Witam!
Ostatnio wypominałam, że pogoda rozpieszcza i trzeba podkręcać śrubę wyrobom odzieżowym na lato, a tu mały klops. Nie ma co narzekać, bo trochę chmur nikomu jeszcze nie zaszkodziło, do tego
spodenki i
chusta mają swoje pięć minut, ale chwilowo mamy chmurno. Nie stoi to jednak na przeszkodzie rodzeniu się tworom letnim :)
Oto i świeżutka tunika. Wielki błękit jej miało być na imię, ale jest po prostu "Tunika A".
Pewnie nie trudno się domyślić, że takowego kształtu jest, czyli w A. Materiał lekki i przewiewny, to i uznałam iż tak pozostać może. Z sukienki z szafy, która mi za pierwowzór służy wykrój sporządziłam. Muszę jednak nadmienić, iż usilnie profesjonalnego wykroju szukałam i chciałam jakiś porządny zakupić,... jednak nic mi w oko nie wpadło i droga powstawania tuniki jest taka sama jak do tej pory.
Z nowości ... to inaczej wykończone rękawy. Za krótkie mi się wycięły :P, więc po raz pierwszy w życiu samodzielnie sporządzałam tak zwaną taśmę "bias tape". No i wyszło dość znośnie, choć trochę za grubo :( Nie dało się jednak inaczej uratować rękawów, a na koncie dodatkowo nowe doświadczenie szyciowe.
Wielki błękit złamałam granatową tasiemką, bo czułam się jak pacjent szpitala z filmów amerykańskich :) Fantazyjne zakończenie jest efektem utylizacji całości zakupionej tasiemki. Szkoda było mi obcinać, a sztukowanie z kolejnych zakupionych centymetrów mijało się z celem.
Oto jak się prezentuje na żywym egzemplarzu.
Podsumowując frajda z tworzenia jest bezcenna, nawet jak nie wyjdzie tak jak powinno. Człowiek uczy się na błędach no nie? :)
Zachęcam do prób na sobie i dla siebie. Wtedy stres mniejszy, a wprawa rośnie!
I tym optymistycznym akcentem kończę nadawanie na dziś.
Trzymajcie się ciepło!!