Plener w Normandii

Na początku zaznaczam, że zupełnie nie znam się na malarstwie. Ale, gdy na wielkich planszach, wiszących na ogrodzeniu Zamku Lubelskiego, zobaczyłam nazwisko Monet, stwierdziłam, że warto wybrać się na wystawę.

Eugene Isabey - Statki podczas sztomu

Obrazy pokazywane na wystawie pochodzą z kolekcji „Malarstwo w Normandii”, stworzonej w 1992 r. z inicjatywy Rady Regionu Dolnej Normandii i przy wsparciu partnerów prywatnych. Liczy ona ponad 100 dzieł malarskich różnych artystów, powstałych pod koniec XIX i na początku XX w. Zgromadzone są w niej oryginalne ówczesne pejzaże Normandii (kraina w północnej Francji), gdzie powstał impresjonizm.

Frank Myers Boggs - Poranna mgła nad Dieppe

(...) pejzaż w XIX w. był największym symbolem modernizmu w malarstwie. „Stało się tak z jednego prostego powodu. Zmieniający się pejzaż może stać się zwierciadłem duszy każdego z nas. Dzieje się tak w +dialogu+ bardzo osobistym malarza, ale też tego, który obraz ogląda”  (...).

Frank Myers Boggs - Czarny okręt

(...) na wystawie ukazana została pewna „droga artystyczna”, jaką przechodzili artyści od początku XIX w. i jak następowały zmiany w sztuce. „Artyści musieli wyjść z pracowni, musieli zmienić sposób malowania. Zachwycili się pejzażem, zaczęły powstawać impresje. Następnie zachwycili się kolorem, ten kolor stał się dla nich bardzo ważny" (...).

Maxime Maufra - Plaża w Hawrze

(...) na przełomie XVIII i XIX w. świat sztuki zdominowany był przez akademickie malarstwo rodzajowe i historyczne (...). Pejzaż, traktowany wtedy jako gatunek najmniej wartościowy, stał się „tematem rewolucjonizującym technikę malarską, sposób postrzegania barw, światła i kształtów"(...) W ten sposób powstały pierwsze dzieła impresjonistyczne, w których kluczową rolę odgrywały kolor i swobodny gest malarski. Ważnym miejscem dla tych ówczesnych artystycznych poszukiwań i inspiracji stała się Normandia, która ze względu na swą kulturową i przyrodniczą różnorodność stwarzała możliwość rozwijania nowych nurtów.

Eugene Bodin - Wędkarze na brzegu morza

Wystawę można oglądać w salach Zamku Lubelskiego do 11 grudnia. [źródło]

Eugene Bodin - Odpływ przy zachodzie słońca

Największe wrażenie wywarł na mnie obraz zachodu słońca - ach, te kolory...

Auguste Renoir - Zachód słońca z widokiem na Guernessey

Gdyby nie podpowiedź, to raczej nie zwróciłabym uwagi na dwa "maleństwa" Moneta.

Claude Monet - Etretat

Claude Monet - Widok Etretat

Na koniec obraz zupełnie nie pasujący kolorystyką do pozostałych dzieł zamieszczonych na wystawie. Ale ujął mnie swoją "kazimierskością" do tego stopnia, że zapomniałam wyłączyć lampę. Oj, nieładnie...

Pierre Dumont - Kościół w Vetheuil

Jesienne liście

Jesienny wieczór ubiegłego roku, siedzę w Faktorii w Kazimierzu Dolnym, piję gorącą czekoladę.  W tle cicha, łagodna muzyka, która jest dopełnieniem nastroju, panującego w przytulnym wnętrzu. Nagle słyszę coś, co wybitnie skupia moją uwagę. Zaciekawia mnie ciepły głos, delikatne dźwięki. Słowa nie zapadają mi w pamięć, tylko ta melodia.

Po jakimś czasie udało się ustalić, że utwór, który wywarł na mnie tak wielkie wrażenie, to kompozycja Josepha Kosmy pt. Les Feuilles Mortes. Piosenka, skomponowana do tekstu Préverta, jazzowy standard (angielska wersja Autumn Leaves z tekstem Johnny'ego Mercera, polska wersja Jesienne liście w przekładzie Jeremiego Przybory), była początkowo stworzona dla opery Le Rendez-vous, którą Carné za namową Préverta i Kosmy zaadaptował na film Les portes de la nuit (1946). [źródło] W jednej z głównych ról wystąpił Yves Montand, który zaśpiewał tę piosenkę.

Próbując ustalić, czyją wersję utworu słyszałam tamtego wieczoru, znalazłam różnorodne wykonania. Piosenkę śpiewali między innymi następujący artyściTony Bennett, Natali ColeNat King ColeDalida, Doris Day, Edith PiafFrank Sinatra, Barbra Streisand. Nie zabrakło również Polaków. Są wśród nich: Krystyna Janda, Irena Jarocka, Magda Umer, Joanna Rawik. No, nie wiem, może to był Eric Clapton?


Autumn Leaves [źródło]
The falling leaves
Drift by my window
The falling leaves
Of red and gold
I see your lips
The summer kisses
The sunburned hands 

I used to hold
Since you went away
The days grow long
And soon I’ll hear
Old winter’s song
But I miss you most of all
My darling
When autumn leaves
Start to fall
Since you went away
The days grow long
And soon I’ll hear
Old winter’s song
But I miss you most of all
My darling
When autumn leaves
Start to fall


Polecam historię piosenki w języku francuskim (klik) lub angielskim (klik).

Zapalać czy nie zapalać - oto jest pytanie

W komentarzach pod ostatnim postem pojawiło się wiele słów uznania, między innymi: "Śliczne, aż szkoda wypalać.", "Szkoda ich zapalić:)", "Zbyt ładne, by używać :)", "Bardzo ładne! Zdecydowanie do ozdoby! No chyba że na specjalną okazję:)", "Z takimi świecami można stworzyć super nastrój, tyle że szkoda je zapalać, bo takie są piękne." Za wszystkie miłe i ciepłe komentarze bardzo serdecznie dziękuję. 

Namawiam przy okazji do używania świec zgodnie z ich przeznaczeniem. Idą święta - czas zatroszczyć się o uroczysty nastrój. Poniżej przedstawiam świecę, którą rok temu ozdobiłam pięknym papierem z gwiazdą betlejemską i podarowałam p. Z. z okazji Bożego Narodzenia.


W tym roku wraz z Tomkiem w ramach współpracy w ♭ aRT at home rozpoczęliśmy już sezon świąteczny. Odwracając uwagę od nieozdobionych bombek, które czekają aż wena podpowie, co z nimi zrobić, przygotowaliśmy odpowiednią ilość świec, serwetek z motywami świątecznymi, klej. Nie przewidziałam jednego - Tomkowi tak się ozdabianie świec spodobało, że zaanektował wszystkie, powycinał motywy, dopasował, ponaklejał. Zostało tylko zapakować w celofan i zawiązać kokardkę - i prezenty gotowe. Efekty pracy Tomka można zobaczyć w poście Świąteczne świece.

Pół roku temu, kiedy na naszym wspólnym blogu ukazał się pierwszy  post pt. Ozdobne świece, nic nie zapowiadało, że Tomek aż tak bardzo polubi decoupage na świecach. Poniższe fotografie przedstawiają trudne początki.





Po niedługim czasie ozdabianie świec znalazło się u Tomka w kategorii "przyjemności". Zdjęcia poniżej pokazują upominek, jaki od nas otrzymała Grażyna. Oczywiście świeca z makami to robota Tomka (łatwo rozróżnić nasze prace: na mojej byłyby same maki, na Tomka jest miejsce dla motylka).



Oto, co na temat palenia się świec napisała Grażyna, na dowód przesyłając fotografię (za którą bardzo serdecznie dziękuję): ... ta, którą zapaliłam, miała maki, i te maki w miarę palenia się świeczki pozostawały na brzegach i ładnie się podświetlały palącym się knotem już w środku! 


Czyż nie warto zapalić świecę, nie czekając na specjalną okazję? Choćby tylko po to, aby doświadczyć atmosfery wieczoru, popatrzeć na płomień, odczuć ciepło. Pocieszyć się obecnością bliskich, póki jeszcze są...