Hejo :).
Harry ostatnio wpadł na pomysł, żeby pojechać pod namiot. Jest jedno takie miejsce, o którym słyszeliśmy już dawno. Postanowiliśmy się wybrać właśnie tam. Całkiem blisko, bo jakieś 15 km od naszego obecnego miejsca zamieszkania. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy ;). Nasz pobyt trwał od popołudnia 29.07.2018 r. do wieczora 30.07.2018 r. Jednak zanim przejdę do opowiadania i pokazywania zdjęć z wyjazdu, chciałabym się z Wami podzielić inną informacją.
Miesiąc temu, dokładnie 3 lipca miałam urodziny. Moja mama zapytała się mnie, co chciałabym dostać. Kilka dni wcześniej mówiłam Harry'emu, że przydałaby mi się nowa torba, większa, ponieważ do starej wszystko, co chciałam mieć przy sobie, mieściło się na styk, przy czym aparat był na dnie, a Luna na samej górze. Takie ułożenie było najwygodniejsze i najbezpieczniejsze, ale nie pozwalało mi na szybkie wyciąganie aparatu. Bardzo mnie to denerwowało. Tak więc powiedziałam mamie, że chciałabym torbę. Umówiłyśmy się na konkretny dzień i pojechałyśmy do galerii. Szukałam takiej torby, która pomieściłaby wszystko, co mieściła poprzednia, a przy tym, żeby miała jeszcze duży zapas miejsca, na inne rzeczy, które akurat musiałabym schować. Jednak oprócz tego, bardzo zależało mi także na osobnej kieszeni/przegródce dla Luny. W końcu znalazłam jedną torbę, która odpowiadała moim wymaganiom, a moja mama znalazła drugą. Obie bardzo mi się spodobały, a tym samym nie mogłam zdecydować się, którą biorę. Skończyło się na tym, że dostałam obie, mimo iż stanowczo mówiłam, że jedna w zupełności mi wystarczy i na pewno na którąś się zdecyduję. Mama stwierdziła, że dobrze jest mieć dwie torby, na przykład na zmianę. Gdyby z jedną się coś stało, zawsze jest druga. Niezręcznie się czułam wychodząc ze sklepu z dwoma torbami, ale mama powiedziała, że mam się uspokoić :P. Partner/chłopak/mężczyzna (jak kto woli) mojej mamy, który był z nami na zakupach powiedział, że w takim razie odda mamie pieniądze za jedną z tych toreb i jedna będzie od mamy, a druga od niego. Bardzo się cieszę, ponieważ teraz mogę wyjmować to, co chcę od razu, bez uprzedniego wyciągania innych rzeczy, mam bardzo dużo miejsca, jest miejsce na aparat, oraz cała kieszeń tylko dla Luny :D.
Tak z zewnątrz wygląda torba, którą postanowiłam nosić teraz (brelok w kształcie gitary dostałam jakiś czas temu od Harry'ego).
A tak w środku, razem z rzeczami.
Tutaj jest kieszeń Luny.
Blajtka w końcu może wygodnie leżeć w torbie. Ma swój własny kąt, a ja nie muszę jej ciągle wyciągać, aby dostać się do innych rzeczy :P. Druga torba leży w szafie. Na razie nie będę jej pokazywać :).
Jeżeli chodzi o torby, to tyle ;). W końcu mogę przejść do relacji z wypadu pod namiot :D.
Dzień przed wyjazdem, Luna postanowiła spakować swoje rzeczy.
Na powyższym zdjęciu słabo widać, co Luna zabrała, więc poniżej wstawiam osobne zdjęcie.
Tak więc, Blajtka jest gotowa do wyjścia, ale niestety musi poczekać do następnego dnia ;).
Wyjechaliśmy po południu. Po przyjeździe, od razu rozstawiliśmy namiot i poszliśmy do baru. Tam zamówiliśmy piwo i coś do zjedzenia ;).
To ja :P.
A tu Luna pozuje na stole. Harry postanowił się powygłupiać :D.
Tak wyglądało nasze miejsce :P. Harry chyba wtedy rozkładał materac :P.
A tak było w środku. Te zdjęcia były już robione następnego dnia.
Graliśmy w ping-ponga. Po cichu się przyznam, że kiedyś trenowałam i raz byłam na zawodach. Na drugie zawody niestety nie pojechałam, bo się rozchorowałam. Harry bardzo dobrze gra w ping-ponga, nawet lepiej ode mnie i tak samo jak ja lubi w to grać, więc jak tylko zobaczyliśmy stół, od razu polecieliśmy wypożyczyć rakietki i piłeczkę :P. Niestety zdjęć nie mam, ale za to mam zdjęcie Harry'ego, które zrobiłam mu podczas naszej gry w bilarda :P.
Później poszliśmy na basen. Tam przesiedzieliśmy, przeleżeliśmy oraz przepływaliśmy resztę dnia.
Wszystkim było naprawdę dobrze, nawet Lunie ;).
Widok na basen ;).
I ostatnie zdjęcia, na których widać, jak Harry skacze do wody :P.
Najpierw na główkę.
A potem na bombę :P.
Było świetnie. Żałuję tylko, że nie zrobiłam Lunie zdjęć w namiocie. Chciałam je zrobić zaraz przed złożeniem namiotu, ale przypomniało mi się o tym już po fakcie. No trudno... Ważne, że w ogóle mam zdjęcia :D. Polecam takie wypady. Niech tylko czas się znajdzie i pogoda dopisze :).
Na koniec zmienię temat i dodam, że dzisiaj (31.07.2018 r.) całkiem przypadkowo trafiłam w sieci na lalki Little Big Eyes. Wyglądają trochę jak połączenie Blythe, Pullip i Shibajuku w jedno. W ogóle mi się one nie podobają. Nie trafiają w mój gust. Oczywiście są takie osoby, które znaczenie poprawiłyby im wygląd. Jednak, jak na razie wcale mi się nie podobają i nie przekonują mnie, ale to tylko moje zdanie :). Może kiedyś się to zmieni, choć do niczego mi to nie jest potrzebne, a już na pewno nie do powiększania ilości lalek. Jedna w zupełności mi wystarcza :).
Pozdrawiam i do następnego :D.
Harry ostatnio wpadł na pomysł, żeby pojechać pod namiot. Jest jedno takie miejsce, o którym słyszeliśmy już dawno. Postanowiliśmy się wybrać właśnie tam. Całkiem blisko, bo jakieś 15 km od naszego obecnego miejsca zamieszkania. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy ;). Nasz pobyt trwał od popołudnia 29.07.2018 r. do wieczora 30.07.2018 r. Jednak zanim przejdę do opowiadania i pokazywania zdjęć z wyjazdu, chciałabym się z Wami podzielić inną informacją.
Miesiąc temu, dokładnie 3 lipca miałam urodziny. Moja mama zapytała się mnie, co chciałabym dostać. Kilka dni wcześniej mówiłam Harry'emu, że przydałaby mi się nowa torba, większa, ponieważ do starej wszystko, co chciałam mieć przy sobie, mieściło się na styk, przy czym aparat był na dnie, a Luna na samej górze. Takie ułożenie było najwygodniejsze i najbezpieczniejsze, ale nie pozwalało mi na szybkie wyciąganie aparatu. Bardzo mnie to denerwowało. Tak więc powiedziałam mamie, że chciałabym torbę. Umówiłyśmy się na konkretny dzień i pojechałyśmy do galerii. Szukałam takiej torby, która pomieściłaby wszystko, co mieściła poprzednia, a przy tym, żeby miała jeszcze duży zapas miejsca, na inne rzeczy, które akurat musiałabym schować. Jednak oprócz tego, bardzo zależało mi także na osobnej kieszeni/przegródce dla Luny. W końcu znalazłam jedną torbę, która odpowiadała moim wymaganiom, a moja mama znalazła drugą. Obie bardzo mi się spodobały, a tym samym nie mogłam zdecydować się, którą biorę. Skończyło się na tym, że dostałam obie, mimo iż stanowczo mówiłam, że jedna w zupełności mi wystarczy i na pewno na którąś się zdecyduję. Mama stwierdziła, że dobrze jest mieć dwie torby, na przykład na zmianę. Gdyby z jedną się coś stało, zawsze jest druga. Niezręcznie się czułam wychodząc ze sklepu z dwoma torbami, ale mama powiedziała, że mam się uspokoić :P. Partner/chłopak/mężczyzna (jak kto woli) mojej mamy, który był z nami na zakupach powiedział, że w takim razie odda mamie pieniądze za jedną z tych toreb i jedna będzie od mamy, a druga od niego. Bardzo się cieszę, ponieważ teraz mogę wyjmować to, co chcę od razu, bez uprzedniego wyciągania innych rzeczy, mam bardzo dużo miejsca, jest miejsce na aparat, oraz cała kieszeń tylko dla Luny :D.
Tak z zewnątrz wygląda torba, którą postanowiłam nosić teraz (brelok w kształcie gitary dostałam jakiś czas temu od Harry'ego).
A tak w środku, razem z rzeczami.
Tutaj jest kieszeń Luny.
Blajtka w końcu może wygodnie leżeć w torbie. Ma swój własny kąt, a ja nie muszę jej ciągle wyciągać, aby dostać się do innych rzeczy :P. Druga torba leży w szafie. Na razie nie będę jej pokazywać :).
Jeżeli chodzi o torby, to tyle ;). W końcu mogę przejść do relacji z wypadu pod namiot :D.
Dzień przed wyjazdem, Luna postanowiła spakować swoje rzeczy.
Na powyższym zdjęciu słabo widać, co Luna zabrała, więc poniżej wstawiam osobne zdjęcie.
Tak więc, Blajtka jest gotowa do wyjścia, ale niestety musi poczekać do następnego dnia ;).
Wyjechaliśmy po południu. Po przyjeździe, od razu rozstawiliśmy namiot i poszliśmy do baru. Tam zamówiliśmy piwo i coś do zjedzenia ;).
To ja :P.
A tu Luna pozuje na stole. Harry postanowił się powygłupiać :D.
Tak wyglądało nasze miejsce :P. Harry chyba wtedy rozkładał materac :P.
A tak było w środku. Te zdjęcia były już robione następnego dnia.
Graliśmy w ping-ponga. Po cichu się przyznam, że kiedyś trenowałam i raz byłam na zawodach. Na drugie zawody niestety nie pojechałam, bo się rozchorowałam. Harry bardzo dobrze gra w ping-ponga, nawet lepiej ode mnie i tak samo jak ja lubi w to grać, więc jak tylko zobaczyliśmy stół, od razu polecieliśmy wypożyczyć rakietki i piłeczkę :P. Niestety zdjęć nie mam, ale za to mam zdjęcie Harry'ego, które zrobiłam mu podczas naszej gry w bilarda :P.
Później poszliśmy na basen. Tam przesiedzieliśmy, przeleżeliśmy oraz przepływaliśmy resztę dnia.
Wszystkim było naprawdę dobrze, nawet Lunie ;).
Widok na basen ;).
I ostatnie zdjęcia, na których widać, jak Harry skacze do wody :P.
Najpierw na główkę.
A potem na bombę :P.
Było świetnie. Żałuję tylko, że nie zrobiłam Lunie zdjęć w namiocie. Chciałam je zrobić zaraz przed złożeniem namiotu, ale przypomniało mi się o tym już po fakcie. No trudno... Ważne, że w ogóle mam zdjęcia :D. Polecam takie wypady. Niech tylko czas się znajdzie i pogoda dopisze :).
Na koniec zmienię temat i dodam, że dzisiaj (31.07.2018 r.) całkiem przypadkowo trafiłam w sieci na lalki Little Big Eyes. Wyglądają trochę jak połączenie Blythe, Pullip i Shibajuku w jedno. W ogóle mi się one nie podobają. Nie trafiają w mój gust. Oczywiście są takie osoby, które znaczenie poprawiłyby im wygląd. Jednak, jak na razie wcale mi się nie podobają i nie przekonują mnie, ale to tylko moje zdanie :). Może kiedyś się to zmieni, choć do niczego mi to nie jest potrzebne, a już na pewno nie do powiększania ilości lalek. Jedna w zupełności mi wystarcza :).
Pozdrawiam i do następnego :D.