czwartek, 30 grudnia 2010

Próba generalna...

formy do muffinów nastąpiła dziś :) nie mogłam się już doczekać kiedy ją wypróbuję! Od rana zakasałam rękawy i oto co mi wyszło :)
przepis wzięłam stąd...



Majka też nie mogła doczekać się efektu końcowego i z niecierpliwością pilnowała piekarnika ;)
a że muffiny zawierają prawdziwe kakao niestety nie mogłam jej dać ani kawałeczka, biedulce musiał wystarczyć sam zapach ;)



polewę zrobiłam z prawdziwej czekolady z orzechami, którą rozpuściłam w kąpieli wodnej i dodałam odrobinę kremówki co by po ostygnięciu nie była taka twarda. Prawdę mówiąc rozpuszczona czekolada jest przepyszna i w swojej półpłynnej postaci zamiast na muffinkach lądowała w.... no wiecie gdzie ;)
Moje postanowienie na nowy rok ograniczenia słodyczy chyba spełznie na niczym :/



W związku z tym, że jutro idę na cały dzień do pracy to już dziś wszystkim życzę tak kolorowego i tak smacznego, pełnego niespodzianek Nowego Roku niczym moje muffinki a kto chętny to już teraz zapraszam na słodkości i kawkę.
Idę pałaszować...


wtorek, 28 grudnia 2010

Święta minęły...

...jak z bicza strzelił. Tyle czekania, tyle przygotowań a te dwa dni spedzone w gronie rodzinnym minęły jak jedna chwila. W tym roku udało nam się zebrać całą rodziną przy wigilijnym stole. Było gwarnie, radośnie i międzynarodowo. Kolację jedliśmy typowo polską ale nowością były wróżby irlandzkie i korony na głowie, taki ponoć u nich zwyczaj, ciekawy, ale dla nas zupełnie niezrozumiały, podobnie jak dla nich nasze dzielenie się opłatkiem. Później było wielkie oczekiwanie na Sante i góra prezentów. Żadnego roku nie pamiętam aby było ich tak wiele, ale tak to bywa gdy w rodzinie pojawi się małe dziecko :) Mała Maggie z wypiekami na twarzy przy oknie wyczekiwała Santy, ciocia Monia dla wzmocnienia efektu za oknem dzwoniła dzwoneczkiem i z podziwem i łzami w oczach patrzyła jak Meguli powiększają się oczęta. Ech, dzieckiem być! Przypomniało mi się jak ja czekałam na przyjście Gwiazdora, a później emocje przy rozpakowywaniu prezentów...
Obdarowana zostałam w tym roku bardzo hojnie, widać byłam grzeczną dziewczynką ;)  Od mamci i taty dostałam kawiarkę i dzbanek herbaciany z serii "nostalgia" Olkusza i 10 par kolorowych kolanówek (!!!) - oraz blachę do muffinek! Spełnione marzenia, no może oprócz tych kolanówek, bo co prawda chciałam kolanówki, ale nie aż tyle ;) widać mamcia czuje w kościach że będzie długa i ciężka zima :/
Od Połówka perfumy i płytę Stinga z cudownie nastrojowymi świątecznymi utworami a od brata i bratowej książkę Kalicińskiej "Zwyczajny facet" (już pochłonięta, jest super, mogę polecić) i także perfumy. Wiem wiem, chwalę się okrutnie, ale jak tu się nie chwalić kiedy zostało się tak hojnie obdarowanym?? :)
Także blogowe koleżanki nie szczędziły podarków, te cieszyły najbardziej bo zupełnie niespodziewane. 
Od Elizy z "blogu bez tytułu", piękny wiersz na własnoręcznie robionej kartce oraz drewniany dzwoneczek ozdobiony techniką dekupażu. Elizka przyznała mi się, że dekupażem bawiła się pierwszy raz, czego wogóle nie widać bo praca wyszła super :) Dziekuję Elizo! Od Beaty z "Manufaktury Ambrozji" kartkę i anielskie skrzydła mięciusie jak puch :) Wiem także, że MariaPar wysłała mi życzenia i niespodziankę, ale ta niestety do mnie nie dotarła , niemniej Mario bardzo dziękuję :) Jesteście wspaniałe!
A Wy jakie prezenty dostałyście w tym roku? Ciekawa jestem bardzo :)














Pozdrawiam!



wtorek, 21 grudnia 2010

Choineczka mała w izbie zapachniała...

... srebrnym szkiełkiem, świecidełkiem do dzieci mrugała...

To wierszyk, który pamiętam jeszcze z przedszkola :) czyżby pamięć wsteczna??!  mam nadzieje, że jeszcze nie ;) ale choineczkę małą zgodnie z wierszykiem posiadam i rozsiewa ona taką woń lasu jakby była 2 metrowym gigantem. Zamieszkała na komodzie w sypialni i cieszy mnie jak dziecko. Przystroiła się panna w czerwienie i złoto a także w pomarańczki suszone, jest skromna ale piękna i co najważniejsze prawdziwa! :)










pod choinką zamieszkał św. Franciszek, bardzo lubię tego świętego :)








Kochani moi, kiedy już po wielkiej bieganinie przedświątecznej, w ciszy i spokoju usiądziemy z filiżanką herbaty nie zapomnijmy o tym co w tym czasie najważniejsze, o Małym Bogu, który się narodzi, by nas zjednoczyć, by nas pocieszyć, by nas zbawić.
Życzę Wam na ten nadchodzący czas świętowania ciepła i spokoju, radości i miłości, bliskości i dobrych myśli, które pozwolą odetchnąć od tego co na co dzień.
Niech świąteczny czas przyniesie Wam dobro, abyście i Wy dobrymi byli w każdym dniu :)
Pozdrawiam serdecznie łamiąc się opłatkiem...

Monika :)



środa, 15 grudnia 2010

Pomału czuję świąteczny nastrój...

Do świąt zostało już tylko 9 dni, to ostatni czas na przygotowania, zakupy i sprzątanie. Na szczęście w tym roku udało mi się ze wszystkim zdążyć i teraz pozostały mi tylko kosmetyczne drobiazgi i oczekiwanie na czas świętowania :)
fajnie tak, spokojnie i bez stresu...



dekoracje tworzą już świąteczny nastrój...



 kąty posprzątane...



stare pocztówki z początku XX wieku, które udało mi się wyszperać na targu staroci tworzą dekoracje wraz z grzybkami, które są w moim wieku, podkradłam je Mamci ale pamiętam jak wisiały na choince w moim rodzinnym domu, razem z bratem lubiliśmy kręcić nimi za nóżki :)



całość speszyli for Dagmaria ;)






 


nawet prezenty już popakowane czekają na swoje 5 minut schowane w szafie :)
tylko czy będą się podobać??




Pozdrawiam cieplutko i życzę owocnych przygotowań :)

środa, 8 grudnia 2010

Takie moje bajanie i deser z dziecięcych lat...

Zacznę od bajania, czyli rozmyślań moich nieuczesanych, tak jak nieuczesana jestem w tej chwili ;) W świecie blogowym jestem od niemal dwóch lat ale wciąż odkrywam nowe, niezwykle ciekawe i pełne ciepła blogi. Zachwyca mnie ta nasza mała społeczność, w której tak wiele barwnych istot znalazło swoje miejsce. Jesteśmy tak różne ale właśnie dzięki temu ubogacamy się nawzajem. To jest dla mnie niesamowite i jak już niejedna z nas odkryła - bardzo wciągające.
Poruszając się po blogowym świecie odkryłam niedawno kilka blogów, które bez wahania dodałam do ulubionych. Z lekkim niepokojem odkryłam, że tych moich ulubionych blogów mam bez mała 100!! Jednym z nich jest "Tomaszowa Chata". Gdzieś na skraju lasu (tak sobie ją wyobrażam) stoi pełen ciepła i miłości dom, w którym gospodyni tworzy cudowną atmosferę dzieląc się z nami swoimi "wytworkami" a zupełnie niedawno kusiła mnie musem czekoladowym i co tu dużo mówić, skusiła, gdyż nie mam tyle samozaparcia co Magoda, niestety. Tomaszowo, dziękuję Ci bardzo!
Przepadłam z kretesem także w gościnnych progach "Ściborówki", gdzie Danusia stworzyła prawdziwy raj nie tylko dla swojej rodziny ale także dla przyjezdnych gości. Jej zdolne łapki tworzą piękne decu ale także bibułkowe kwiaty do złudzenia przypominające te prawdziwe i ta pasja z którą o wszystkim opowiada! Podobnie jak "Ja nowa milnova", cokolwiek to znaczy ;) jest młodą osóbką cieszącą się życiem. Niezwykłe wrażenie zrobiła na mnie pajęczyna (!) która to powstała na potrzeby balu andrzejkowego. Musicie same zobaczyć zdjęcia z tej szalonej imprezki, a także to, jak piękny aneks kuchenny stworzyła Milnova ze starej kuchni :) I na koniec migdałek na torcie bo mowa o pełnej dylematów Migdałowej, Matki Polki na obczyźnie. Kto bywa u niej ten wie, że to miłośniczka muzyki wszelakiej i robótek ręcznych. Zapraszam do Niej po garść słodkości i by oczy nacieszyć jej tworkami, bo szyciowanki Migdałowej są kolorowe jak kolorowy jest Jej świat :)
To zaledwie cząstka bo nie sposób wymienić wszystkich. Każdy blog jest inny i ma swoją niepowtarzalną atmosferę, wyczarowaną za pomocą słów i obrazów, resztę tworzy nasza wyobraźnia.

Dziękuję Wam Kochane za to że jesteście!

Cieszę się także z tego, że mój kawałek świata jest odwiedzany, że chcecie czytać to co napiszę i oglądać to co pokazuję. Cieszę się z każdego komentarza, więc nie bójcie się go zostawiać, bo to za każdym razem taki mały prezencik dla mnie. Cieszą mnie także liczni obserwatorzy, niedawno ich liczba wyniosła 200! i tym milej, że dwusetną osobą jest Danusia ze Ściborówki, którą to z tej okazji postanowiłam obdarować drobiazgiem, który to mam nadzieję, zawiśnie na jej pięknej choince :) ot, takie małe podziękowanie.

No ale przejdźmy do meritum, czyli deseru :) Od jakiegoś czasu "chodził za mną" deser z moich dziecięcych lat. Kisiel z budyniem polany sokiem z jagód. Pamiętam, że pojawiał się na stole po każdym niedzielnym obiedzie, pamiętam szklane pucharki mieniące się swoją dwukolorowością i oczekiwanie nie tyle na obiad ale na to co będzie po nim. Razem z bratem zajadaliśmy się tą słodkością a na koniec porównywaliśmy które z nas ma brudniejszy język :) bo sok z jagód niesamowicie brudził nam języki i usta. Niezapomniane jest dla mnie połączenie cierpkiego kisielu, do którego przekopać się musieliśmy poprzez słodki budyń, mmmm a dziś poprzez ten smak wróciłam choć na chwilę do dziecięcego czasu...
Czy Wy także jadaliście taki deser??

Pozdrawiam z uśmiechem na ustach brudnych od jagód ;)




poniedziałek, 6 grudnia 2010

I jak tu nie wierzyć w Świętego Mikołaja...

Wstaje ja sobie dziś rano, wyspana jak nigdy i gdyby mnie ktoś obserwował z ukrycia to miałby niezły ubaw. Wychodząc z sypialni mam widok na kuchenne okno, stół i część szafek. I oto na jednaj z nich, centralnie siedzi sobie taka to oto ślicznota! Macha nóżkami i się do mnie uśmiecha. Z niedowierzenia przecieram oczy, żeby sprawdzić czy sen to czy jawa. Połówek w pracy, więc nie ma mnie kto uszczypnąć, Maja się na mnie glapi a ja z dziecięcą radością witam się ze skrzatką!!
Poznajcie i Wy ~ Skrzatka Michalina




 Całkiem niedawno rozmawiałam z Połówkiem, że fajnie byłoby mieć w domu takiego małego skrzata, co to pomoże w każdej sprawie a dużo miejsca nie zajmie. Takie malutkie odbicie dorosłego człowieka, niczym w Kingsajzie, no i proszę, długo nie musiałam czekać, mówię i mam skrzatkę, tylko czy ona będzie ochoczo pomagać? Zobaczymy ;) Na razie rozsiadła się na parapecie, obok konika kupionego wczoraj na kiermaszu świątecznym i uśmiech nie schodzi jej z buźki ;)








A propos wczorajszego kiermaszu. Jak co roku na poznańskich targach organizowany jest festiwal sztuki i rękodzielnictwa. Oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć bo ja uwielbiam tego rodzaju imprezy. Wystawców, przedmiotów i kolorów było tyle, że aż dech zapierało. Osobiście zdołałam upolować konika na biegunach w barwach świątecznych. Niestety zdjęć będzie "ino" sześć bo zdechła mi komórka ale i tak na tych fotografiach widać jakie było bogactwo wszystkiego :)
Miłego oglądania zatem a ja się z Wami żegnam życząc bogatego Mikołaja :)
Niechaj spełni Wasze marzenia!














czwartek, 2 grudnia 2010

Zima zła?...

Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!
Szczypie w nosy, szczypie w uszy
Mroźnym śniegiem w oczy prószy,
Wichrem w polu gna!

Krajobraz za oknem idealnie pasuje do tego z piosenki. Jest groźnie ale jednocześnie pięknie. Ziemię pokryła biała kołderka z puchu, w powietrzu wirują płatki śniegu. Gdzie nie sięgnąć okiem jest biało, a nie tak jak jeszcze niedawno pisałam szaro, buro i ponuro. Jest po prostu pięknie, tak jak zimą powinno być!
W nocy nad Poznaniem szalała burza śnieżna, wiatr tak świstał mi w okna, że nie dało się spać, stałam w oknie i gapiłam się jak sypie. To nic, że nad ranem odkryłam, że mam pół metra śniegu na balkonie...








Największą uciechę z takiej pogody mają dzieci i ... psy :) Majka kiedy rano zobaczyła wielkie zaspy śniegu nie wiedziała z tej radości w którą wskoczyć najpierw. Zaliczyła wszystkie, szalała i nurkowała tak, że momentami nie było jej wcale widać :)
Kiedy wracałyśmy do domu była zźajana, mokra od śniegu ale przede wszystkim szczęśliwa. Ona poszła spać a ja musiałam wymyślić "coś" na obiad. I wymyśliłam! zupę cebulową z tostami z pieca, a co! jak szaleć to na całego, tak jak pogoda ;)







Do miłego!



LinkWithin

Podobne posty z Miniatury