No chyba, że o 8 rano, kiedy 3/4 Juraty jeszcze śpi i ani myśli o bieganiu po plaży. O tej godzinie bywa niemal dziko, bo jest puuuustooo. Cudownie. O 22 też jest pusto.
Nie ma również niezadeptanych ścieżek, nie ma braku chińskiego badziewia i braku tłumów też nie ma.
Ale nie ma też nigdzie takiego piasku jak nad Bałtykiem, takiego wiatru, który w sekundę z grzywki robi gniazdo i zatyka dech, jak się jedzie czterdziesty kilometr na rowerze i takiego zapachu sosen :) 4 dni nad morzem, akumulatory naładowane na kilka miesięcy. Myślę, że ludzie mieszkający nad morzem muszą być bardzo szczęśliwi.
Aaaale jedno wiemy na pewno, nigdy więcej podróży nad morze i znad morza w okolicach długiego weekendu. Po podróży powrotnej znienawidziłam pociągi na dobre ;) Myślę, że pozostaniemy przy starej dobrej tradycji pracowania w długie weekendy i wyjeżdżania na urlop wtedy, kiedy akurat 90% Polski o tym nie myśli.
Piasek z butów wytrzepałam dopiero przed chwilą.
ten czerwony latawiec bardziej z lewej to mój mąż :)