czyli UŚMIECHAM się do letnich wspomnień
Mam nadzieję, że nie macie wrażenia typu:
otwieram lodówkę, a tam znowu ona? :))
Tak się jakoś złożyło, że we wrześniu
dużo się u mnie dzieje.
Dobrze się dzieje, co pozwala mi na chwilkę chociaż
przegonić czarne chmury...
Ale do rzeczy.
Uśmiechnięta (na chorągiewce to nawet z deczka upiornie)
piracka rameczka z urodzin Czarnowąsego,
który na tamten ówczas stał się Czarnobrodym :)
Dużo się na niej dzieje ale tak miało być. Każdy element coś oznacza.
Na przykład chorągiewka zdobiła babeczki,
a złoty czekoladowy dukat był nagrodą w jednej z zabaw
(oddany do ramki nie bez żalu... mimo większej ilości w sakiewce ;))
Owad na papudze zupełnie bez uzasadnienia.
Zaproszenia na imprezę wyglądały tak
w każdym inny tekst, dobrany indywidualnie.
Gdyby ktoś miał ochotę obejrzeć krótką relację z imprezy, to zapraszam.
Zabawa była przednia.
Gwoździem programu było poszukiwanie skarbów - prezentów
(teren został oznaczony strzałkami).
Skarb nr 1, wielkie pudło, w środku dużo tektury,
w tekturze worek, a w worku... ziemniaki ;)
Taki psikus (pamiętany doskonale do teraz).
Mina dziecięcia była hm niepewna,
na szczęście na wyciągnięcie ręki był skarb nr 2...
Długa, kręta i obfita wędrówka miała swój finał w Porcie Ogrodowym,
gdzie stał przycumowany ogromny statek,
w dodatku ręcznie robiony z papierowej wikliny,
z mapą - życzeniami na pokładzie.
Jego autorką jest moja kuzynka Marzena
(to roześmiane dziewczę na zdjęciu poniżej:))
Jak widać, statek nie zmieścił się do osobówki
I jeszcze słodkości
No i jak, uśmiechacie się?
To teraz proszę jeszcze raz szybko przeczytać
i pędem majstrować roześmiane prace!
Czekam!
No i serdecznie dziękuję (roześmiana od ucha do ucha)
za ciepłe przyjęcie moich sówek!!!