Nie ingerowałam w tekst, więc... w razie czego... wybaczcie jeśli spowoduje on "reakcje zwrotne" ;)
WYBÓR DROGI
Czwarte opowiadanie mojego autorstwa
Rozpoczęłam pracę nad nim w lutym 2011 roku
(od lat, niestety, leży i czeka... bym je dokończyła)
(od lat, niestety, leży i czeka... bym je dokończyła)
Fragment siódmego (niepublikowanego) rozdziału:
(...)
Zrezygnowała z wizyty w bufecie, chociaż już została poinformowana, gdzie się on znajduje. Zwyczajnie nie miała czasu na taki luksus.
Zrezygnowała z wizyty w bufecie, chociaż już została poinformowana, gdzie się on znajduje. Zwyczajnie nie miała czasu na taki luksus.
Na
szczęście na jej piętrze… Musiała się przyzwyczaić do myśli, że ósemka jest
„jej” piętrem, lecz natłok pracy, który spadł na nią tego pierwszego dnia,
skutecznie odciągał jej uwagę od egzystencjonalnych rozważań.
A więc,
na szczęście, na jej piętrze znajdował się automat.
Dziękowała
Bogu za ten dar niebios!
Tak
właściwie podziękowania należały się zapewne administratorowi biurowca, ale to
nie miało teraz najmniejszego znaczenia.
Ważna
była kawa!
I tylko
o tym mogła w tej chwili myśleć!
Przyglądał
się jej.
Zdawał
sobie sprawę, że musiała minąć zaledwie minuta, może dwie, a miał wrażenie
jakby gapił się na nią całą wieczność.
Nie
znał tej kobiety.
Chociaż
nie widział jej twarzy, miał pewność, że jej nie zna.
Niezaprzeczalnie
miał jednak ochotę ją poznać!
Jego
ciało również!
Mówiąc
wprost, stanął mu na jej widok!
Nie
bardzo to rozumiał, ale też nie roztrząsał teraz tego zagadnienia. Mimo że od
wielu dni nie reagował na damskie wdzięki, nawet te, podawane mu na tacy, a tym
bardziej na takie przypadkowe i zdawałoby się niewinne spotkania.
Czy
jednak całkiem niewinne?
Kobieta,
stojąc przy automacie do kawy, prezentowała się co najmniej kusząco.
Dopasowany, bardzo skąpy kostium doskonale eksponował idealną figurę.
A jej
nogi?
To było
dzieło sztuki!
Długie,
niesamowicie zgrabne i odziane w cieniutkie pończochy. Musiała mieć na sobie
pończochy. Podpowiadało mu to doświadczenie. Nie raz rozbierał z nich, nie bez
przyjemności dla obu stron, „seksowne kociaki”.
A ona
niezaprzeczalnie miała w sobie wiele seksapilu.
Postąpił
kilka kroków w jej kierunku i nagle zamarł.
* * *
Wiedziała, że w końcu jej brak koordynacji ruchowej musi dać o sobie znać. Dziwiła się, iż do tej pory jeszcze nic jej się nie przytrafiło.
Wiedziała, że w końcu jej brak koordynacji ruchowej musi dać o sobie znać. Dziwiła się, iż do tej pory jeszcze nic jej się nie przytrafiło.
Cud
jakiś!
Teraz
jednak nie mogła myśleć o nadspodziewanie łaskawym losie.
Pochyliła
się, by pozbierać rozsypane dokumenty, które do tej pory pewnie trzymała, a
raczej przyciskała do piersi jedną ręka, drugą lawirując dość nieporadnie dla
osiągnięcia wymarzonego, w tej chwili, celu. Kubka z kawą.
Napój
spoczywał w jej dłoni, natomiast dokumenty rozsypały się dokoła tworząc
papierowy, przeważnie biały, dywan u jej stóp.
Zaściełały
prawie całą szerokość korytarza.
Gdyby
ktoś teraz przechodził, musiałby podeptać te papierzyska.
Nie
liczyła przecież na tak wielką życzliwość, by ktoś obcy pomógł jej sprzątać ten
bałagan. Na tyle szczęścia nie miała nawet nadziei.
Zastanawiała
się właśnie, czy nie lepiej będzie odstawić gdzieś na bok kawę, zanim jeszcze
dodatkowo zaleje nią zbierane dokumenty, gdy poczuła na sobie czyjś wzrok.
* * *
Nie potrafił oderwać od niej oczu. A ściślej rzecz biorąc od jej pośladków. Ta kusząca część ciała prawie kłuła go w oczy.
Nie potrafił oderwać od niej oczu. A ściślej rzecz biorąc od jej pośladków. Ta kusząca część ciała prawie kłuła go w oczy.
A coś
innego „kłuło” go w spodniach.
Kobieta
zbierała rozsypane papiery, a on zamiast jej pomóc, zachować się jak gentelman,
gapił się na jej tyłek.
I
ślinił się jak uczniak na widok seksownej nauczycielki!
Śmiałby
się z siebie, gdyby tak paskudnie nie zaschło mu w gardle.
Był
niesamowicie podniecony i kompletnie nie wiedział, co ma ze sobą zrobić.
Ocknął
się dopiero, gdy kobieta znieruchomiała.
Musiała
poczuć na sobie jego wzrok.
Nie
zdziwił się. Tak intensywnego spojrzenia, jakim ją pożerał, w żadnym wypadku
nie można było nie poczuć.
Podszedł
do niej, kucnął obok i zdecydowanym ruchem zgarnął połowę dokumentów z podłogi.
Podając
jej plik kartek, automatycznie spojrzał jej prosto w oczy i po raz kolejny, w przeciągu
kilku minut, zamarł.
To była
ona!
Ta
kobieta, której nie spodziewał się już spotkać!
Ona
także go rozpoznała!
Zareagowała
jednak trochę inaczej.
Poderwała
się gwałtownie, rozlewając przy tym odrobinę, trzymanej w ręku, kawy. Czuł, że
go oblała, ale zupełnie się tym nie przejmował.
Najważniejsze,
że tu była!
Znalazł ją, chociaż przecież nie szukał!
Znalazł ją, chociaż przecież nie szukał!
I
wyglądała…
Niesamowicie,
pięknie, seksownie, kusząco do bólu…
Naprawdę
do bólu!
Odczuwał
to, w tej niewygodnej pozycji, ze zdwojoną siłą. Jego „przyjaciel” zwyczajnie
rwał się na wolność!
Po
prostu nie mogła w to uwierzyć!
To był
on!
Ale co
tutaj robił? Pracował? To niemożliwe!
Panikowała.
Nie
poradzi sobie, gdy będzie go musiała spotykać!
Stał
już przed nią w całej swojej olśniewającej okazałości.
Był od
niej trochę wyższy, mimo że założyła bardzo wysokie obcasy.
Musiał
być też sporo od niej młodszy!
Zganiła
się za to gapienie i ocenianie mężczyzny.
Niezaprzeczalnie
jednak był nieziemsko pociągający!
Po
pierwszym szoku, który niechybnie musiał się odmalować na jej twarzy, dając
mężczyźnie do zrozumienia, że go rozpoznała, opanowała się błyskawicznie.
Zignorowała,
nie bez wysiłku, szybkie bicie serca i drżące kolana, i przywdziała maskę
obojętności, swoją niezawodną zbroję.
–
Przepraszam… – odezwała się, nie poznając swojego głosu. Nad tym jednym
najtrudniej było zapanować.
– Ja… –
zaczął mężczyzna, jakby lekko zdziwiony. Po chwili jednak uśmiechnął się
szeroko, co w połączeniu z jego niesamowitymi oczami, których nie potrafiła nie
zauważyć, a tym bardziej zignorować, dawało piorunujący efekt. – Nic się nie
stało!
–
Marynarka – zaczęła – trochę jednak ucierpiała.
Spojrzał
na siebie, jakby dopiero zauważył, że oblała go kawą. Co prawda tylko kilka
kropli plamiło jego nienaganny garnitur, ale fakt niezbicie potwierdzał, że
zachowała się jak kompletna „fajtłapą”.
Utrzymała
jednak kamienną twarz i pozorny spokój, chociaż jego kolejny uśmiech potrafiłby
przyprawić o palpitację nawet najodporniejszą kobietę.
–
Drobiazg – pocieszył ją przystojny nieznajomy.
Nie
chciała nawiązywać z nim znajomości, bo później nie będzie się jej mogła
wyprzeć, co może doprowadzić do wielu trudnych dla niej sytuacji. Nie mogła
jednak przystać na rozwiązanie, które jej tak subtelnie podsuwał.
Zaczerpnęła
powietrza, wyciągając w jego kierunku dłoń.
–
Aleksandra Woźniak – przedstawiła się.
Chyba zaskoczony
jej chłodnym tonem głosu, ujął wyciągniętą rękę, odpowiadając, jak
przypuszczała, automatycznie:
–
Sebastian Saramonowicz.
Nim
dodał cokolwiek więcej, powiedziała oficjalnym tonem, przeznaczonym, choć w tej
chwili w zasadzie nie widziała takiej konieczności, do sprowadzania mężczyzn na
ziemię:
–
Pracuję w „Brooks&Wagner”. Proszę przysłać mi rachunek za pralnię – a
wyswobadzając dłoń z jego uścisku, dodała: – Jeszcze raz przepraszam.
Odwróciła
się i odeszła.
Zamieszczony tutaj tekst jest w całości moją własnością (megii24)
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Powielanie, kopiowanie i rozpowszechnianie bez pisemnej zgody autorki - ZABRONIONE.
Zamieszczony tutaj tekst jest w całości moją własnością (megii24)
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Powielanie, kopiowanie i rozpowszechnianie bez pisemnej zgody autorki - ZABRONIONE.