Hej Kochane, ostatnio siedzę sobie w domku po nóżkowym zabiegu i wszystko było by super gdyby nie wirusy jakie dorwały mnie w zeszły piątek - masakra, tak źle to się dawno nie czułam, a Pan Doktor zaczął mnie leczyć... IBUPROMEM, przemilczę komentarz na temat wyników tej kuracji. Gdy zjawiłam się u niego w środę przepisał mi tyle leków plus dodatkowo antybiotyki że mój portfel prawie płakał w aptece jak zobaczyłam rachunek ;o( Dodatkowo mój mąż także był chory i ze wszystkich leków które zażywamy może z 2 się powtórzyły, wiec chcąc nie chcą w ciągu 2 tygodni wydaliśmy z 400zł na leki, a ja dalej chora jestem...ech...
Przepraszam za takie wylewanie żalów ale po prostu musiałam ;o(
A teraz szybciutko przechodzę do bohatera dzisiejszego posta ;o) Rudzielec wpadł na moją kanwę kilka dni przed chorobą, niestety przez ostatnie tygodnie tylko spałam albo leżałam w łóżku więc nie miał jak się Wam przedstawić ;o)
Wzorek już dawno gdzieś w moich zbiorach chyba znalazłam i jako właścicielka dwóch mruczków postanowiłam "dorobić" się trzeciego :o)
Niedawno do naszego mieszkania "wprowadził" się nowy mebel, ale tym razem dla kociaków ;o) Nowy domek dla kotecków zamówiliśmy
TUTAJ. Powiem, że to nie tania rzecz, ale przymierzaliśmy się do niej już od długiego czasu i w końcu potrzebna kwota się znalazła ;o) Jak można zauważyć już na pierwszym zdjęciu, Pieszczoch był wielce zaintrygowany nowym meblem, a po kilku godzinach koty się dogadały i wybrały w końcu miejscówki ;o)
Jednak nie zapominajmy, że królowa jest tylko jedna, więc nie było wątpliwości czyj będzie tarasik na szczycie ;o)
Dziś trochę długi ten post, ale wstałam w końcu z łóżka i zatęskniłam za blogiem ;o) Na sam koniec chciałam Wam złożyć życzenia:
Z okazji Świat Wielkanocnych
najserdeczniejsze życzenia zdrowia i szczęścia,
radości oraz nadziei,
którą przynosi budząca się do życia wiosna!
Ściskam Was mocno!
Mysia ;o)