druty nad oceanem
niedziela, 22 kwietnia 2012
Pomoc potrzebna od zaraz!!!
Dzis nie bedzie o robotkach - ale o zyciu. Dokladnie - zyciu Magdy, ktora od kilku lat nie moze otrzymac wlasciwej diagnozy, leczenia, cierpi niewyobrazalnie, a bol uniemozliwia jej zycie.
Magda mieszka w Szczecinie, jest mama 5,5 letniej dziewczynki - poznalam ja blogowo.
W lutym 2008 rozpoczely sie Jej problemy zdrowotne, byla operowana (usuniecie przydatkow prawych) z powodu podejrzenia zmiany nowotworowej. Wyniki histopatologiczne nie wykazały choroby rozrostowej. Kilka miesiecy po operacji rozpoczęły się bole kostne. Bole z miesiaca na miesiac nasilaly sie. W sierpniu 2008 zostala przyjeta do Szpitala Wojskowego w Szczecinie celem wykonania trepanobiopsji(pobrania wycinka kosci), by postawic diagnoze. Neurochirurg nie wykonujac zadnych badan obrazowych odmowil wykonania zabiegu. Magda zostala wypisana ze szpitala ze stwierdzeniem, ze zmian osteolitycznych w kosccu nie stwierdzono. W pazdzierniku 2008 w tym samym szpitalu wykonano Jej ambulatoryjnie badanie scyntygraficzne kosci, na ktore skierowal Ja ortopeda podejrzewając przerzuty do koscca(nastąpił wzrost markerow nowotworowych i wciaz nasilaly sie bole kosci). Scyntygrafia zostala opisana niejasno. Magda przeprowadzila rozmowe z lakarzem , ktory opisywal badanie, aby uzyskac dokladniejsze informacje. Lekarz ten poczatkowo udawal, że Jej nie zna, choc kilkakrotnie z Nim wczesniej rozmawiala. Opisala mu swoje bole, oslabienie. Lekarz na pytanie:,, czy sa to zmiany przerzutowe?,, powiedzial:,,..Prosze mnie nie naciągac na zwierzenia , zycze pani, zeby sie to szybko skonczylo,,. Badanie mialo na celu wskazanie miejsca, z ktorego miał byc pobrany wycinek kosci. Magda nalegala, by lekarz je wskazal. Lekarz ten odpowiedzial, ze mozna pobrac skad chce. Po tej rozmowie Magda zorientowala sie, ze badanie nie jest opisane zgodnie z
jego obrazem, ze jest falszywy opis wyniku, ze zostala oszukana. Po kilku dniach Magda poprosila o nagranie badania na nosnik CD (co powszechnie sie stosuje). Kazano Jej zglosic sie nastepnego dnia. Nastepnego dnia powiedziano, ze nie ma technika, ktory moglby to zrobic. Zglosila sie wowczas do dyrektora szpitala i powiedziala, ze nie moze uzyskac nagrania badania.
Dyrektor obiecal, ze porozmawia z lekarzem i oczywiscie nagranie otrzyma.
Przy kolejnej wizycie w zakladzie medycyny nuklearnej znowu uslyszala, ze nie ma osoby, ktora moglaby to nagrac.
Magda zglosila sprawe do Rzecznika Praw Pacjenta, wystosowala pismo w
ktorym opisala zaistniała sytuacje i odbyla rozmowe tel. z Pania Rzecznik.
Pani Rzecznik zainterweniowala.
Jednak badanie Magdy zostało wykasowane z archiwum szpitalnego. Obecnie Magda jest w bardzo ciezkim stanie fizycznym, nie funkcjonuje, ma bardzo silne bole, jest caly czas na silnych srodkach p/bolowych.
Niestety zatajenie prawdy przez lekarza opisujacego scyntygrafie spowodowalo, ze Magda nie mogla miec wdrozonego odpowiedniego leczenia, opis badania wprowadzal w blad lekarzy, do ktorych nastepnie sie udawala.
Magda jest mama 5,5 letniego dziecka, ktore czesto widzi Jej cierpienie.
Zadaje sobie pytanie - jak lekarz (specjalista medycyny nuklearnej), ktory doskonale sobie zdaje sprawe czym skutkuje takie posuniecie mogl skazac celowo Magde na takie cierpienie i finalnie na smierc???
Magda nie moze pracowac, nie moze otrzymac renty /przez brak diagnozy/, jest w fatalnej sytuacji finansowej. Ja wyslalam Juz pieniadze na Jej konto, przygotowalam paczke - jestesmy w stalym kontakcie i bede Jej pomagac jak dlugo trzeba.
Magda ma bloga http://maggiebb.blogspot.co.uk/ - zajrzyjcie prosze, napiszcie na Swoich blogach slowko, jesli sie da - poslijcie choc grosik - zeby dziewczyna mogla uzbierac na Zomete - lecz przeciwbolowy, o ktorym poczytacie na Jej blogu. Pisze rzadko - bo nie ma naprawde sily na walke z bolem.
Jesli Jej historia zostanie pokazana, moze uda sie umiescic Ja w jakiejs fundacji aby moc zaczac zbierac pieniadze na Jej leczenie. W Jej imieniu prosze Was Kochane o pomoc - dajcie namiary na fundacje, lekarzy, co Was sie nasunie:-)
piątek, 6 kwietnia 2012
Wesolych, Spokojnych i Radosnych Swiat zycze Wszystkim :-)))
Kurki mojego pomyslu i autorstwa:-)
A to prototyp - juz poszedl w dobre rece:-)
I jeszcze kurki na plocie:-) - hm, Ula mowi na nie - kaczuszki...
A to zajawka - wiecej niebawem:-)
Wiewiorko, Basiu - dziekuje bardzo:-) ehhh, dobrze, ze mnie pokrzepilyscie dobrym slowem na temat moich wlosow:-))) zycze Wam Cudownych Swiat:-))) Wiewiorko - welenki niebawem:-)))
Kurki mojego pomyslu i autorstwa:-)
A to prototyp - juz poszedl w dobre rece:-)
I jeszcze kurki na plocie:-) - hm, Ula mowi na nie - kaczuszki...
A to zajawka - wiecej niebawem:-)
Wiewiorko, Basiu - dziekuje bardzo:-) ehhh, dobrze, ze mnie pokrzepilyscie dobrym slowem na temat moich wlosow:-))) zycze Wam Cudownych Swiat:-))) Wiewiorko - welenki niebawem:-)))
piątek, 30 marca 2012
Choruje od dluzszego czasu, jakies chorobsko mnie dopadlo - takie niekonczace sie przeziebienie... glos jak Ewa Szykulska, wieczny kaszel, zatkane uszy, zasmarkany nos, swiszczace gardlo... w koncu lekarz sie ulitowal i wyslal mnie na przeswietlenie pluc i badanie krwi - a na razie antybiotyk. Nie pisalam nic na blogu, bo i nastroju nie mialam - ale juz powoli wracam do zycia, pokaze wiec co tam znow wydlubalam:-)
Po pierwsze - sprulam moja naciagnieta czapke z welny i dlubnelam Uli poppy podobna do tej pokazywanej poprzednio z chusta - zrobionej dla Zuzi /welna ta sama, kwiatek na szydelku - inwencja wlasna:-)/
Z niebieskiego merino pofarbowanego w zeszlym roku zrobilam sweterek inspirowany pimposhkowym, pokazywanym o tu: http://pimposhka.blogspot.co.uk/2012/01/sliwka-w-czekoladzie.html - nazywa sie w oryginale Golden Wheat Cardigan - ja zrobilam z kolnierzykiem, bez kieszonki, dluzszy - mozna mnie posadzic o zgapienie - ale jak czytalam na wielu blogach - robienie na wlasny uzytek, w podobny ale nie identyczny sposob - nie jest uwazany za przestepstwo a za inspiracje - jesli sie myle - prosze mi to powiedziec ale moge przytoczyc i podac strony, gdzie taka dyskusje czytalam i uwazam sie usprawiedliwona - nie sciagam z internetu nielegalnie muzyki, filmow, nie mam nielegalnego oprogramowania w komputerze, a jesli cos dziergam - podaje zrodlo inspiracji/.
Ola odeslala mi sweterek z melanzowego moheru - zrobilam za ciasny /mea culpa/ - no to spulam, zrobilam na nowo - a jako bonus dorzucilam czekoladowy bezrekawnik /tez z moheru, wyszperanego wczesniej w czarity:-) - pokazywany wczesniej/.
Robilam na 5, efekty bardzo zadowolily nowa wlascicielke:-)))
Nastepnie zabralam sie za kolejne abrazo - a jakze - z merino pofarbowanego przeze mnie wczesniej na zlota jesien.
Zrobilam raz:
ehhh, przekombinowalam z grubosciami drutow i zabraklo na doslownie 3 rzadki - to sprulam, zrobilam znow:
zmniejszylam o 4 motywy, zrobilam wyzsza czesc gladka i... pewnie znow spruje - ale lubie robic abrazo, a dlubanie z merino to czysta przyjemnosc:-)
Nastepnie postanowilam zrobic sobie kapcie - skorzyslalam z opisu Antoniny - jak ja uwielbiam Jej bloga:-))) - przepis na kapcie tu: http://uantoniny.blogspot.co.uk/2010/02/kapcie-ii.html
Chociaz mam stope rozmiar 37 to zrobilam wiecej powtorzen, zreszta to prototypy z akrylu i raczej ziebia niz grzeja - dlatego zaopatrzylam sie w takowe - cieplutkie i mieciutkie /do czasu popelnienia wlasciwych kapciochow:-)
Wlasnie skonczylam kolejny sweterek - welenka to 4ply z Lidla, mieszanka welny, bawelny i nieduzej ilosci akrylu w pieknych pastelach - na wykonanie rozmiaru S zuzylam niecale 4 motki czyli jakies 185 g /100 g to jakies 400m. Sweterek pokaze jak dojdzie do miejsca przeznaczenia - ma byc niespodzianka:-)
A poza tym? Malujemy z Ula paluszkami, rozmawiamy godzinami - buzia sie Jej nie zamyka:-))), spacerujemy, hustamy sie na hustawkach, spacerujemy nad morzem, i mozna pisac w nieskonczonosc:-)
Ostatnio wybralismy sie do Cotehele - ale Ulis po przybyciu na miejsce po prostu zasnal mi na rekach i kimal z 1,5 godziny - oto dowod:-) - aaaaaaaaa - a to moje wlosy po kolejnym podcieciu - kolor wlasny - heh, nie widzielismy sie od ponad 20 lat:-))) i powoli sie do siebie przyzwyczajamy:-)
Po pierwsze - sprulam moja naciagnieta czapke z welny i dlubnelam Uli poppy podobna do tej pokazywanej poprzednio z chusta - zrobionej dla Zuzi /welna ta sama, kwiatek na szydelku - inwencja wlasna:-)/
Z niebieskiego merino pofarbowanego w zeszlym roku zrobilam sweterek inspirowany pimposhkowym, pokazywanym o tu: http://pimposhka.blogspot.co.uk/2012/01/sliwka-w-czekoladzie.html - nazywa sie w oryginale Golden Wheat Cardigan - ja zrobilam z kolnierzykiem, bez kieszonki, dluzszy - mozna mnie posadzic o zgapienie - ale jak czytalam na wielu blogach - robienie na wlasny uzytek, w podobny ale nie identyczny sposob - nie jest uwazany za przestepstwo a za inspiracje - jesli sie myle - prosze mi to powiedziec ale moge przytoczyc i podac strony, gdzie taka dyskusje czytalam i uwazam sie usprawiedliwona - nie sciagam z internetu nielegalnie muzyki, filmow, nie mam nielegalnego oprogramowania w komputerze, a jesli cos dziergam - podaje zrodlo inspiracji/.
Ola odeslala mi sweterek z melanzowego moheru - zrobilam za ciasny /mea culpa/ - no to spulam, zrobilam na nowo - a jako bonus dorzucilam czekoladowy bezrekawnik /tez z moheru, wyszperanego wczesniej w czarity:-) - pokazywany wczesniej/.
Robilam na 5, efekty bardzo zadowolily nowa wlascicielke:-)))
Nastepnie zabralam sie za kolejne abrazo - a jakze - z merino pofarbowanego przeze mnie wczesniej na zlota jesien.
Zrobilam raz:
ehhh, przekombinowalam z grubosciami drutow i zabraklo na doslownie 3 rzadki - to sprulam, zrobilam znow:
zmniejszylam o 4 motywy, zrobilam wyzsza czesc gladka i... pewnie znow spruje - ale lubie robic abrazo, a dlubanie z merino to czysta przyjemnosc:-)
Nastepnie postanowilam zrobic sobie kapcie - skorzyslalam z opisu Antoniny - jak ja uwielbiam Jej bloga:-))) - przepis na kapcie tu: http://uantoniny.blogspot.co.uk/2010/02/kapcie-ii.html
Chociaz mam stope rozmiar 37 to zrobilam wiecej powtorzen, zreszta to prototypy z akrylu i raczej ziebia niz grzeja - dlatego zaopatrzylam sie w takowe - cieplutkie i mieciutkie /do czasu popelnienia wlasciwych kapciochow:-)
Wlasnie skonczylam kolejny sweterek - welenka to 4ply z Lidla, mieszanka welny, bawelny i nieduzej ilosci akrylu w pieknych pastelach - na wykonanie rozmiaru S zuzylam niecale 4 motki czyli jakies 185 g /100 g to jakies 400m. Sweterek pokaze jak dojdzie do miejsca przeznaczenia - ma byc niespodzianka:-)
A poza tym? Malujemy z Ula paluszkami, rozmawiamy godzinami - buzia sie Jej nie zamyka:-))), spacerujemy, hustamy sie na hustawkach, spacerujemy nad morzem, i mozna pisac w nieskonczonosc:-)
Ostatnio wybralismy sie do Cotehele - ale Ulis po przybyciu na miejsce po prostu zasnal mi na rekach i kimal z 1,5 godziny - oto dowod:-) - aaaaaaaaa - a to moje wlosy po kolejnym podcieciu - kolor wlasny - heh, nie widzielismy sie od ponad 20 lat:-))) i powoli sie do siebie przyzwyczajamy:-)
A po przebudzeniu - mala przebiezka po parku:-)
Jeszcze kilka fotek, lody, kawka i czekolada z miejscowego sklepiku - i do domku:-)
Na koniec dodam, ze w koncu zakupilam sobie welne, ktora chodzila za mna od dawna - po 0,5 kg DK corriedale i falkland /200 m - 100 g/ - do farbowania - pokaze nastepnym razem jak farbne:-)
Noooo, i mam zakitrane od swiat 6 motkow recznie przedzionej w naturalnym brazowym kolorze blf - wyczajone na kiermaszu i zakupione mi na gwiazde od malza - ale nie mam pozyslu, co z niej zrobic, jest taka piekna, ze az szkoda ruszac tych moteczkow:-))) a cena byla okazyjna - naprawde - uprzedla ja przemila Pani Rosemarie Smith - pozwolila mi napisac o sobie na blogu wiec robie to z czystym sumieniem:-) http://www.textilearts.net/tutors/rosemariesmith/index.php - Rosmarie robi cudne swerty, notatniki z papieru czarpanego z okladkami z recznie malowanego jedwabiu /wszystko recznie/ - i inne cuda - ehhh, az nie chcialo sie odchodzic od Jej stoiska... Zdjecia mojej welenki od Rosemarie pokaze tez w kolejnym poscie.
A tak z innej bajki - wyszperalam w czarity super ksiazki za grosze - az sie zaslinilam:-)
W srodku cala masa opisow wykonania dziobakow, wielorybow, malp, swinek i innych cudakow, w tej misiowej - mnostwo misiow wraz z odziewkiem - niestety nie moge pokazac zadnego zdjecia, bo jest wyrazny wpis o prawach autorkich;(
Jak ufarbuje welenke i przerobie na sweterki - pewnie popelnie jakiegos zwierza:-)
Pozdrawiam wszyskich serdecznie z pelnej slonca Anglii, dziekuje za odwiedziny i przemile komentarze:-)
Wiewiorko, Jolajko, Magdo, Violu, Jadziu,* Gooocho*, Kokotku, Basiu - serdecznie Wam dziekuje za cieple slowa - naprawde baaardzo wiele dla mnie znacza:-)))
wtorek, 24 stycznia 2012
Po dlugiej przerwie
jestem znowu:-) ehhh, zeszlo troche czasu... najpierw zaczelam kurs angielskiego w Open Doors - zalapalam sie w koncu, a jednoczesnie robilam darmowy kurs 'Big Steps, Little Steps' - dla rodzicow - przyznam, ze super sprawa:-) dzieki temu poznalam inne mamy /angielskie/, nauczylam sie robic zabawki i istrumenty muzyczne z drogiazgow i przydasi, poznalam sposoby zabaw i jednoczesnie rozwijania dziecka - poprzez zabawe i takie tam.
Niestety w listopadzie moj laptop postanowil se zdechnac zabierajac ze soba zdjecia i filmiki, ktore dla mnie sa bezcenne... a chcialam Wam opowiedziec o wizycie na farmie z 49 alpakami /tu blisko - w Dartmoor, rzut beretem/, o swiatecznych jarmarkach, gdzie trafilam na recznie przedziona welne, recznie robione notesy z okladkami z malowanego jedwabiu i inne cuda... a tu kicha...
w dodatku laptot Jacka tez se postanowil zdechnac w grudniu - i psia kosc zostalismy odcieci od swiata...
hm, zaraz po swietach trafilismy na fajna promocje - i mamy znow komputer w domu hurrrraaaaaaaa!
coz - jako ze jeden, to sie dzielimy - ale super, ze jest! dlatego nie mam polskich literek - jeszcze sie do nich nie dokopalam:(
To byla jedna z przyczyn mojego milczenia, o innych pisac nie bede - co tu pisac, problemy na kazdy z nas, a ze mnie one odbieraja chec pisania i drutowania - to inna sprawa.
Cos tak jednak dlubalam, udalo mi sie czesc obfocic i wrzucam - ale kolory padaka - no bo ciemno juz bylo jak pstrykalam, a w dodatku Ulinka przeziebiona to i glowy za bardzo do kombinacji nie mialam.
No to lecimy - bezrekawnik zrobiony na szybciocha w swieta, coby Ulince cieplo bylo w domu - z przodu ma wrobiona gwiazdke - mam nadzieje, ze widac:-) wloczka to mieszanka 20%welny i akryl, druty 5 mm - szwendala sie po katach od roku.
Tu sweterek dla Ulisiaka zrobiony juz dawno z mojego recznie farbowanego merino - kurde, za waski zrobilam, musze spruc i poprawic, na razie lezy odlogiem i lka bezglosnie... - a kolor to mi zdechly wyszedl na zdjeciu ze szkoda gadac...
Tu chusta /ta poskladana/ dla mojej Zuzi - moje szare wlasnorecznie farbowane merino, obok Abrazo /jak to zwykle u mnie:-)/ z blf pofarbowanego na dzins - podarowane Josanne, naszej landlord.
Tu pofarbowalam blf na melanz rozu i fuksji - kolory piekne w rzeczywistosci, zdjecie do d... z welny juz zdlubalam - a jakze - Abrazo dla P. Joli, wrzuce zdjecie nastepnym razem.
Tu zrobione przed swietami woreczki na lakocie - juz sie rozeszly 'po ludziach':-)
Tu sweterek dla mojej Olusi - piekny moher, szok! poszlo mniej niz 150 g, druty nr 6.
A tu czapka i rekawiczki dla Ulisiaka - hm hm - to alpaka, nie barwiona, naturalna- stad http://www.dartmooralpacas.co.uk/
pieknie tam bylo, alpaki to cudne kochane zwierzaczki, a wlasciciele mieszkaja w domu, ktory ma ponad 1000 lat /tak, tak - nie pomylilam zer:-)/ Kupili go 25 lat lemu, bo niszczal - a teraz dorobili sie pieknej gromadki puchatych slodziakow:-)
Potem dumalam, z czego zrobic cos dla siebie... pogrzebalam w pudelkach i wygrzebalam:
Elize - taki akryl melanzowy /zapasy z Polski/, robilam na 6 - hm - jak ktos moze pamieta, popelnilam podobny i dalam Emilii, za to moj ma troche wymodelowana linie:-)
A tu Gibcio wygrzewa sie pod robotka, z ktorej powstala ta tunika - 2 nitki szwendajacego sie akrylu, jeszcze z Polski, druty nr 8 - i mam 2 nowe ciuchy do leginsow:-)
Tu czapka i szalik dla cioci Bozeny, i jeszcze rzutem na tasme - czapka dla Oli:-) akryl kupiony tutaj, mieciutki - i taki fajny melanz. Czapke zrobilam wzorem w romby, zgapionym z bloga Doroty:-) http://swetrydoroty.blogspot.com/; zreszta kardigan pokazany ponizej /poprawiany i juz tu pokazywany/ - tez wg Doroty bloga:-)
A tu szalik z czarnego moheru - dla mojej siostry, taki sam zrobilam dla Alison, a 2 razy szerszy i dluuuugi - dla Marjorie /mojej sasiadki/. Jej mezowi Gordonowi wydlubalam podwojna nitka szal z czarnej welny /tej samej, ktorej uzylam do mojego kardiganu/ - wzor - kostka jak na szaliku wyzej. Niestety zdjec niet - dalam w prezencie a zapomnialam cyknac.
Wzorek wyszperalam na czyims blogu - bardzo przepraszam, ze nie pamietam gdzie - a odnosnik mialam zapisany w starym kompie - prosze sie nie gniewac - jak na niego znowu trafie, na pewno napisze:-)
A tu jestesmy na spacerku /zeszly poniedzialek/ - poprawilam ten kardigan, ehhh - duzo prucia, bo robilam od dolu, a zwezylam rekawy -'naczy sie' na nowo, przesunelam miejsce ich wrobienia - no i starczylo na kolnierzyk:-)
A tu ostatnio popelniona chustka dla Ulki - resztki blf z obu Abrazo, druty 3,5 mm, jakies proste dziurki azurowe
Cos tam jeszcze po drodze bylo, jakies czapki czy cos...
Aaaa - i jeszcze zabawki z filcu, ale to nastepna raza:-)
majowababcia - milo, ze do mnie zajrzalas:-) dziekuje za cieple slowa, ah - ja uwielbiam ta krowke - za kazdym razem jak sie mecze zeby ja obfocic - to ona ostatnio jakby przystaje, zastyga - i zdjecia coraz lepsze mi wychodza:-)
malaala - oj tak, masz racje - dzieci powinny jak najwiecej obcowac ze zwierzetami:-) cieniznowany sweterek na razie w odlogu bo zimno - jak zrobi sie cieplej to wrzuce jakies zdjecie:-)
aga66 - dzieki za pochwalenie sweterka - milusi jest:) noooo, te przerwy to takie nie tylko robotkowe...
basia - dziekuje Ci bardzo:-) hm - milych slow pod adresem Ulci nigdy dosc:-))) obydwie dziekujemy i posylamy buziaki:-)
Dziekuje za zagladanie do mnie:-) Kazdy komentarz jest dla mnie bardzo wazny - naprawde!
Niedlugo znow sie pojawie i cos napisze - a zeby nie bylo - od kiedy znow mam kompa /tzn. od stycznia/ - zagladam do Was, przepraszam za brak komentarzy - czasu mi jednak brakuje:-)
poniedziałek, 24 października 2011
Zrobione:)
ano tak, zrobiłam trochę ale kruca bomba ni ma czasu coby spokojnie napisać. Ciągle cóś człowiekowi wypada i tak czas ucieka...
Ale nic to, na początek czarny kardigan - hm, nawet szybko mi poszło na tych 4-kach /a tak się broniłam przed cienizną - bo to cienizna jest, wełna ma 360 m w 100 g motku - to dla mnie cienizna i basta/. A zużyłam niecałe 4 motki - no szok! kupiłam 8... eh eh
Zdjęć długo nie miałam, aż nagle wypatrzyłam je w aparacie, eh, załapałam się na spacerze w parku z młodszą latoroślą:)
No to jedziemy
A tu mam jeszcze długie włosy /chociaż może długie to faktycznie były jeszcze w czerwcu, no a teraz.... to są takie króciutkie, że sama się sobie dziwię:) potrzebował człowieczyna jakiejś zmiany - to se włosy opitolił, a co!/ ale z krótkimi zdjęcie następnym razem, teraz jedziemy dalej:
sweter dla mojej Oli - wydłubany z azteki na 6-tkach, ale szybko się robi na takich grubasach, hm:) dodam tylko, że Olę obmierzyłam w sierpniu i robiłam na czuja - bo to szczuplutka piękna zresztą istota jest, no i takowej modelki do przymiarek pod ręką ni ma... miał być długi, ciepły, na guziki /są fajowskie drewniane, jeszcze kupione razem w Tavistock - o tu niedaleczko:)/ Zrobiłam zwężenie na talię na 5-tkach, mam nadzieję, że będzie pasował
a ten szczegół to żeby pokazać, jakie mi się fajne guziki udało kupić:-) zresztą widać, że aparat i komp same se ustalają kolory /co ma się nijak do rzeczywistości/ - choć na szczególe kolory bliższe oryginałowi mi się zdają
A z rozpędu machnęłam sweterek dla Uleńki - został zaakceptowany, polubiony i jest namiętnie noszony przez małą właścicielkę:-)
No cóż, jako że w opakowaniu było 10 guzików - Ulisiak załapał się na pozostałe 3 - ale zrobiłam małe rozszerzenie dołem i nawet za bardzo się nie rozłazi:)
A teraz dłubię kolejny sweterek Ulisiowy - z pofarbowanego osobiście merino - w kolorze lodów jagodowych /no, zabrałam go z etsy, a co tam:-)/; druty 3,5 ale wydaje mi się jakiś taki luźny splot, hm, za to z pewnością będzie cieplutki. Prosty, gładki, na rozpinanie, tylko na rękawkach warkocze - no i jak wszystkie moje swetry - robiony na okrągło od góry.
A żeby nie było tak monotematycznie to pokażę Wam, co moje dziecię młodsze porabia w czasie wolnym /ha, ha - przecież właściwie taki maluszek ma tylko czas wolny tyle tylko, że strasznie zajęta jest wówczas:-)))/
No to malujemy sobie
albo szalejemy w parku
a czasami odwiedzamy Aquarium, gdzie wykupiliśmy roczny abonament
tu moja ulubiona rybka krówka /cowfish/, niestety oświetlenie jest takie dziwne, że trudno zrobić wyraźne zdjęcie /chociaż rybka dzielnie mi zawsze pozuje - chyba mnie polubiła, hm:-)/
i jeszcze dwa zdjęcia, które mogą być inspiracją do farbowania:) zwłaszcza płaszczka kojarzy mi się z kolorem wełny pofarbowanej przez Pimposhkę dla Basi / o tu - http://pimposhka.blogspot.com/2011/10/na-slubie-w-walii-i-farbowanki.html/- brawo Dziewczyny!
Kocurku - dziękuję za ciepłe słowa:) oj, z tą pogodą to różnie teraz, raz leje i wieje, potem znów świeci słonko:) a wypady postaram się dokumentować, coby choć innych oczy nacieszyć:)
Wiewiórko - dziękuję:) nie ma sprawy, czysta przyjemność znów wrócić do tych farbowanek, zresztą niebawem pewnie znów tam pojedziemy
Pimposhko - dzięki:) no, masz rację z tymi 'poprzecieraniami':) mnie szalenie się podobają takie przejścia kolorów, choć Ty ostatnio mnie zadziwiasz Swoimi farbowaniami! piękne są!
Malaala - nooo, faktycznie pogoda fajna, ale po tych skokach słońce-deszcz to Ulka mi się zaziębiła:( dzięki za ciepłe słowa o abrazo, a zdobyczna włóczka też mi się podobuje:)
Oslun - dziękuję za odwiedziny i zapraszam serdecznie:) no, no - znowu czegoś nowego się nauczyłam - dziękuję:-)
Wszystkim zaglądającym bardzo dziękuję, za to że Jesteście:-) Zaglądam w miarę możliwości na Wasze blogi choć nie zawsze zostawiam komentarz... eh, no bo zawsze coś - a raczej ktoś mnie oderwie od komputera... dlatego cieszy mnie każdy komentarz:-)
Ale nic to, na początek czarny kardigan - hm, nawet szybko mi poszło na tych 4-kach /a tak się broniłam przed cienizną - bo to cienizna jest, wełna ma 360 m w 100 g motku - to dla mnie cienizna i basta/. A zużyłam niecałe 4 motki - no szok! kupiłam 8... eh eh
Zdjęć długo nie miałam, aż nagle wypatrzyłam je w aparacie, eh, załapałam się na spacerze w parku z młodszą latoroślą:)
No to jedziemy
A tu mam jeszcze długie włosy /chociaż może długie to faktycznie były jeszcze w czerwcu, no a teraz.... to są takie króciutkie, że sama się sobie dziwię:) potrzebował człowieczyna jakiejś zmiany - to se włosy opitolił, a co!/ ale z krótkimi zdjęcie następnym razem, teraz jedziemy dalej:
sweter dla mojej Oli - wydłubany z azteki na 6-tkach, ale szybko się robi na takich grubasach, hm:) dodam tylko, że Olę obmierzyłam w sierpniu i robiłam na czuja - bo to szczuplutka piękna zresztą istota jest, no i takowej modelki do przymiarek pod ręką ni ma... miał być długi, ciepły, na guziki /są fajowskie drewniane, jeszcze kupione razem w Tavistock - o tu niedaleczko:)/ Zrobiłam zwężenie na talię na 5-tkach, mam nadzieję, że będzie pasował
a ten szczegół to żeby pokazać, jakie mi się fajne guziki udało kupić:-) zresztą widać, że aparat i komp same se ustalają kolory /co ma się nijak do rzeczywistości/ - choć na szczególe kolory bliższe oryginałowi mi się zdają
A z rozpędu machnęłam sweterek dla Uleńki - został zaakceptowany, polubiony i jest namiętnie noszony przez małą właścicielkę:-)
No cóż, jako że w opakowaniu było 10 guzików - Ulisiak załapał się na pozostałe 3 - ale zrobiłam małe rozszerzenie dołem i nawet za bardzo się nie rozłazi:)
A teraz dłubię kolejny sweterek Ulisiowy - z pofarbowanego osobiście merino - w kolorze lodów jagodowych /no, zabrałam go z etsy, a co tam:-)/; druty 3,5 ale wydaje mi się jakiś taki luźny splot, hm, za to z pewnością będzie cieplutki. Prosty, gładki, na rozpinanie, tylko na rękawkach warkocze - no i jak wszystkie moje swetry - robiony na okrągło od góry.
A żeby nie było tak monotematycznie to pokażę Wam, co moje dziecię młodsze porabia w czasie wolnym /ha, ha - przecież właściwie taki maluszek ma tylko czas wolny tyle tylko, że strasznie zajęta jest wówczas:-)))/
No to malujemy sobie
albo szalejemy w parku
a czasami odwiedzamy Aquarium, gdzie wykupiliśmy roczny abonament
tu moja ulubiona rybka krówka /cowfish/, niestety oświetlenie jest takie dziwne, że trudno zrobić wyraźne zdjęcie /chociaż rybka dzielnie mi zawsze pozuje - chyba mnie polubiła, hm:-)/
i jeszcze dwa zdjęcia, które mogą być inspiracją do farbowania:) zwłaszcza płaszczka kojarzy mi się z kolorem wełny pofarbowanej przez Pimposhkę dla Basi / o tu - http://pimposhka.blogspot.com/2011/10/na-slubie-w-walii-i-farbowanki.html/- brawo Dziewczyny!
Kocurku - dziękuję za ciepłe słowa:) oj, z tą pogodą to różnie teraz, raz leje i wieje, potem znów świeci słonko:) a wypady postaram się dokumentować, coby choć innych oczy nacieszyć:)
Wiewiórko - dziękuję:) nie ma sprawy, czysta przyjemność znów wrócić do tych farbowanek, zresztą niebawem pewnie znów tam pojedziemy
Pimposhko - dzięki:) no, masz rację z tymi 'poprzecieraniami':) mnie szalenie się podobają takie przejścia kolorów, choć Ty ostatnio mnie zadziwiasz Swoimi farbowaniami! piękne są!
Malaala - nooo, faktycznie pogoda fajna, ale po tych skokach słońce-deszcz to Ulka mi się zaziębiła:( dzięki za ciepłe słowa o abrazo, a zdobyczna włóczka też mi się podobuje:)
Oslun - dziękuję za odwiedziny i zapraszam serdecznie:) no, no - znowu czegoś nowego się nauczyłam - dziękuję:-)
Wszystkim zaglądającym bardzo dziękuję, za to że Jesteście:-) Zaglądam w miarę możliwości na Wasze blogi choć nie zawsze zostawiam komentarz... eh, no bo zawsze coś - a raczej ktoś mnie oderwie od komputera... dlatego cieszy mnie każdy komentarz:-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)