miasteczku, którego domostwa są również kolorystycznie utrzymane w tonacji ochry, potęguje jeszcze to wrażenie.
3. cudne widoki ze szczytu Mont Ventoux - Góry Wiatrów, która jest jednym z celów morderczego Tour de France, a na jej zboczach można spotkać wielu rowerzystów. Nazwa świetnie świadczy o atmosferze, panującej na szczycie - wiatr, nisko zawieszone chmury, mgła, temperatura dużo niższa, niż na dole - miejsce, do którego warto dotrzeć.
4. kamienne domostwa prowansalskich pasterzy w Village des Bories - wyjątkowy skansen, w którym można naocznie się przekonać, jak proste życie wiedli ci ludzie, żyjący blisko natury, zajmujący się wypasaniem zwierząt czy uprawą lawendy. Zbudowane z płaskich kamieni, bez użycia jakiejkolwiek zaprawy, przypominają nieco wielkie ule.
5. L'isle-Sur-La-Sorgue - miasteczko, którego rytm życia wyznacza rzeka Sorgue. To ona napędzała liczne koła młyńskie, znajdujące się przy domostwach. Dziś te wielkie machiny porośnięte są wodorostami i tworzą niesamowity krajobraz, decydując o wyjątkowości tego miasteczka. Na jego charakter składa się również klimatyczny targ staroci, na którym można się ubrać, udekorować i wyposażyć mieszkanie, spróbować tutejszych specjałów, posmakować Prowansji, posłuchać śpiewnego francuskiego, poczuć tętno tej wyjątkowej krainy.
6. Saintes-Maries-De-La-Mer - kolejne wyjątkowe miasteczko Prowansji. Leżące nad samym morzem, otoczone bagnistymi rozlewiskami, kusi szeroką plażą, senną, leniwą, wakacyjną atmosferą, a przyjaźni mieszkańcy chętnie wytłumaczą zasady gry w boule i pożyczą na chwilę swoje kule, aby spróbować dotoczyć nimi jak najbliżej cochonnet (prosiaczka) na miejscowym bulodromie.
7. Carrieres de Lumieres - muzeum-galeria w dawnej kopalni boksytu w Les Baux-de-Provence. W jej wnętrzu, na ścianach o wysokości 30 m toczy się niesamowity pokaz. My akurat trafiłyśmy na wystawę twórczości Boscha, Brueghel'a i Arcimboldo. Obrazy, wyświetlane przez licznie rozmieszczone projektory, wciągają widza w interakcję - czuć zmagania artysty w procesie twórczym, namacalne są emocje, a możliwość przyjrzenia się obrazom z bliska, w powiększeniu, z towarzyszeniem dopasowanej muzyki, pozwala pełniej docenić kunszt, dostrzec szczegóły, które gubią się w całościowym kontemplowaniu dzieła. To wyjątkowa okazja na nietuzinkowe obcowanie ze sztuką. I to właśnie ta wystawa i chęć jej zobaczenia na własne oczy stała się kluczowym bodźcem do zorganizowania naszej wyprawy.
8. Amfiteatr w Orange - jeden z dowodów wielkości Imperium rzymskiego. Najlepiej zachowany teatr rzymski na świecie, którego powstanie datuje się na czasy cesarza Oktawiana Augusta (I w. p.n.e), o czym przypomina ponad 3 m posąg tegoż, stojący w ścianie czołowej, nad sceną. Widownia była w stanie pomieścić 11 tysięcy widzów i po dziś dzień zasiadają na niej widzowie-uczestnicy licznie odbywających się tu widowisk.
9. Akwedukt Pont du Gard - kolejne świadectwo potęgi Cesarstwa Rzymskiego, powstały w I w. p.n.e. Zbudowany z bloków kamiennych, bez użycia zaprawy, stanowi dowód wysokiego poziomu umiejętności starożytnych budowniczych. Leniwie przepływająca pod nim rzeka Gardon jest świetnym miejscem dla organizowania spływów kajakowych, korzystania z kąpieli i letniego odpoczynku.
10. Pałac papieski w Avignon - ogromna rezydencja, mury niczym rodem z planu filmowego Władcy Pierścieni, największa gotycka budowla Europy - przytłacza swą wielkością i rozmachem. Warto się przespacerować po salach i dziedzińcach, udostępnionych do zwiedzania i koniecznie zatańczyć na pobliskim moście, koniecznie do piosenki Ewy Demarczyk "Na moście w Avignon"
11. liczne targi - feria barw, zapachów i smaków - od owoców, przez warzywa, trufle, przyprawy, po sery i mięso, do tego cudna ceramika, wyroby z drewna, odzież z lnu, kosmetyki z dodatkiem lawendy. Ilość ziół do powąchania, sosów, octów, serów do skosztowania jest obłędna, a zmysły nie nadążają - dopiero wieczorami można sobie wszystko jako tako poukładać w głowie. A w ciągu dnia trzeba chłonąć, chłonąć, chłonąć. Zapisywać w porach skóry zapachy, w pamięci słuchowej zapisywać melodię rozmów, dźwięk cykad, pod powiekami zachować jak najwięcej barw, uśmiechniętych twarzy, barw i odcieni tej niesamowitej krainy.
12. Wyspa If - ten widok na trwałe zapisał mi się w pamięci, niestety tylko z wybrzeża portu w Marsylii. Miejsce, które jest mi bliskie od 29 lat - od dnia, w którym sięgnęłam po pierwszy tom mojej pierwszej, zakupionej za pierwszą pensję, książki, autorstwa Aleksandra Dumas'a : "Hrabia Monte Christo". Wtedy, z wypiekami na twarzy śledziłam losy Edmunda Dantes - razem z Nim kochałam, cierpiałam, nienawidziłam. Razem z Nim kopałam tunel w więzieniu w zamku If i razem z Nim stawałam się Hrabią. A teraz mam pod powiekami obraz tej malutkiej wysepki z twierdzą-zamkiem, w której miał być więziony Edmund. Można do niej dopłynąć promem, ale ta atrakcja jeszcze przede mną. I kiedyś ją zobaczę.
Spytacie, czy warto jechać do Prowansji ? Ja uważam, że warto. To piękne miejsce, pełne ciepła, pozytywnej energii, radosnych ludzi. To miejsce, w którym wszystkie zmysły są delikatnie pobudzane. To miejsce, w którym czuć, że życie jest piękne - takie jakie jest :-)