it's probably me

it's probably me

cytat miesiąca

Tyś nie samotny, za rogu załomem
Czeka na cię człowiek, także nie sam - z łomem.

/St. Jerzy Lec/

Odwiedzają mnie

23.8.16

Nadrabiania zaległości część pierwsza

To, że nie było nie tu 1000 lat nie oznacza, że nic w tym czasie nie robiłam. A że wczoraj udało mi się urządzić pierwszą od dawna sesję zdjęciową, pokazuję część tego, co niedawno powstało. Te szydełkowe naszyjniki z lnianych nici i koralikowej drobnicy mają już kilka miesięcy. Ale dopiero wczoraj zrobiłam im porządne zdjęcia. Oto moje szydełkowce w pięciu kolorach:

czarny


naturalny


 fioletowy


bordowy


ecru


25.7.16

Jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś

    Te słowa wracają do mnie co roku, letnią, wakacyjną porą. Wracają, gdy czytam o kolejnym psie wyrzuconym z samochodu, przywiązanym w lesie do drzewa, o szczeniakach porzuconych w kartonie,  w reklamówce, na śmietniku. Co roku mądrzy dobrzy ludzie przypominają, że zwierzę to nie zabawka. Że nie ma przymusu posiadania psa, ale jeśli ktoś się już na to zdecyduje, to ponosi odpowiedzialność za przygarnięte i oswojone stworzenie. Co roku piszą o tym mądrzy i dobrzy ludzie, więc nie będę tego powtarzać. 
    Przyszło mi jednak do głowy, że tytułowe słowa , jeśli odnieść je do naszych szczękających pupili, mają szersze znaczenie. Nie tylko Kasia jest odpowiedzialna za swojego Burka. Ludzie są odpowiedzialni za psy.
    Jakiś czas temu widziałam scenkę, dość pospolitą, każdy z nas to widział wiele razy. Pan przywiązał psa przed sklepem i poszedł po zakupy. Gdy wrócił pies zaczął radośnie szczekać, skakać, merdać ogonem. Jakie to słodkie i wzruszające, powiecie. No więc, może naprawdę nie jestem zupełnie normalna, ale nie. Mnie się tego psa zrobiło żal. Żal istoty, która jest tak niesamowicie zależna od człowieka, że po dziesięciominutowym rozstaniu wita się z nim, jakby minął miesiąc. Żal istoty, która nie potrafi samodzielnie funkcjonować. Z góry uprzedzam ewentualny zarzut, że nie lubię psów. Bujda! Lubię bardzo i to z wzajemnością. często lgną do mnie zwierzaki, które widzą mnie po raz pierwszy. Też jest mi dobrze z kudłatym łbem na kolanach. Ale mimo to mam wrażenie, że jest w tym sporo egoizmu. Stworzyliśmy na własne potrzeby nowy gatunek, który nie ma i nigdy nie miała swojego środowiska naturalnego. Stworzyliśmy gatunek całkowicie od nas zależny.
    Terry Pratchett w "Zbrojnych" napisał:
"Psy nie są jak koty, które z rozbawieniem tolerują ludzi tylko do chwili, kiedy ktoś wymyśli otwieracz do puszek obsługiwany łapą. Psy stworzyli ludzie — wzięli wilki i dodali im ludzkie cechy: niepotrzebną inteligencję, imiona, pragnienie przynależności(...)".
Dlatego właśnie człowiek jest odpowiedzialny za psa. Jesteśmy odpowiedzialni za to, co stworzyliśmy.


23.7.16

Dziadowski wiek, czyli konflikt pokoleń

    Najlepsze pomysły przychodzą do głowy w łóżku albo w wannie, czyli w sytuacjach, kiedy nijak nie można ich utrwalić. Co prawda podobno zdarza się, że człowiek budzi się na pokrytym notatkami prześcieradle, ale z wanną jest już większy problem. Chyba, żeby z niej wyskoczyć z pewnym historycznym okrzykiem na ustach, ale jakoś nie przyszło mi to do głowy. Na szczęście.
    Tak czy owak z wanny wylazłam. Myśli do tej pory kłębiące się pod czaszką jak to zwykle bywa zwolniły do tempa przynajmniej średniego. Po co się wszakże śpieszyć, skoro właścicielka czaszki siedzi sobie już wygodnie przy biurku. Jeszcze zapisze co nieco i będzie chryja, niech lepiej o wszystkim zapomni. Otóż niedoczekanie wasze, coś jednak zapamiętałam.
    Rozmyślania o wieku naszły mnie jak co roku w połowie lipca. Tym razem nie były to kolejne banalne urodziny, o nie! Ukończyłam mianowicie lat czterdzieści i cztery, a więc panie i panowie, nie ma co dłużej ukrywać - osiągnęłam już wiek iście dziadowski. Koszmar, prawda? Na dodatek dwa tygodnie przed urodzinami zgubiłam dysk, świętowałam więc w łóżku leżąc na prawym boku, bo tylko taka pozycja była dla mnie do przyjęcia. Znak czasu po prostu, znak, że  człowiek się już sypie. jeśli wierzyć porzekadłu, które mówi, że gdy człowiek po czterdziestce się budzi i nic go nie boli, to znaczy, że umarł, czułam w tym czasie, że żyję. I to jak!
    A z drugiej strony. Co się robi, gdy się leży trzy tygodnie? W moim przypadku trzy rzeczy. Po pierwsze czytałam średnio 1,5 książki dziennie. Po drugie szydęłkowałam jeszcze bardziej namiętnie niż zwykle (to możliwe w ogóle?). Po trzecie gapiłam się w ekran. I tu dopadło mnie młode pokolenie, czyli moje nastolatki. Korzystając z tego, że matka głównie leży i kwiczy, a jak się prochów nałyka, to tylko leży, wcisnęły mi "Death Note'a". Najpierw dwie części filmu, potem 36 odcinków anime. Spokojnie. Nie zamierzam bawić się w recenzenta, powiem tylko jedno - wciąga jak bagno! Jasna cholera mnie brała gdy małż wracał do domu i przejmował komputer - ja chciałam jeszcze! Potem były gorące dyskusje z młodzieżą (lat 18 i 15) na temat głównych bohaterów. Były? Jeszcze dziś rano o tym rozmawialiśmy.
    Morał jakiś? Ano taki, że granice między pokoleniami często tworzone są na siłę i to z obu stron. Dajemy sobie wmówić, że coś jest babcine, przestarzałe i ogólnie nie należy się do tego przyznawać, żeby sobie obciachu nie narobić. Z drugiej strony, że coś jest dziecinne, niedojrzałe, daj sobie spokój, dorośnij wreszcie. No i tworzą nam się dwa światy, wybuchają wojny domowe. Gdyby miesiąc temu ktoś zaproponował mi anime użyłabym pewnie podobnych argumentów. Tylko po co? Miałam przecież kiedyś naście lat. Bolało mnie, że rodzice moją muzykę, mój styl ubioru uważają za coś gorszego, niedojrzałego, coś, z czego powinnam czym prędzej wyrosnąć. Nie wyrosłam. Słucham metalu i noszę kolorowe dżinsy. A teraz jeszcze "Death Note'a" obejrzałam. Problem? Nie mój. Mnie na konflikcie pokoleniowym nie zależy.

17.7.16

Powrót pająka

   Oj, już myślałam, że nigdy tu nie wrócę. W końcu minęły prawie trzy lata i miejsce to zarosło kurzem i pajęczyną. Ale nigdy nie mów nigdy, prawda?
   Dwa tygodnie temu z małym hakiem wypadł mi dysk. Unieruchomiona w łóżku myślałam o jakiejś zdalnej pracy, bo przecież leżę, a nawet jak wstanę, to tak od razu do roboty się nie nadam. Co umiem robić, co lubię? Pisać. To może... I nagle przebłysk, Aśka, przecież ty kiedyś bloga pisałaś, pamiętasz jeszcze?! Praca pracą, ale może by tak tego bloga wskrzesić, przecież kiedyś sprawiało ci to tyle radości.
   Tak więc jestem. Zmieniłam trochę nazwę, bo choć biżuterii i ogólnie mojego dłubania nadal będzie tu dużo, to jednak chciałabym się do tego nie ograniczać. Nie wiem jeszcze co się będzie działo, na pewno trochę książek i muzyki. Takiego bloga zresztą też prowadziłam, ale z zupełnie nieznanego mi teraz powodu postanowiłam go kiedyś usunąć. Szkoda w sumie. Sama jestem ciekawa, co tam wypisywałam.
   No dobrze, pierwsze koty (pająki) za płoty. Mam nadzieję, że się jakoś rozkręcę i odnajdę na nowo w blogowym świecie.  A na pożegnanie - pajączek, nie mój co prawda, ale za to jaki ładny ;-)



  Viola, lat 6, mieszkanka poznańskiego ZOO

9.8.13

Bransoletek kilka

Bransoletki, to jest to, co ostatnio lubię robić najbardziej.  Pokażę więc od razu kilka, co się będę na drobne rozmieniać ;-)

1. Lniany sznurek, drewniane koraliki, elementy metalowe:

















2. Czarny rzemyk, koral, elementy metalowe - zakończenie ozdobione konikiem morskim:

















3. Lniany sznurek, rzemyk, łańcuch + chryzokola, koral, metalowe przekładki:





















6.8.13

Czarne jest piękne

I dlatego właśnie powstały niedawno dwa czarne naszyjniki lniane.
Pierwszy - z agatem, howlitem, chryzokolą i posrebrzanymi kulkami:

















Drugi z wiśniowym kwarcem:



















30.7.13

Lniany z Dieslem ;-)

Prezentuję kolejny lniany naszyjnik, tym razem z metalowymi koralikami i guzikiem od starej kurtki. Żeby utrzymać się w tej surowej konwencji użyłam zapięcia od... no właśnie nie pamiętam już czego, w każdym razie też z odzysku. Tak mi się spodobał, że postanowiłam go sobie zatrzymać ;-)