Wygrzebałam z mojej przepastnej szafy tkaninę z meszkiem przypominającą nadrukiem jakby skórę krokodyla. Bardzo mi się ta tkanina podoba, dlatego też nie ruszałam jej dobre parę lat;)
Muszę jednak powoli zrywać z nałogiem magazynowania tkanin i po prostu wyjmować i zużywać/wyszywać je do ostatniego skrawka!
Z tej pięknej tkaniny uszyłam dwie torby. Powyższa, do noszenia na ramieniu, dostała ode mnie piekne plecione ucho wykończone drewnianymi elementami.
Wstyd się przyznać, ale przeróżnych elementów do toreb ( w tym m.in. różniste uchwyty) również nagromadziłam niezłą ilość... Przy mojej ilości szytych toreb wystarczy mi tego do końca życia i o jeden dzień dłużej!
Torebka zamykana jest na zamek, a wewnątrz mieści miodową podszewkę w białe kwiatuszki oraz dodatkową dwudzielną kieszonkę.
Z tej samej tkaniny uszyłam jeszcze wielgachną torbę na zakupy:
Jest bardzo pojemna! I mnie przydałaby się taka, ale jak to zwykle bywa: szewc bez butów chodzi, bo żeby uszyć coś dla siebie to już nie ma czasu niestety...
Ale chociaż do zdjęcia zapozowałam;)
Pięknego dnia Wam życzę!:)