Uwaga, dziś post sponsorowany. W całości przez moją Mamę. Z okazji Dnia Dziecka postanowiłam wyznać, że to dzięki niej zamiłowanie do mody jest dla mnie życiowym aksjomatem. Wyczucie stylu od zawsze było jej znakiem rozpoznawczym. W latach 80 tych nie straszne były jej pustki w sklepach, bo jej pomysły realizowane były przez czyniącą cuda krawcową. Raz na jakiś czas pozwalała sobie jednak na odrobinę ekstrawagancji i udawała się na zakupy do wielkiego miasta, Krakowa. Do dziś pamiętam zapach luksusu w butiku Jenner na ul.Grodzkiej.Ten sklep pamięta również marynarka Hexeline, na którą przez całe życie złowrogo spoglądałam, a która jest jedna z nielicznych rzeczy, których Mama nie pozwoliła wyrzucić. Dziś dzień wielkiego pojednania z ową marynarką. Podobne czasy pamięta torebka, która kiedyś również należała do Mamy. Poza tym wszystko jest nowe. Kombinezon, buty, pasek, broszka. Wszystko kupiła Mama. Bez niej blog nie miałby szans :)
Today's outfit is a tribute to my mother who has been giving me a lesson of a good taste and great style for my whole life. It was difficult in the 80's in Poland to buy anything beacase the shops were empty. So she had to find a solution to get clothes she likes, by, for example, sewing them. But sometimes we were going to a bigger city for shopping in luxury boutiques. The blazer I'm wearing today is one of these purchases. I found it extremely ugly when I was a child. The clucht is my mom's vintage as well. Everything else (jumpsuit, belt, clogs) is new... bought by mom:) She's a real founder of this blog :)
blazer – Hexeline vintage
jumpsuit – Zara
flower – Parfois
belt – Kazar
bag - vintage
clogs – Zara