1.No i mamy lipiec.
2. Ej, ale dużo (jak na mnie) pisałam w czerwcu, nie?
3. Się rozpędziłam to teraz nie wiem czy skończę.
4. Otóż kiedy w ferie zimowe (sic! zima!) była u mnie Lila, to rzekła, cobym sobie obejrzała Watahę. I obejrzałam. Bardzo mi się podobała i przebieram nóżkami z niecierpliwości na kolejny sezon.
5. Jak również polecam wielkie klamstewka. Znakomita obsada. M stwierdził, że torby nie urywa, ale do piwa i chipsów wchodzi. Także tego. Rzecz gustu. Bardziej dla kobiet chyba.
6. Gra o tron za to nie wchodzi nam w ogóle. Mówi się, że ten serial albo się kocha, albo nienawidzi. Nienawidzi - to może za mocne słowo. Ale ja kilka podejść miałam i za każdym razem wysiadalam na 3 albo 4 sezonie. M nawet tyle nie obejrzał.
7. Za to Czarnobyl!!! Uchhh co za film. Mistrzostwo świata. Powiem Wam że tylko kilka odcinków (5?), a człowiek jakoś tak przez kilka dni chodzi jeszcze cały spięty. Uczucie niepokoju nie chciało mi przejść. Do tego M natchniony serialem naoglądał się filmów dokumentalnych i zaczynałam żywić obawę, że popadnie cokolwiek w depresję. Tudzież zacznie przekop do Australii.
Coby nie kończyć ponuro zapodaje pierwszy plon ogórków (z mam nadzieję względnie mało napromieniowanego ogródka). Tradycyjnie. Mniejsze do kiszenia większe na mizerię.
#13 Pierwsze ogórasy |