Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zainfekowana. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zainfekowana. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 lutego 2016

100gram lenistwa...

    Kiedy minął styczeń??? U mnie właściwie pod hasłem przeziębienia i lenistwa....
Z przyjaciółmi udało nam się wyrwać styczniowi jeden weekend i spędziliśmy go na Kaszubach .
Przy okazji zwiedziliśmy Szymbark....polecam:)
Trochę historii:

Trochę ciekawostek-najdłuższa deska i stół-nie mój mąż:)))
i trochę zabawy-dom do góry "nogami"
 
Kiedy wróciliśmy do domu-zimnica-w domu akuratnie tylko 11 stopni....i niestety powaliło mnie choróbsko....ono przywlekło lenistwo....brakuje mi słońca,więc leń jakoś trwa nadal....
Ale ,żeby nie było że tak całkiem nic nie robiłam to pokażę szal - z niecałych 100g lnu litewskiego
Cienizna nad cieniznami))
wzór niedźwiedzie łapy:)
Szal idealny na "wyjście"...i na letnie upały
Ten dla przyjaciółki... w wersji śliwkowej do pokazania,,,,brak zdjęć:))kilka chust i i szal do zblokowania:((((no lenistwo -mówiłam przecież:))

poniedziałek, 4 marca 2013

Poniedziałek...

    Miał być zupełnie inny...miałam z przyjaciółką spędzić ten dzień....
Ostatni dzień wolności...
Jej dzień wolności....
Jutro jedzie na porodówkę....
Ale mnie akuratnie zmogło.....kaszlę jakbym zamieniała się w małego psa..... nos zaczyna mieć strupy..
Tyle rzeczy do zrobienia.... a mi bliżej do tych surykatek
KLIK KLIK:))
A na zewnątrz taka piękna wiosna...słoneczko.....

sobota, 19 stycznia 2013

Zmogło mnie...


 Jakoś tak zabieram się ...zabieram....i zabrać się nie mogę....
Do czego? Ano akuratnie do napisania tego posta....
 Rano za oknem mogę teraz zobaczyć bardzo często Mućka...
Chociaż po prawdzie bliżej mu do prosiaczka:)))
Na początku miałam mieszane uczucia..
Poniewaz to okno było takie ...Koksikowe...
 Zresztą wskakując na nie chronił się właśnie przed Mućkiem,którego bał się panicznie!! A ten go gonił niemiłosiernie....dlatego ze względu na Koksa do tej pory miał zakaz wchodzenia do domu...bo nawet tu lał go okrutnie...a teraz boi się kastrata...Burego:)))Ale Burcio to nieustraszony mistrz:))

 No cóż, Koksik to była taka nasza kochana pierdoła..bał się wszystkiego...A my z mężem biegliśmy zawsze mu na ratunek...
Muciek jest na etapie zapraszania do domu...i chyba oswoi się dość szybko.... Po Ryśku pójdzie jako kolejny na kastrację.
..................................................*****************................................................
 Bieliźniarka dziś dostała uchwyty...muszę ją jeszcze domalować w środku.....niestety grypa skutecznie przesunęła terminy...
 W czasie mej niemocy mężuś serwował mi kanapki z czosnkiem.....i serduchem:))
I choć nie łatwo było opuścić dzisiaj z rana takie towarzystwo...
...z miłą chęcią włożyłam jednak dresik...i opuściłam  te miejsce boleści!!!
Wiele lat nie miałam grypy..i powiedzmy szczerze...tej Pani to ja już bardzo dziękuję:))))
Miałam jeszcze tyle pokazać...ale nie mam już siły...zmykam do łóżeczka:)))

Może tylko na koniec napiszę ,bo potem zapomnę...na dzień przed zginięciem Koksa dostałam bardzo miłego maila...od Zielonki:)))))))))))) Myślę ,że ona się nie pogniewa ,że o tym napiszę...Dała mi  tamtego dnia powód do dużego uśmiechu....a mianowicie zaproponowała ,że pomoże mi finansowo w dokarmianiu kociaków:))). Chciała każdego miesiąca wysłać mi jakąś sumkę pieniążków,abym ja za nią kupowała pokarm dla kociołków...Ewentualnie ona i jej koleżanki z pracy zrobią  zrzutę i wyślą mi karmę:))).Oczywiście  poprosiłam kochaną Zielonkę aby raczej pomyślała o Ori:)) ...ale jakże miło pomyśleć,że takie kochane dusze są jeszcze na tym świecie:))Dziękuję!!!!!!!!!!!

piątek, 11 maja 2012

To ci niespodzianka....

 Mam tyle różności do pokazania.....
Już dawno powinnam pokazać co dostałam od Kasi w ramach zabawy-"Podaj dalej"...albo pokazać moją wymiankę z Ambrozją... ale jeszcze nie tym razem...postaram się w następnym poście:)))
 To mój ulubiony kolor róż..lubię jeszcze te z lekkim odcieniem różu-tę akuratnie dostałam od mężusia:))
                                             ********************************
Postanowiłam dziś rano wypić kawkę na tarasie...ranek taki ciepły...padał deszczyk
   I u mnie zaczęło się  w ogrodzie bzowe szaleństwo:
 Mam tez biały podwójny..pachnący oszałamiająco-ale jeszcze jest w pączkach:) Mój ulubiony-ciemny...chociaż muszę sobie jeszcze sprawić taki prawdziwie..śliwkowy:))
  Przy ławeczce posadziłam dwa kolory...cóż może jeszcze dodam biały?
i przy tarasie posadzona w zeszłym roku stara odmiana....i ku mej radości już zakwitł:)
 Poza tym pochwalę się jakie piękne rzeczy dostałam od Peninii w ramach wygranego candy:

Świeczki pachną cudownie lawendą...a kubeczek......zobaczcie same-czysty romantyzm:
                                              Małgosiu bardzo,bardzo dziękuję:))
..................................*******************...................................
Pisałam już ,że Ania zamówiła u mnie ubranko na okno......ale jakież było moje zdziwienie,kiedy w zeszłym tygodniu dostałam taką przesyłkę od Ani:
Zobaczcie jakie cudne ptasiory...filcowy to dzieło Ani córki
                                                                
      Materiały będą idealne do królików lub lal:))
Pierwszy raz miałam możliwość spróbowania specjałów z Krakowskiego Kredensu....mmmm...smakowity dodatek do porannej kawki:))
Aniu-dziękuję Tobie i Dziewczęciu:)))
Kiedy Rysiek zobaczył,że dziś nic nie ma na jego temat....swoim spojrzeniem bardzo mnie skarcił..ot cenzor jeden!!!
kawałek kiełbaski pomógł mi go obłaskawić:)
....................*****************.......................
 Na koniec pochwalę się wyróżnieniem ,które dostałam  za wszechstronność od anstahe i
truskawki
 
Bardzo wam dziękuje ,ale niestety ponownie wyłamię się z zabawy nie przekazując jej dalej....
zwyczajnie brak mi czasu na otagowanie...i dwa nie mam pojęcia jak wybrać tylko kilka osób wśród tak wielu fenomenalnych  i uzdolnionych dziewczyn!!!
Także bardzo proszę się częstować!!!!!!...A ja idę się kurować....bom zasmarkana okrutnie:)))

niedziela, 1 stycznia 2012

Trauma szkodzi oskrzelom...

 W tym roku mamy wiosnę w zimie...a pamiętacie tę długą zeszłoroczną(?),kapryśną Panią,która przyszła tak szybko?Już w połowie października pomalowała ogród:
..a potem nie chciała nas opuścić....i w maju sypnęła białym puchem po tulipanach:))
 Pamiętam,że zaczęliśmy bardzo wcześnie grzać w naszym " śmieciuchu "
 w piwnicy... a sezon grzewczy postanowiłam otworzyć pod nieobecność mojego męża...taką niespodziankę mu szykowałam:) wróci -a tu tam cieplutko w domku-kaloryferki ciepłe:)). Aby zacząć palić musiałam powolutku uzupełnić wodę w obiegu.....Po kilku minutach...a w piecu już rozpaliłam ogień..zaczęło coś skrzypieć....podobny dźwięk do efektów specjalnych z filmu Titanik:)) Okazało się,że fachowiec(!!!!) kiedyś zamknął obieg z wodą w naszym systemie grzewczym!!!!...co jest naturalne przy grzaniu gazem,ale nie w naszym piecu!!!.....Stałam około 30 cm od piecu,który-WYBUCHŁ!!! Na szczęście piec pękł na spawie,woda ciepła,ale jeszcze nie gorąca pod ciśnieniem walnęła w ścianę-zrywając farbę z tynkiem i rykoszetem waląc na mnie....o huku nawet nie wspomnę:((Cała kotłownia zaczęła napełniać się wodą... Całe szczęście,że zachowałam jakąś przytomność umysłu.....Ale trauma pozostała...Na drugi dzień ,kiedy pan przyszedł spawać piec powiedział mężowi,że miałam dużo szczęścia,że spaw nie wytrzymał....kilka miesięcy tak zginął facet....piec rozsadziło i wbił właściciela w ścianę... Dlaczego o tym piszę? Po ponad roku, w grudniu,okazało się ,że mąż tak poukładał rano drzewo za piecem,że odrobinkę odkręcił się kranik i zaczęła schodzić woda z obiegu...po kropelce....Długo nie myśląc zaczęłam je wyciągać,aby kran dokręcić.......no i moje ADHD spowodowało,że poruszyłam tak mocno drzewem,że odkręcił się na cały regulator!!!!! Nie trwało to więcej niż z 5-10sekund....ale po wszystkim z nerwów się popłakałam...a mi się to nie zdarza!!! Cała się telepałam...aby wszystko ze mnie zeszło wybiegłam na ogród i zaczęłam z szybkością wściekłej osy sprzątać resztki liści z orzecha....Po godzince ogród czyściutki,ja doszłam do siebie...Przez adrenalinę nawet nie czułam zimnego ,przejmującego wiatru-a po trzech dniach....zapalenie oskrzeli:(..od ponad dwóch tygodni nie wychodzę z domu...Dwie dawki różnych antybiotyków...kaszel mam tak męczący,że wpadam w bezdech...koszmar...ale są i dobre strony:))...nadrobiłam haft xxx..w sumie zrobiłam około 12000 xxxx:))....jeszcze raz 12000 xxx i w końcu będzie finał!!!...Całość to bagatela około 58tys xxxx:))))
Przeczytałam 5 książek...Niestety nic poza tym nie robiłam...no prawie nic...trochę szykuję łazienkę na przyjęcie pewnego gościa,który w niej zamieszka:) Wzór dzięki kreatywności Bree
 
No i wcześniej powstały jeszcze poduszki...kiedy swym finezyjnym zapachem nitro mnie jeszcze nie  zabijało:))
 
ze starego swetra:)...wyprany przez pomyłkę w 60 stopniach..i napis trwa nadal!!
Dostałam ostatnio wyróżnienia i wygrałam candy...ale o tym następnym razem.
..............................***************..............................
Przeglądając stare zdjęcia znalazłam moją stara kotkę,która była ze mną ponad 18 lat:))..miała najpiękniejsze kocie oczyska:))
     Przyznam się ,że kiedy dziś w nocy obudził mnie huk petard...Sylwestra też nie świętuję:)))..to z troską pomyślałam o biednych wystraszonych ptakach,bezdomnych kotach i psach,które nie mają pojęcia co sie dzieje:(( ....i nie mogąc zasnąć...zaczęłam liczyć ile to bud dla psów poszło z dymem,karm dla kotów w schroniskach....echhhhh
Pozdrawiam i łykając syrop homeopatyczny zdrówka życzę:))