poniedziałek, 7 kwietnia 2014

środa, 2 kwietnia 2014

Para pełną parą // PMS



Paralizator Miłosnych Szaleństw.
Potworny Morderca Subtelności.
Pogromca Miłych Słówek.



Mogłabym tak wymyślać i wymyślać. Rozwinięcie tego piekielnego skrótu. Ot, gra słów :) choć mało która z nas ma ochotę na grę słów, o miłosnych nie wspomnę {!}, kiedy wszystko gra na nerwach. Piekielny Mutant Samoakceptacji. Ups, samo mi się wyrwało! Masz z tym jakiś problem? Nie? To dobrze.. masz szczęście...
Tytułowy bohater jest zespołem napięć, które są trudne do zniesienia dla samej Kobiety. Oczywiście są szczęściary, które przechodzą przez te dni bezboleśnie. Zero złych emocji, złego samopoczucia. Noż cud, miód i orzeszki. Nienawidzę Was Szczęściary zafajdane!!*
Otóż kiedy przychodzą te cudowne dni, kiedy to Matka Natura łaskawie przypomina mi o tym iż jestem Kobietą, zachodzi we mnie przemiana. Czasem w bajkach {moje Życie} piękne czarodziejki {ja - na co dzień ;D} zamieniają się w złe i wredne czarownice {ja - wiadomo kiedy}. Czarodziejki są grzeczne, miłe, pomoce... wszystko się zgadza ;) a czarownice? Złośliwe, plujące jadem, brzydkie. To też znam!

Ale do rzeczy. Napięcia są dla nas trudne do zniesienia. Trudno znoszę siebie samą, trudno znoszę to swoje tymczasowe wcielenie. Nie znoszę zrzędzić, ględzić i narzekać. Teatralnie wzdychać też nie znoszę. Nie dość, że cierpię do środka {bo co inni są mi winni?}, to jeszcze potem wyrzucam sobie, że komuś się oberwało za to, że krzywo na mnie spojrzał. Przecież krzywo spojrzał! Jego wina!

Istnieje multum porad jak łagodzić owe comiesięczne stany. Skutecznym i dość długoterminowym jest ciąża, ale wiadomo... ma swoje "skutki uboczne". Polecane są również cytrusy. Jedzenie cytrusów rzecz jasna. Tyle, że, nie wiem jak Wy, ale ja z cytrusów, podczas PMS, najchętniej zjadłabym cytrynowe tiramisu, lub lody cytrynowe, byle nie sorbet, albo nawet najbardziej chemiczną, pełną wszelkiego E, galaretkę! Byle była grubo oblana czekoladą... Też mi rady...

I kiedy już tak namiętnie nie znoszę swojego stanu i samej siebie na horyzoncie pojawia się On. Lepiej przecież nie znosić kogoś niż siebie? Prawda? Żeby było jasne, ja uprzedzam z tygodniowym wyprzedzeniem {!!!} że niebawem będę nieznośna, osłabiona, marudna. Podtykam pod nos instrukcję co wtedy robić!
Po pierwsze: przytakiwać - pozwala podtrzymać dialog i stanowczo zwiększa szansę uniknięcia trzeciej wojny światowej.
Po drugie: nie poruszać poważnych / konfliktowych tematów - polecam temat pogody - klasyczny, bezpieczny, daje szanse przetrwania.
Po trzecie: okazać czułość - męska dłoń ma większą moc niż termofor {nawet ten piękny z Home&You}
Po czwarte: powiedzieć coś miłego - nie, nie dosłownie "coś miłego" i nie, nie "pięknie dziś wyglądasz". Oboje wiem, że dziś {wyjątkowo} to nie prawda!

Wydawało mi się, że te cztery rady są dość jasne. Niestety. W tej chwili "lekkim" tematem jest instalacja elektryczna całego domu maglowana po raz enty! Bardzo Mądry Mężczyzna za cholerę nie chce mi przytakiwać kiedy pokazuję mu wymarzone kinkiety {"brzydkie" - słyszę}.
Na czułość do tej pory również musiałam narzekać... ale dziś zaproponował, ze kupi mi Tonik do Dżinu :) uznaję to za krok do przodu :)
Czy powie coś miłego? Przekonam się pewnie.

Przyszło mi do głowy, żeby temat rozszerzyć. Napisać poradnik dla Mężczyzn. Taką miniinstrukcję. Ale oni pewnie by tego nie przeczytali. Są tacy wszechwiedzący, a PMS to przecież nie choroba... ot, nasze fanaberie... Albo, co gorsza, to ja stykam się z takim niezrozumieniem ze strony swojego Bardzo Mądrego Mężczyzny?





Być może kiedyś napiszę ten poradnik :)
Dla przyszłych pokoleń ;D dla potomności...


Pozdrawiam Was!

Przed pisaniem byłam spięta, 
teraz jestem rozpięta! Ha!
Ewidentnie terapeutyczne działanie ;D




Mała Mi







* ;) znacie mnie już troszkę, więc pewnie wiecie, że półżartem, półserio piszę, hm?

poniedziałek, 31 marca 2014

Zmiana czasu



     Zderzyłam się ze zmianą czasu bardzo boleśnie. Niemal przewróciłam się pod ciężarem tej zmiany. Nie mogę się obudzić. Nie mam nawet pomysłu na pobudkę! Nie wiem też co mi może pomóc się obudzić. Bodziec? Ledwo się trzymam w pionie.. chyba tylko i wyłącznie dzięki Silnej Woli i wytrenowanym mięśniom, które odruchowo wykonują swoją robotę :) ja robotę dziś jedynie odtwórczą... do niczego innego się nie nadaję.

Odbijam się dziś od świata i jeszcze mam pretensje, że świat odbija się ode mnie... Myśli mi się plączą, zmysły zatracają... Powieki nagle przytyły...

A tu dziś trzeba ciasto upiec ulubione. Ulubione Bardzo Mądrego Mężczyzny. Z okazji jego urodzin. I muszę się postarać by ulubionym pozostało rzecz jasna! :)

Odsiaduję dziś za biurkiem swoisty wyrok... robię za atrapę i staram się tylko szkód nie robić ;D





Żeby się już obudzić...

Jutro już będzie dobrze :)
Wiem to!


Mam nadzieję, że trzymacie się w pionie!

Dobrego tygodnia!




Mała Mi

piątek, 28 marca 2014

Przepis na Wspaniały Weekend // Sushi



     Mam przeogromną ochotę umyć samochód :) odkurzyć wnętrze, bo warstwa kurzu na tapicerce mogłaby śmiało uchodzić za mech... dywaniki już od jakiegoś czasu przywodzą na myśl klepisko w ziemiance... a szyby nawet początkującemu detektywowi dokładnie wskażą czy jestem prawo czy też leworęczna i w jakich kierunkach ostatnio je skrobałam ;D Przy moim samochodzie wiele zajęcia miałby też ornitolog-pasjonat... bowiem chyba każdy z żyjących w Małopolsce i na Śląsku gatunków ptaków pozostawił na nim ślad...
Mam więc przeogromną ochotę umyć samochód. Ochota graniczy już z koniecznością. Przy czym, musicie sobie wyobrazić, że słynna cienka niebieska linia jest przy mojej granicy miedzy ochotą i koniecznością szeroka niczym stara dobra guma do majtek!

Niestety podczas tego weekendu ani ochota ani konieczność mi nie pomogą. Przegrają z kretesem z Czasem, którego będę miała jak na lekarstwo. Oczywiście nie narzekam, ponieważ czeka mnie intensywnie przyjemny czas. Między innymi czeka mnie pałaszowanie sushi, które uwielbiam! Bardzo Mądry Mężczyzna spędzi jutro pół dnia w kuchni gotując, chłodząc, klejąc, układając, zawijając, krojąc... Chętnie bym mu pomogła... ale cierpliwości wystarczy mi jedynie do... jedzenia :) Będę go oczywiście wspierać całą sobą! Poświęcę się też i pozjadam odkrojone końcówki ;D

Miałam również swój udział przy kompletowaniu całego zestawu do sushi. Przypadło mi mianowicie zakupienie sezamu białego i czarnego. Nie wiem czy myśleć sobie, że misja na miarę talentu...? Jaki talent, takie zadanie? Nie... nie myślę :) Sezam kupiłam z najwyższym trudem! Zadanie udało mi się wykonać po przepytaniu trzech pracowników z kolei! Najpierw szukałam intuicyjnie. Intuicja zawiodła. Nie lada to porażka, bowiem Kobietą jestem! Zgarnęłam rozpadające się moje Ego, kilka jego okruchów zamiotłam pod pierwszy z rzędu regał i szukałam dalej. Pierwsza pani zmyliła mnie pewnie odpowiadając, że "na bakaliach" znajdę. Drugą wskazówkę dali mi kolejni pracownicy po niekrótkim acz angażującym i burzliwym dialogu. Dzięki nim znalazłam jasny sezam! :) Połowa sukcesu! Jeszcze tylko czarny i mogę wracać do domu...
Niestety czarny sezam albo został wykupiony i dziś akurat zapasów nie uzupełniono, albo był w jakimś inny logicznym miejscu jak tekstylia lub szampony do włosów... W każdym bądź razie tam, gdzie się go spodziewałam i gdzie samozwańczo szukałam, czarnego sezamu nie było. Głaszcząc własną Dumę, przełykając pigułkę porażki udałam się do kasy. Stojąc w niekrótkiej kolejce postanowiłam zadzwonić jeszcze do Bardzo Mądrego Mężczyzny.
- pi pi pi... - odpowiadał mi telefon, a ja słuchałam jak urzeczona tępo spoglądając w podłogę.
- Taaak? - to On, chyba wystarczająco, jak na jego standardy trzymał mnie w niepewności.
- Kochanie - to ja - mam biały sezam, nie mogę znaleźć czarnego. Jeśli ci zależy, pojadę do kolejnego marketu i poszukam - proponuję usłużnie, ponieważ jestem cudowna i pomocna!
- Nieee... nie musisz... - słyszę, ale wyczuwam ewidentne wahanie...
- Ale mogę, nie ma sprawy... - zapewniam całkiem szczerze, przecież to jego wstępne urodzinowe przyjęcie :)
- Nie... nie trzeba... - znowu On, tym razem troszkę pewniej, chyba wiedział, że po całym dniu i fitnessie jestem skonana.
- Ale poważnie, kochanie, mogę je... - urwałam nagle.

Stojąca przede mną w kolejce pani spośród gum do żucia i innych batoników przykasowych wygrzebała jedną jedyną paczkę czarnego sezamu! :) To musi być jakaś cudowna paczka, bo jak inaczej by się tam znalazła??!! I jak inaczej mogła by być dostrzeżona przez Tą Panią??! Ha :)

- Już nic kochanie, już mam! Jadę do domu - wykrzyknęłam rozradowana ;)

Mamy więc czarny i biały sezam. Mission complete ;D w wolnym tłumaczeniu na japoński ミッション完全 :)







Weekend zapowiada się smacznie i przyjemnie :)
Życzę Wam takich konstruktywnych długich kolejek
i takich ludzi wokół!



Pięknego weekendu!


Mała Mi

wtorek, 25 marca 2014

First minute!



    Co roku, a właściwie przy każdym kolejnym sezonie, powtarzam sobie, że tym razem zaszaleję na wyprzedażach :) zawsze planuję, że Wiosną kupię zimowe kozaki za pół ceny, a Zimą końcówki letniej serii sukienek za grosze*. Zawsze jednak kończy się tylko na planowaniu i powtarzaniu. Nawet jeśli w stertach nieuporządkowanych ubrań znajduję coś, co by mnie zainteresowało, zaczynam myśleć. Już lata temu odkryłam, że proces ten nie boli nic a nic i teraz już regularnie pozwalam sobie na myślowe szaleństwa ;) gorąco polecam!
A co myślę trzymając ażurową sukienkę, kiedy na zewnątrz temperatura zachęca do puchowej kurtki? Ano myślę sobie, że zanim się zrobi ciepło sukienka może mi się przestać podobać... albo, że przecież daną kwotę pieniędzy mogę przeznaczyć na coś innego, bardziej odpowiedniego na dany sezon. W rezultacie - nie kupuję. Czasem żałuję, częściej zapominam :)






Znając swoją zachowawczość tym bardziej dziwię się sama sobie, ponieważ kilka dni temu dokonałam zakupu first minut. Właściwie Moja Ulubiona Koleżanka dokonała go za mnie, ale za moją zgodą. A zgodziłam się w pełni świadoma. Zakupiłyśmy bilety na koncert. Ona również się wybiera. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że koncert ma się odbyć w hali, która...
... nie została jeszcze wybudowana :) To dopiero first minute, prawda?
Kupiłyśmy bilety na koncert Michaela Buble, który będzie śpiewał w Krakowie. O ile do listopada powstanie rzeczona hala :) To jest chyba first minute mojego Życia!
Teraz czekamy na bilety :) zamówiłyśmy bowiem takie "prawdziwe"... żeby mieć na pamiątkę :)

W dodatku dziś Moja Ulubiona Koleżanka przekazała mi jakże cudowna nowinę. Mianowicie mój uwielbiony Hugh Laurie znowu zagra w Polsce! Podczas ostatniej filozoficznej rozmowy wyznałam jej, że mało czego w Życiu żałuję :) to święta prawda! Nie lubię żałować! Żałuję jednak iż nie pojechałam na koncert doktora Housa do Warszawy... nie spodziewałam się, że wróci tutaj tak szybko. Obawiałam się wręcz, że w ogóle nie wróci! A tu niespodzianka! Wraca w lipcu :) i ja muszę tam być! Deklarowałam iż wyrzeknę się jedzenia, żeby na bilet nazbierać... jednak ceny są dość przystępne :) Mam szansę na rybki i akwarium ;D {o ile nie wykupią rybek... znaczy się biletów!}



Pozdrawiam Was 


Podekscytowana

Mała Mi




* być może troszkę przerysowałam tę sezonową mieszankę, ale Wy doskonale wiecie co mam na myśli :)

sobota, 22 marca 2014

Rozmowy przy wycinaniu lasu


    Przy wycinaniu lasu czy też przy wiązaniu supełków. Rozmowy bywają kluczem. Do rozwiązania problemów, do pojednania... Rozmowy zbliżają. Wiążą. Wiązałam i ja :) Ponieważ czasem rozmowy mogą być również tłem. Plotki, ploteczki i węzełki. Lubię tak ostatnio spędzać czas :) Kilka razy dostałam reprymendę od Bardzo Mądrego Mężczyzny, ponieważ pomyliłam rozmowę kluczową z rozmową w tle... i wiązałam zapamiętale...

Dziś krótko, zwięźle i na temat :) jak kiedyś obiecałam, pokażę Wam efekty mojego wiązania. Poniżej własnoręcznie* zrobione zdjęcia własnoręcznie zrobionych bransoletek. Jestem z nimi bardzo związana :) węzłem satysfakcji i dumy! Mam jednak nadzieję, że przyjdzie taki dzień, kiedy zwiążą się z nowym zachwyconym właścicielem :) Noszą się bardzo wdzięcznie i efektownie.

Tymczasem kończę, bo Bardzo Mądry Mężczyzna własnoręcznie podrzuca pizzę :) Pachnie wyjątkowo! Ewidentnie związałam się z odpowiednim Mężczyzną ;D













pozdrawiam Was serdecznie
i życzę pięknego początku Wiosny :) 



czasem związła
czasem rozwiązła


Mała Mi


*zaznaczam to z takim namaszczeniem, ponieważ jak wiecie, robienie zdjęć nie jest moją mocną stroną :)

środa, 19 marca 2014

Mama na wakacjach



   Umykający ostatnio Czas ściga się chyba z uciekającymi Dniami. Nie narzekam na jego brak, bowiem odczuwam go całą sobą. Codziennie czuję każdą chwilę. Jak gdyby każdy kolejny dzień był kolejną kroplą esencji.

Od paru dni gości u nas moja Mama. Popołudnia mijają więc na rozmowach, śmiechu do łez i jedzeniu. Mama przyjechała do nas "na wakacje". Staram się jej więc zapewnić jakieś minirozrywki. Bo ileż można zrobić po siedemnastej? Zwłaszcza, że zegar biologiczny mojej Mamy dobranockę odgrywa już po dwudziestej pierwszej...

Jest więc intensywnie i wesoło. Mama, jak to Mama, ma misję. Dla córki zrobić wszystko. Rozczula mnie co dnia budząc się ze mną wczesnym rankiem, żeby nakleić plaster na kontuzjowany bark. Dopinguje kiedy maluję kreski eyelinerem, bo wie, że to moje pierwsze razy. Po pracy wita mnie tak, jakbym wracała z miesięcznej delegacji :)

Mama sama sobie również wymyśla atrakcje. Postanowiła wyprasować wszystko co mieliśmy do wyprasowania. Spaliście kiedyś w wyprasowanej pidżamie? ;D ja - nigdy. Do czasu odwiedzin Mamy. Najpierw pomyślałam, że to nadgorliwość i nuda kazały mojej Mamie desperacko chwytać się moich pidżam. Mamusia wyjaśniła mi jednak, że u Bardzo Mądrego Mężczyzny łatwo rozróżnić co jest ubraniem wyjściowym, co domowym, a co jest pidżamą. W mojej garderobie podobno rozeznać się nie da... cóż począć...

... nie wezmę sobie do siebie tego kwaśnego spostrzeżenia :) wezmę sobie wyprasowaną pidżamkę :)
I te okruchy Czasu dla siebie, które mi jeszcze zostały...





Codziennie dziękuję mojej Mamie za coś.
Codziennie mam za co.
Z resztą... my nadrabiamy stracony czas. Dosłownie :)


Z Mamą powitam też Wiosnę!


Słońca Wam życzę

Mała Mi

niedziela, 16 marca 2014

Temptation // tragus earring



    No i masz babo placek! Albo raczej kolczyk! Zachciało mi się. Kolczyka :) chyba jednak z tym apetytem jest tak, jak mawiają. Rośnie w miarę jedzenia. Zgadzałoby się i w kwestii kolczyków... Mam już pięć. Wszystkie w uszach :) i zachciało mi się szóstego. Również w uchu.

Podobno, kolczyk niczym szata, nie zdobi człowieka... ale czy to aby prawda? Kolczyk to biżuteria. Ozdoba. Musi więc zdobić ;) logiczne, prawda? Nawet jak na Kobietę ;D
Nie dość, że zdobi, to jeszcze może coś wyrażać. W zależności od tego, co się w ucho włoży.

I tak zachciało mi się szóstego kolczyka. W tej części ucha, która zwie się tragusem. Do dziś nie wiedziałam o istnieniu tego słowa. Nie wiedziałam też, że ucho zewnętrzne jest podzielone na tyle części :) Ignorantka Jaśnie Oświecona!
Zgłębiam więc temat. W oparach lęku przed bólem ;D Łapię się zachęcających zdjęć :) Podoba mi się. Bardzo mi się podoba... ale czy wystarczy mi odwagi?? A zakażenie? A ból? A przekłuwanie? A ból?







Nie należę do grupy ludzi lubiących ból... ;D wolę ciepło, kołdrę i dotyk bawełny...
Ale kusi mnie... kusi...


Udanego tygodnia Wam życzę :)
Z kolczykiem czy bez 
pisania sobie nie odmówię :)



Mała Mi


czwartek, 13 marca 2014

Sposób na bałagan



   Przyznam Wam się do czegoś. Do swego rodzaju nietolerancji. Choć może nietolerancja to słowo zbyt wielkiego kalibru... Otóż nie lubię banału. Nie lubię banalnych. Ludzi, przedmiotów, wzorów i tak dalej. Może w myśl przysłowia "symetria jest pięknem głupców", ja tak bardzo nie chcę być głupia, że symetrii nie lubię? Banału i banalnych też nie.

Jeśli jednak zaczęliście się rozglądać i zastanawiać... czy to / tamto jest banalne czy też nie... muszę Was przestrzec. Otóż NIEbanalne i NIEbanalni wymagają wysiłku. Wysiłku, tak :) jeśli jest to niebanalny przedmiot, należy go zestawić z czymś minimalistycznym. Delikatnym. Żeby tę niebanalność podkreślić, a nie skreślić... natłokiem. Tak samo rzecz ma się z ubraniami czy dodatkami. Piękny naszyjnik? Cudownie :) ale nie do bluzki z ozdobnym gigantycznym kołnierzem... przynajmniej w myśl mojego wyczucia smaku :)

Jak to jest z osobami NIEbanalnymi? Wesoło i ciężko. Mentalnie jestem siwa i mam permanentny bród pod permanentnie połamanymi paznokciami. Dokopywanie się do pokładów cierpliwości wymaga poświęceń. I ofiar. W postaci choćby paznokci :) 
Skąd wiem? Ano stąd, iż żyję z osobą zdecydowanie NIEbanalną. W związku. {Współ}żyjemy sobie to tu, to tam... dlatego mam szerokie pojęcie o pożyciu z taką NIEbanalną osobą. Bardzo Mądrego Mężczyznę znacie już troszkę :) Mnie się też wydaje od czasu do czasu, że go znam. Troszkę. Bo mimo ogromu mojej naiwności, wiem, że w stu procentach nie poznamy się nigdy.

Któregoś dnia analizowałam nasz bałagan. A było co analizować.... doszłam do małoodkrywczego wniosku, iż problemu by nie było gdybyśmy odkładali wszystko na swoje miejsce. O wyniku analiz opowiedziałam Bardzo Mądremu Mężczyźnie. NIEbanalny i NIEpokorny zarazem odpowiedział mi z pełną powagą. Nawet chwilę przed odpowiedzią pomyślał! I wymyślił, że on mógłby odkładać wszystko na swoje miejsce, ale jest jeden zasadniczy {zauważyłam, że lubi to słowo :)} problem. Otóż kto będzie ustalał, gdzie jest to "swoje miejsce"?

Naturalnie ja mogłabym to robić. Przecież jestem boska! Uwielbiam ustalać. Wymyślać mądre zasady. Uwielbiam decydować kiedy zasady mogą być łamane {noż ludzie, Życie jest zbyt krótkie przecież! :)}
Niestety... w głosowaniu wzięło udział sto procent {czyli nas dwoje} populacji naszego mieszkania... niestety aż połowa głosowała przeciwko mojej kandydaturze. Podobno moje "swoje miejsca" są nielogiczne, nieodpowiednie...

Pewnie NIEbanalne też są... :)





Poszukująca "swojego miejsca" :)


Mała Mi


poniedziałek, 10 marca 2014

Let's spring!




   Rankiem, kiedy wychodzę z domu, szyby samochodu proszą jeszcze o zdrapanie warstewki szronu, a dłonie nie obejdą się bez rękawiczek.

Poranne ptasie arie codziennie mnie jeszcze zaskakują.

Okularów przeciwsłonecznych jeszcze wciąż nie zabieram, żeby nie zapeszyć :)

U sąsiada za płotem przebiśniegi wciąż mylą mi się ze śniegiem...

A ja mam ochotę już ubrać się w coś lżejszego... Wyciągnąć z dna szafy cienkie dzianinki, lekkie szaliczki, lżejsze buty ;) Zrzucić zbroję zimowego płaszcza!

Wnętrze mieszkania oszukuję bukietami kwiatów ;)

Głowę wietrzę i porządkuję. Robię miejsce na nowe. Na lepsze.





Już niedługo ;)


Wiosennego tygodnia Wam życzę!



Mała Mi

piątek, 7 marca 2014

Siła jest Kobietą, a Kobieta jest Siłą



    Kobieto, to nie są puste słowa. Bo ostatnio takich bardzo nie lubię. Puste mogą być kieliszki. A i te nie powinny długo pozostawać w takim stanie. Słowa nigdy. Dlatego niektóre z nas mogłyby mieć języki z chińskiej porcelany. Rozsądniej by wtedy nimi mieliły ;) Czasami nie wiemy co włożyć na siebie stojąc przed pękającą w szwach szafą. To nie jest przejaw ordynaryjnego niezdecydowania. Po prostu w danej chwili nie wiemy jeszcze kim tego dnia chcemy być. A możliwości wyboru mamy tyle, ile my, Kobiety, potrafimy rozpoznać kolorów. A potrafimy wiele. Przebieramy w dodatkach, czasem zapominając, że najlepszym i najbardziej efektownym jest nasz szczery uśmiech :) To samo dotyczy makijażu. Krem, podkład, tusz, cień, pomadka, konturówka i co tam jeszcze producenci podsuną. Kobieto! Uśmiechnij się, a zobaczysz co znaczy idealny make up! Bez niego nawet wizażystka Ci nie pomoże! Nie, nie myśl o tym, Photoshop też będzie bezsilny! Nie myśl o zmarszczkach. Mimicznych czy nie. Nie myśl. Serem jesteś, żeby się ktoś nad Twoim wiekiem zastanawiał?!
Ubrana w wybraną Siebie, umalowana uśmiechem i wiarą we własne piękno pamiętaj - brodę, piersi i standardy zawsze trzymaj wysoko. Perfekcyjną Panią być nie musisz. Któż Ci każe? Bądź perfekcyjną Sobą. Codziennie lepszą :) Codziennie mądrzejszą, codziennie piękniejszą. Codziennie jedyną w swoim rodzaju!
Kompleksy? Każda z nas je ma. Ale kompleksy są jak Mężczyźni. Żyjemy z nimi na co dzień, mają wady i zalety. Akceptujemy je. I ich tym samym :) Miej sobie kompleksy, skoro tak bardzo tego chcesz, ale pamiętaj, że są ważniejsze rzeczy. Jedzenie na przykład.
Dieta? Noż oszalałaś chyba! Kobieto! Chyba miałaś na myśli zdrowy tryb Życia! Jesteś prawdziwą Kobietą czy nie? Właśnie, a prawdziwa Kobieta je! Zapamiętaj to sobie raz na zawsze. Możesz też zapamiętać, że nie potrzebujesz Mężczyzny. Jesteś z nim, bo chcesz, bo kochasz. I on chce, i kocha. On bowiem potrzebuje Szyi... kocha swoją Szyję.
Straciłaś swoją Głowę? Twoja Głowa znalazła sobie inną Szyję? Nie płacz... masz zbyt drogą maskarę na rzęsach... albo płacz... co sobie będziesz żałować? Gdzieś te nasze emocje ujść muszą! A mamy i przecież tak wiele. Chyba nawet więcej niż kolorów, które potrafimy rozróżnić i nazwać! :) Znajdzie się inna Głowa. I jeśli będzie to Ta Głowa bądź mu wtedy damą za dnia, a dziwką w nocy. Tylko my, Kobiety, tak potrafimy ;)
Kobieto, masz w sobie moc! Większą niż Diabeł nawet, bo przecież podobno czasem się nami wysługuje... naiwniak... On tylko myśli, że się nami wysługuje... Nic przecież nie jest niemożliwe dla zdeterminowanej Kobiety, prawda? :) Nie od dziś wiadomo, że są dni, kiedy jesteśmy Superbohaterkami. Superman też miewa gorsze momenty, na wadze przybyło, niebieskie wdzianko z charakterystycznym "S" nie chce się dopiąć, a Świat ratować trzeba... Świat lubi przecież równowagę.
Dlatego by zrównoważyć te wszystkie role, które odgrywasz w przedstawieniu pod tytułem "Życie", te codzienne wysiłki, ten ciężar myśli, który nosisz w sobie, te miliony rzeczy, o których pamiętasz, świętuj :) regularnie. Z okazją lub bez okazji. Celebruj bycie Kobietą. Szczęście jest produktem hand-made!


Z wyrazami szacunku i uwielbienia {bo jesteś boska}
z pozdrowieniami i podziękowaniami
{bo mogłabym tak do Ciebie pisać i pisać,
i wiem, że mogłabyś mnie czytać i czytać}



podpisano

Ja, Kobieta





***

Z okazji Dnia Kobiet
Nie tylko dla Kobiet :)


Mała Mi



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...