środa, 21 stycznia 2015

Wczoraj

Wczoraj przyszła do nas zima. Świat zawirował płatkami śnieżnej jabłoni. Wpadły do oczu, rozpuściły się, rozmokły, zatarły ślady przedwczorajszych dni. Wczoraj oczy miałam wilgotne. Od śniegu.

Wczoraj grudzień uciekał za grudniem. 

Źródło: Printerest
Wczoraj córcia zasiadła do pianina i ćwiczyła trudny rytmicznie fragment. Spod jej paluszków wydobywały się jeszcze nieskładne, ale cudownie kiełkujące molowe dźwięki. Wieczorem syn dopieszczał swój utwór również w tonacji a-moll. Grał i grał, a ja topiłam się jak płatek śniegu na dłoni. Świat przestał istnieć. Powrócił, gdy syn skończył.

- Zagraj mi, synku, jeszcze raz.
- I jeszcze jeden raz.
- I jeszcze... ostatni.
- Mamo, bo zasmutniejesz od tego na amen.

Nie zasmutnieję, ja po prostu mam duszę molową. Zestrajam się z barwą moll, bo to odcień, w którym bije moje serce. To jego naturalny rytm. Dzięki niej pełniej odczuwam świat i czuję się spokojna.

Wczoraj czytałam do późna. Do zbyt późna, aż zastała mnie odchodząca noc. Dom spał, a ja z Grechutą szłam w senność dnia.

To było wczoraj. 

Dzisiaj rano przyszedł do łóżka Najmłodszy. Przytulił się a ja oplotłam go całego długimi gałęziami ramion. Maleńkie stópki dobrowolnie zakuły się w dyby moich ud. Wymieszał się oddech, wymieszała miłość, jego bezzwłoczny sen i moje nagłe przebudzenie. Sklejenie. Ja i on to jeszcze nadal jedno.

Jakie ma zatem znaczenie wczorajszy dzień?

 Niech wciąż styczeń mi stuka za styczniem.

Pozdrawiam
Ewa



wtorek, 13 stycznia 2015

Zmieniając życie


W pierwszych dniach roku koleżanka zwróciła moją uwagę na "chleb zmieniający życie" i powiedziała: upiecz i napisz post. ;) Skoro dostałam zadanie, to musiałam się wywiązać. ;) Dlatego dziś będzie o chlebie a la baton. ;) Chleb zmieniający życie (life-changing loaf of bread) to niezwykle prosty przepis na w stu procentach zdrowy "chleb" bez mąki dla osób, które zwykłego chleba z różnych powodów nie jedzą. My chleby lubimy, jemy i sami je pieczemy. W tym wyspecjalizował się mój mąż, z czego bardzo się cieszę, bo chociaż jedną rzecz w kuchni mąż robi. :)) Eksperymentuje z różnymi mąkami i dodatkami i powiem szczerze, że chleby wychodzą zawsze pyszne. Poza tym naprawdę bardzo lubię jego smak i nie umiałabym zrezygnować z pieczywa, szczególnie gdy tak pięknie pachnie w domu świeżo upieczonym chlebem. ;)

Lecz ten chleb, najpierw jego chwytna nazwa, ;) ale potem on sam, zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam go zrobić. Znalazłam przepis na stronie Moich wypieków (gdzie jest odwołanie do oryginalnego przepisu) i według niego też go robiłam. I chociaż nazwa była wiele obiecująca, to z oryginalnej strony dowiedzieć się możemy, że chodzi tu raczej o odmienienie życia kobietom, które przerażone skomplikowaną procedurą pieczenia chleba nigdy nie miały odwagi za niego się zabrać. :)) Ten przepis jest bardzo prosty w wykonaniu - brudzimy tylko 2 miski plus 1 łyżkę, nie wyrabiamy, nie czekamy aż wyrośnie, itd, itp. ;)


Bez względu na to czy odmieni czy nie odmieni nam życia, sądzę że warto spróbować, bo jest po prostu absolutnie i bez żadnych wątpliwości zdrowy. :) Zawiera przede wszystkim ziarna i przez to przypomina wielki baton muesli, chociaż w odróżnieniu od batoników nie ma żadnych słodkich dodatków, takich jak rodzynki, suszone śliwki czy morele, o cukrze nie wspominając. Co zatem ma? Tak w skrócie:

  1. płatki owsiane - czyli inaczej "jedz i chudnij". ;) To nie tylko najbogatsze w białko ziarno ze wszystkich zbóż, lecz także zawierające najwięcej tłuszczu - nienasyconych kwasów tłuszczowych. Ma też najwięcej błonnika rozpuszczalnego, czyli beta-glukanu, który jest płynnym opatrunkiem dla naszego przewodu pokarmowego oraz obniża poziom "złego" cholesterolu LDL. Jest również bogatym źródłem żelaza, magnezu oraz witamin z grupy B oraz przeciwutleniaczy.
  2. ziarno słonecznika - jest bogate w aminokwasy oraz nienasycone kwasy tłuszczowe, sole mineralne (m.im. dzięki dużej ilości magnezu zmniejsza występowanie bólów migrenowych, wapń łagodzi alergie, a bogaty w żelazo słonecznik zalecany jest przy anemii), a także witaminy B, A, D oraz cenną witaminę młodości E. Również obniża poziom LDL.
  3. siemię lniane - zawiera dużo wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, błonnik rozpuszczalny oraz nierozpusczalny, witaminę E, cynk, lecytynę, żelazo oraz ma bardzo dobroczynny wpływ na nasz cały przewód pokarmowy. Obniża zły cholesterol i zawiera niewielki ilości kwasu pruskiego zabijającego bakterie jelitowe. 
  4. orzech laskowe - ze wszystkich orzechów zawierają najwięcej witaminy E i kwasu foliowego, obniżają poziom złego cholesterolu i zapobiegają bezsenności. Dobrze wpływają na cerę. Uwaga! najbardziej kaloryczne.
  5. migdały - nazywane najszlachetniejszymi z orzechów, zawierają najwięcej błonnika, dużo białka, jednonienasyconych kwasów tłuszczowych (obniżają LDL) i magnezu.
  6. babka płesznik - podobnie jak w siemieniu lnianym głównym składnikiem jest śluz i jest źródłem błonnika dużo bardziej wydajnego niż błonnik zbóż. Wspomaga odchudzanie regulujac trawienie, pozostawiając uczucie sytości, działając przeczyszczająco i na dodatek absorbuje toksyny. Również obniża LDL.
  7. szałwia hiszpańska - zawiera wapnia więcej niż mleko, żelaza więcej niż szpinak i więcej niż łosoś kwasów omega-3. Bogata w potas oraz pierwiastki wpsomagające pracę serca. Zawiera 91 ze 100 aminkwasów przez co nasiona chia są idealnmy źródłem białka dla wegetarian. Zapobiega powstawaniu nowotworów.
  8. ostropest - nie było go w oryginalnym przepisie, ale ja go zawsze dodaję i to prawie do wszystkiego: do wyrobu chleba, sałatek, na kanapki, gdyż ma właściwości oczyszczające organizm, szczególnie odtruwa i wspiera pracę wątroby, pomaga w kamicy żółciowej, ochrania nerki przed toksynami i wykazuje silne działanie antynowotworowe. O nim napiszę więcej niebawem, bo bardzo przypadł mi do gustu. ;)


CHLEB ZMIENIAJĄCY ŻYCIE

płatki owsiane                              145 g = 1,5 szklanki
ziarno słonecznika                       135 g = cała szklanka
nasiona siemienia lnianego           90 g = 3/4 szklanki
orzechy laskowe i/lub migdały      65 g = 1/2 szklanki (ja dałam pół na pół)
nasiona babki płesznik                     4 łyżki
nasiona chia (szałwia hiszpańska)   2 łyżki
zmielone nasiona ostropestu           1 łyżka
sól                                                         2 płaskie łyżeczki
syrop klonowy                                    1 łyżka
roztopiony olej kokosowy                3 łyżki
woda                                                  350 ml

Wszystkie suche składniki mieszamy w razem w misce, w drugiej wszystkie płynne, łączymy je i porządnie mieszamy. Przekładamy do formy chlebowej wysmarowanej masłem i odkładamy na co najmniej dwie godziny, aby składniki dobrze się związały i wchłonęły wodę i tłuszcz. Pieczemy w temperaturze 180 st. ok 50-60 minut. Pozostawiamy do ostudzenia i delikatnie wyjmujemy z formy. I co ważne, kroimy gdy będzie całkowicie ostudzony!



Jak wspomniałam, mimo nazwy, ten chleb życia nam nie odmieni. ;) Chyba, że potraktujemy go jako krok w stronę zdrowego odżywiania. A gdy do tego dołożymy starania, by pielęgnować dobre i pełne życzliwości myśli, a pozbywać się wszelkiego krytycznego spojrzenia na świat i ludzi, to gwarantuję, że zmienimy swoje życie. Na lepsze. :))

Pozdrawiam Was ciepło, czyli styczniowo ;)
zmian na lepsze życząc :))
Ewa


piątek, 9 stycznia 2015

Przesłanie nie tylko na Nowy Rok


"Nie żyj tak, jakbyś miał żyć lat dziesięć tysięcy.
Los wisi nad tobą.
Dopóki żyjesz, dopóki można, bądź dobry."

Źródło: Pinterest


Nowy Rok rozpoczęłam "Rozmyślaniami" Marka Aureliusza - to skarbnica mądrości. Czytać trzeba powolutku, punkt po punkcie i... rozmyślać. ;) Do powyższego cytatu nie potrzeba rozwinięcia, bo w tych kilku słowach zawiera się wszystko, co najistotniejsze. Więc zostawiam Was z tym przesłaniem. Oby nasze czyny w tym roku, i w następnych, wydały dobry owoc!

Uściski najserdeczniejsze
Ewa


poniedziałek, 5 stycznia 2015

Czas urojony

- Mamo, już prawie południe, a Ty jeszcze w łóżku? - No też coś?! Koty cały dzień leżą w łóżku a nikt im uwag z tego powodu nie robi! A ja nie mogę? Wielkie mi mecyje - mama w łóżku w samo południe! Pomyślałby kto, że to zjawisko nadprzyrodzone! A korzystam sobie do woli z leniwego świątecznego czasu, który dobiega końca. Korzystam, bo taki był zamysł. Przez te dni miałam wyszarpnąć z jego wnętrza relaks, odprężenie, wytchnienie, chęć chcenia, radość istnienia i niecny plan na nadchodzący rok. Nie przeszkadzać!

- Wyjdziesz dzisiaj z tej ciemni? - pyta mąż przynosząc po południu herbatę i zerkając na zabarykadowane śniegiem okna dachowe - Nawet nie wiesz, że słońce pięknie świeci. - U mnie nie świeci, (co mi zupełnie nie przeszkadza, a nawet lepiej, że tu nie świeci, w ciemni lepiej się myśli) ale świadomość, że innym świeci jest miła. Nie interesuje mnie świat za oknem. Nie interesuje mnie pogoda, niebo, śnieg, ani słońce. Ani wskazówki na zegarze. Mam ważniejsze zadanie do wykonania - muszę wymyślić jak w Nowym Roku zwolnić czas, lub chociaż go przechytrzyć, muszę znaleźć czas na wszystkie ważne życiowe chwile.

Od tego leniwego, piżamowego dnia minął równo tydzień. Dziś śnieg już nie leży ani na dachu ani na ziemi. Zniknął. Dzieci zniknęły w szkole, tylko problem z czasem nie zniknął. Z czasem przybrał na sile! Nowy Rok coraz śmielej wkracza w moje progi, a ja wciąż nie wiem co zrobić z czasem?

Źródło: Printerest

Powiem szczerze, że męczy mnie to ciągłe ściganie się z nim (hmm, znak czasu?) Zadyszki dostaję, gdy tylko staram się dorównać mu kroku, o osiągnięciu prędkości (bliskiej) światła nawet nie marzę, a przecież tylko przy takiej prędkości czas zwalnia. A uciekaj sobie bezdusznie, upływaj bezpardonowo, proszę bardzo. Nie zamierzam znów cię gonić - w biegu, w pośpiechu, w pędzie. Z natłokiem spraw w głowie i na kartce - żeby nie zapomnieć, nie przeoczyć, nie zaniedbać. Żeby było tak jak być powinno. Żeby znów, gdy minie rok pomyśleć: wcale nie było tak, jak być powinno.

Znów nie pamiętałam, choć chciałam. Znów przeoczyłam, choć zanotowałam. Znów nie dopilnowałam, choć bardzo się starałam. Nie zrobiłam, choć planowałam. Spóźniłam, nie zdążyłam, zagubiłam, straciłam, zagapiłam, nie zmieniłam. I nie ma znaczenia czy chodzi o telefon z życzeniami, obcięcie paznokci dzieciom, rachunek do opłacenia, porządek na biurku, czy natemperowanie ołówków w piórniku. Znowu! Znowu nie ogarnęłam wszystkiego! Znowu nie tak! Znowu za dużo zadań, za mało czasu. Czasu... Czasu!

Choć to pojęcie względne, pełne paradoksów i kłopotliwe nie tylko dla mnie, (ale i dla naukowców) muszę problem szybko rozwiązać. Kto dziś nie cierpi z jego powodu? Albo jest go za mało, albo jest za szybki. Zastanawiamy się jak go zatrzymać, jak spowolnić lub przyspieszyć, jak pomnożyć lub podzielić, jak roztrwonić. A skąd w ogóle wiadomo czy czas istnieje naprawdę? Może to tylko myślowy koncept stworzony do opisu zmian we wszechświecie? Kto mi udowodni, że jest prawdziwie rzeczywisty? A może narzekam tylko na wytwór mojej wyobraźni? Uroiłam go sobie, że tak gna, tak pędzi, że istnieje. Więc uroję inaczej - mój czas będzie czasem urojonym. Ha, i tu go mam! Jak sprytnie go podeszłam, nawet się nie zorientował! W czasie urojonym nie ma bowiem żadnej różnicy między dwoma kierunkami jego przebiegu. Upływaj zatem niemiłosiernie, a ja i tak będę ignorować kierunek twojego upływu. Wystarczy, że przekręcę strzałkę czasu i znów się spotkamy! Powiecie, że to niedorzeczne? Cóż, jak stwierdziła to już wcześniej Simone Weil na tym świecie tylko "dwie rzeczy nie dają się sprowadzić do żadnego racjonalizmu: czas i piękno". I tym nieracjonalnym, lecz optymistycznym akcentem witam Was w Nowym Roku! :))

Ewa


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...