Pewien młody Kleryk zamówił u mnie okładkę na Biblię.
Otrzymałam obrazek, który chciałby mieć wyhaftowany na przodzie okładki.
Aaaaa!
Prawie miesiąc zajęło mi zastanawianie się jak to zrobić...
W końcu wczoraj po ponaglającej wiadomości Zamawiającego usiadłam do maszyny...
żeby było śmieszniej obrazek miałam już od dłuższego czasu powiększony do odpowiedniego rozmiaru i nawet podpięty od spodu do wybranej tkaniny!
Tylko odwagi brakowało!
W końcu wczoraj uznałam, że nie ma na co czekać, nie ma co zwlekać, bo mnie to i tak nie minie...
Założyłam odpowiednią stopkę do maszyny
i...
ruszyłam!!!
I co się okazało????
Okazało się, że to wcale nie było trudne!!!!
Powyżej już haft gotowy.
Praca nad nim raz, że była bardzo przyjemna i szybko poszła, to skłoniła mnie do pewnej refleksji: zastanawiałam się w trakcie pracy nad tym obrazem nad jego znaczeniem...
Pan Jezus i baranek...
Baranek jako symbol ofiary zastępczej, którą był w czasach starotestamentowych...
wskazującej na Pana Jezusa.
Pan Jezus na tym obrazie w koronie cierniowej, umęczony...
Doszłam do wniosku, że nie powinno się Jezusa tak przedstawiać, bo przecież On żyje!
Nie ma Go już na krzyżu... jest w niebie, w domu Ojca...
Pozostała najgorsza, najbardziej żmudna i czasochłonna robota: wydłubywanie papieru...
Miłego dnia Kochani!