No i nie mogę się uwolnić do magii analogowej fotografii. Trochę niedoskonałej i w moim przypadku pokrzywionej (zdjęcia z Lyonu). Tym razem fotki w podobnym klimacie, wyszukane z różnych klisz. Nawet monsieur Gessler się załapał, podczas przechadzki ulicą Św. Jana w Krakowie w nieodzownych czerwonych butach, i w kapeluszu w bardzo gustowne poziomki oraz w eleganckim garniturze. Pewnie szytym na miarę. Nie mogło zabraknąć roweru, tym razem przewrócony do latarni przypięty. Dwie filiżanki na stoliku w „Dymie” i do tego bar z kanapkami i wszelakimi rybnymi daniami z nadmorskiego kurortu u naszych zachodnich sąsiadów. Urwana Konfederacka 4 i do tego kilka turkusowo – brązowych lyońskich ujęć na dokładkę. Dla mnie najciekawszy piecyk przez okno w pustym lokalu i oczywiście fragment menu z francuskiego bistro.
Zdjęcia zrobiłem aparatami Zorki 4 i Nikon F3. Filmy Fuji, wywołane w Rossmannie.