Przykład płynie z góry. Nie ma się co dziwić polskiemu społeczeństwu, że w ramach protestu przeciwko brakowi dobrych kandydatów, unika chodzenia na wybory. Ruch Paliptoka opuścił salę sejmową, bo nie chciał wybierać między dżumą a tyfusem. Lewica i Solidarna Polska wolały nie dźwigać zadków z foteli i zagłosować na "nie wiem".
A przed wyborami rozdmuchiwane są (za nasze pieniądze) kampanie społeczne nawołujące do atakowania punktów wyborczych stadami i oddawania głosu na kogokolwiek, bo głos nieoddany jest głosem straconym. Patrząc na frekwencję kampanie te nie przynoszą rezultatu - większość społeczeństwa wstrzymuje się od głosu.
Niestety, nadal najskuteczniejszą kampanią pt. "Głosujcie, ludzie!" są kazania w kościołach. A że głosowanie w niedzielę, to jeden czy drugi moher zalicza trasę kościół-lokal, żeby rydzykowe błogosławieństwo przenieść na liczebność PISu w ławach sejmowych.
A tak przy okazji: w USA jest 100 senatorów i 435 członków Izby Reprezentantów (tamtejszego sejmu). Według Wikipedii w lipcu 2012 USA zamieszkiwało 413,3 miliona ludzi. W przeliczeniu na jednego kongresmena przypada ponad 772 tysiące mieszkańców.
W 38 milionowej Polsce współczynnik ten wynosi prawie 75 tysięcy...
Zachowując proporcje z USA w Polsce darmozjadów z obu izb powinno być 55. Oszczędności poczynione na wypłatach dla parlamentarzystów, utrzymywaniu biur poselskich, itp, itd w ciągu kilku lat załatałyby dziurę budżetową.
Z opracowania firmy Sedlak & Sedlak wynika, że uposażenie posła w USA jest 4,85 raza większe (przy ponad dziesięciokrotnie większej liczbie ludności) niż w Polsce. I tak USA jest na 4 miejscu na świecie, jeżeli chodzi o wysokość wynagrodzenia parlamentarzysty. Polska nie mieści się w pierwszej 10, ale i tak jesteśmy w światowej czołówce, zajmując 14 miejsce spośród ponad 200.
Idąc dalej tym tropem: w USA pensja kongresmena jest 3,2 raza wyższa, niż średnia krajowa wypłata (miejsce 3 na świecie). W Polsce poseł zarabia 2,8 średniej krajowej (tu zajmujemy miejsce w pobliżu podium, bo 5).
Rodzi się pytanie, czy nas stać na taki luksus jak utrzymywanie prawie sześciu setek nierobów w garniturach i garsonkach oraz cały ich dwór w postaci asystentów, sekretarek z biur poselskich, szoferów i babć klozetowych?
Patrząc na nienajgorsze amerykańskie prawo i stan gospodarki jeden poseł na 700 tysięcy mieszkańców w zupełności wystarcza. Czyli u nas wystarczyłoby ich 54. Roczne oszczędności to 720 milionów PLN na samych poselskich dietach... Aż się wierzyć nie chce...
sobota, 9 marca 2013
sobota, 2 marca 2013
Nie lubię PISu
"Czasami człowiek musi, inaczej się udusi."
Mnie czasami tak duszą myśli niewypowiedziane. Z dziedzin różnych. Tak jak dzisiaj. Zaczęło się od tego oto obrazka na twarzoksiążce (podsuniętego mi przez Ojca Dyrektora - mojego MUMa*):środa, 25 stycznia 2012
wtorek, 17 stycznia 2012
piątek, 2 grudnia 2011
piątek, 18 listopada 2011
Różnice kulturowe.
Różnice kulturowe zauważone na spotkaniu G20 w Toronto ...
Kanadyjczyk: Zajęty sobą i odłączony od rzeczywistości.
Amerykanin: Rzeczowy, nie chcący się rozpraszać.
Francuz i Włoch: "Spójrz na ten tyłek!"
Amerykanin: Rzeczowy, nie chcący się rozpraszać.
Francuz i Włoch: "Spójrz na ten tyłek!"
wtorek, 8 listopada 2011
poniedziałek, 7 listopada 2011
niedziela, 30 października 2011
niedziela, 16 października 2011
Odprawy dla posłów, którzy nie zdobyli poparcia społeczeństwa...
Nie zasłużyli na kolejną kadencję życia za nasze? Nawet jeśli nie postawiłeś przy ich nazwisku krzyżyka na karcie do głosowania, to i tak zafundujesz im niezłą odprawę.
Bo posłowie i senatorowie, którzy nie załapią się do Sejmu jesienią, dostaną z państwowej kasy po 30 tys. zł odprawy. Łącznie na taką „nagrodę” dla najgorszych parlamentarzystów wydamy ponad 7 mln zł.
- W budżecie na 2011 rok założyliśmy taką odprawę dla 250 posłów - tłumaczył się z wysokości kwoty na komisji regulaminowej Lech Czapla, szef Kancelarii Sejmu. Każdy z nich ma dostać równowartość trzech uposażeń, czyli w sumie po 30 tys. zł. Ale założenie budżetu może się jeszcze minąć z rzeczywistością. Poprzednio na takie odprawy wydano jeszcze więcej, bo ok. 8,5 mln zł - wtedy na następną kadencję nie załapało się ok. 280 posłów. o o odprawach mówią ci, którzy je dostaną? - Należą się nam - mówią nam posłowie, ale za nic w świecie nie chcą się pod takimi wypowiedziami podpisać nazwiskiem. - Taką odprawę dostaje każdy etatowy pracownik - dodają.
Ale coś im się chyba pomyliło. Bo z etatu za picie w pracy i nieusprawiedliwione nieobecności zostaliby natychmiast wyrzuceni dyscyplinarnie bez żadnej odprawy. Więc sejmowe prawo jest dla nich bardzo łaskawe...
Bo posłowie i senatorowie, którzy nie załapią się do Sejmu jesienią, dostaną z państwowej kasy po 30 tys. zł odprawy. Łącznie na taką „nagrodę” dla najgorszych parlamentarzystów wydamy ponad 7 mln zł.
- W budżecie na 2011 rok założyliśmy taką odprawę dla 250 posłów - tłumaczył się z wysokości kwoty na komisji regulaminowej Lech Czapla, szef Kancelarii Sejmu. Każdy z nich ma dostać równowartość trzech uposażeń, czyli w sumie po 30 tys. zł. Ale założenie budżetu może się jeszcze minąć z rzeczywistością. Poprzednio na takie odprawy wydano jeszcze więcej, bo ok. 8,5 mln zł - wtedy na następną kadencję nie załapało się ok. 280 posłów. o o odprawach mówią ci, którzy je dostaną? - Należą się nam - mówią nam posłowie, ale za nic w świecie nie chcą się pod takimi wypowiedziami podpisać nazwiskiem. - Taką odprawę dostaje każdy etatowy pracownik - dodają.
Ale coś im się chyba pomyliło. Bo z etatu za picie w pracy i nieusprawiedliwione nieobecności zostaliby natychmiast wyrzuceni dyscyplinarnie bez żadnej odprawy. Więc sejmowe prawo jest dla nich bardzo łaskawe...
A skoro nie dostali mandatu to za co odprawa? Za to, że źle wypełniali swoje obowiązki...
wtorek, 20 września 2011
poniedziałek, 5 września 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)