Obserwatorzy

wtorek, 13 września 2016

Kiermasz rękodzieła w Lublińcu - mała recenzja :)

Wiecie tak sobie ostatnio pomyślałam, że kiedy człowiek jest młodym posiadaczem firmy związanej z rękodziełem i chciałby sobie pojeździć po kiermaszach, ale nie wie gdzie, to cięzko znaleźć konkretne informacje, gdzie co i jak. Postanowiłam z każdego kiermaszu zrobić małą recenzję, może to ułatwi podjęcie decyzji o wyjeździe :)
Z Etnomanii i Będzina już jest :) teraz czas na Lubliniec :)
Kilka miesięcy temu dostałam na maila zaproszenie na kiermasz do Lublińca organizowany przez Miejski Dom Kultury Lubliniec. Napisała do mnie Sabina Gajda, która zaprosiła mnie i mój kram do siebie. Co ciekawe kiermasz był darmowy. Ośrodek udostępniał powierzchnię, ale stolik krzesła itp trzeba było przywieźć ze sobą. 
Wymieniłyśmy z Sabiną kilka maili ( ja z trudnością bo akurat miałam wtedy problem z pocztą) a także smsów. bardzo podobał mi się ten rzetelny, konkretny kontakt.
Przed kiermaszem dostałam jeszcze przypominajkę z numerem kontaktowym, adresem i wszystkimi potrzebnymi informacjami.
Na miejsce dotarliśmy bez problemów. Przepiękna okolica. Dom kultury osadzony jest w mini parku, co dodaje sielskiego i spokojnego charakteru. Sporo miejsca a o tym gdzie się wystawić decyduje kolejnośc przyjazdu i sam wystawca. Sabina okazała się przesympatyczną osobą. Uśmiechniętą, bezpośrednią i konkretną, dla której organizacja takich imprez to realizacja swoich pasji.
Co najważniejsze. na kiermaszu były osoby tylko i wyłącznie tworzące rękodzieło. Było też miejsce dla organizacji pomagającej bezdomnym psom i kotom (co dla mnie było wspaniałym pomysłem),oraz Pan z pysznym chlebkiem i smalcem (dla tych co jadają takie rzeczy prawdziwy rarytas)
Zabrakło natomiast miejsca dla chińszczyzny, baloników, ciuchów sprowadzanych w kontenerach i innych pistolecików na kulki. Co było niewątpliwie ogromnym plusem szczególnie dla nas rękodzielników, ale także dla odwiedzających, którzy mieli okazję popatrzeć na hand made w pełnej krasie :)
Z takich praktycznych rzeczy- dostęp do toalet (w budynku), pyszna, niedroga kawa i ciacha :)
Bardzo dużym plusem było to, że organizator chodził po kiermaszu, zapoznawał się z twórcami i prezentował stoiska przez mikrofon :) (no dobra dla mnie stresujące mówić coś do mikrofonu, ale nie spotkałam się z taką prezentacją nigdzie wcześniej i uważam, że było to fajne :))
No i warsztaty. Darmowe warsztaty dla każdego kto ma ochotę, a także animator, który zajmował dzieciaki kiedy rodzice chcieli zrobić rundkę po kiermaszu :)
Ogólnie szukam czegoś do czego mogłabym się doczepić i nie znajduję.
Organizacja była na bardzo wysokim poziomie. Pogoda i ludzie dopisali (tak odwiedzających było sporo i z tego co widziałam nie byli to tylko podglądacze ale także kupujący :))
Rękodzielnicy z pięknym towarem, a do tego sympatyczni, fajni ludzie z którymi można było wymienić się doświadczeniami i po prostu spędzić fajnie czas.
Dla mnie dodatkowo gratką był fakt, ze mogłam poznać Martę, którą znałam dzięki światowej sieci zwanej internet :D miło było spotkać się na żywo z osobą z którą łączy mnie podobna pasja ;)
Jeśli trafisz tu w przyszłym roku i będziesz się zastanawiać czy jechać na ten kiermasz, to z czystym sumieniem mówię TAK TAK TAK.
Serio! Wszystko świetnie zorganizowane a do tego za darmo (wiem, że rękodzielnicy podchodzą z dystansem do darmowych jarmarków, ale na ten warto było pojechać)
Dlatego Lublińcu dziękuję za zaproszenie i do zobaczenia za rok :) 
A tu trochę zdjęć stoiska GithagoArt :)








To były bardzo szybkie warsztaty :D z BAGABAGA (prowadząca jest niesamowicie energetyczną, zarażającą pozytywną energią młodą kobietą, która kocha to co robi i robi to świetnie :))
























poniedziałek, 25 lipca 2016

Sałatka owocowa czy folkowa energia?

No właśnie :) Kiedy zobaczyłam nowe wyzwanie szuflady bardzo się ucieszyłam, co jest dla mnie dziwne :) raczej tworzyłam prace w bardziej stonowanych kolorach a nawet jeśli w szalonych to jednak tylko dwóch :) żeby nie przeginać. Ale etnomania zadziałała na mnie podejrzanie optymistycznie :) i w mojej krwi zaczął płynąc folk :D a w przypadku tego naszyjnika folk z sałatką owocową :D

Naszyjnik jest troszkę...no cóż :D optymistyczny...ale owoce mają to do siebie że są kolorowe :D
Kiedy go robiłam byłam w szale kolorów. Kiedy go skończyłam pomyślałam "Rany boskie ale do czego to ubrać?" No i zrobiłam przegląd szafy i jednak okazało się, że pasuje do kilku rzeczy :) co oznacza że jeśli u mnie się znalazło to u każdego się znajdzie. Pokazuję Wam te stylizacje żeby nie było ze jestem gołosłowna :D nie śmiać się, modelka ze mnie mierna :D szczególnie jak nie ma mojej Pat która potrafi ze mnie zrobić modelkę lepszego sortu :P No ale że chwilowo pluska się w morzu to muszę sobie radzić bez niej, więc z minimalnym hejtem proszę :)
Zapraszam Was na wyzwanie szuflady. Czas jest do 31 lipca więc jeszcze można coś poczarować, pokroić i nie zjeść :) 
Trochę kolorów i optymizmu jeszcze nikogo nie zabiło :) a jak wakacyjnie się człowiek czuje :)
Naszyjnik wykonany jest z pasków osiki, do tego haft sutasz, wykończenie super suede i pikotki :)

Naszyjnik jest dostępny gdyby ktoś był zainteresowany :)


Podszyty super suede i wykończony pikotkami



Lata 30 Mała czarna?

Czy mała biała? :)





Co się dzieje? :)


sobota, 23 lipca 2016

Magia geometrii - czyli koło w biżuterii :)

Koło. Figura idealna :) Bardzo przydatna ludzkości. Kiedy Royal Stone ogłosił nowy temat kalendarza od razu pomyślałam o kołach. No ale właśnie - z sutaszu..hmm jakieś takie nie to :) wiec dorwałam się do osiki :) i tak oto powstał sympatyczny, optymistyczny zielono-fioletowo- różowy naszyjnik. Idealny na lato :) A przed wami pełno zdjęć :) tak mi pasował do każdego tła, że nie mogłam się zdecydować :) No i dwie stylizacje. Żeby pokazać, ze naszyjnik jest uniwersalny :)
Gdyby ktoś chciał polubić zdjęcie w konkursie to jest tutaj. Zobaczcie też inne propozycje są boskie:)
A gdyby ktoś chciał zakupić albo się skontaktować w jakiejkolwiek sprawie to zapraszam na GithagoArt
I zapraszam do oglądania :)

Na elegancko:









Na sportowo też się nada :)
  

środa, 20 lipca 2016

Etnomania - kiermasz czy wydarzenie? A może to i to?

Od niedzieli zabieram się za napisanie tego tekstu, bo mam tyyyyle myśli w głowie.
  i teraz zbieram wszystko w całość i postaram się tą etnomanię  ładnie opisać ;) Byłam tam po raz pierwszy więc mam wiele do powiedzenia :)
Tekst jest podzielony na 3 płaszczyzny :)  
1. z poziomu etnologa/etnomaniaka
2. Odwiedzającego
3 wystawcy 
Jeśli przetrwacie przeczytajcie całość :D jeśli nie zajrzyjcie tam gdzie się odnajdujecie :)

1. Zacznijmy od nazwy :D ETNOmania :)  Jako ETNOlog i miłośnik skansenów byłam bardzo zaciekawiona jak przestrzeń potencjalnie tylko muzealno/skansenową przekształcić na jeden dzień w kolebkę handlu pomieszanego z rzemiosłem, jedzeniem, warsztatami. Jak to zrobić żeby nie wiało kiczem i żeby faktycznie pokazać piękno skansenu. Od samego wejścia byłam zauroczona. Wszystkie obiekty były widoczne, opisane na mapce dzięki czemu z łatwością można było odgadnąć gdzie się jest. Stoiska były wzdłuż ścieżki, ale dostęp do budynków nie był odgrodzony, ani zasłonięty. W tle słychać było folkową muzykę na żywo co dodawało temu miejscu jeszcze ciekawszego wrażenia. Człowiek chodząc po skansenie siłą rzeczy, bez przymusu, z ciekawości a czasem za tłumem zajrzy do większości chat :) a to spory plus. Jako etnolog mogę powiedzieć, że zagospodarowanie skansenu na festiwal, który faktycznie podkreśla walory miejsca. Pokazuje jego specyfikę i kulturę regionu to rewelacyjny pomysł. Nie wiało nudą. Wszędzie, na każdym kroku były nowe atrakcje i trzeba było się nieźle uwijać żeby zobaczyć wszystko. Obecnie skanseny odchodzą do lamusa. Dla młodzieży są nudne, dorosłym się nie chce a czasem samo prowadzenie skansenu pozostawia wiele do życzenia...Ale na etnomanii wszystko wyglądało inaczej. Impreza była bardzo etno, bez zbędnego marketowo/chińskiego zaplecza. Organizatorzy uwijali się i starali zrobić wszystko, żeby każdy był zadowolony. Oferta była dostosowana do wymagających znawców folkloru jak i do tzw "wakacyjnych oglądaczy". Każdy mógł znaleźć coś dla siebie i w każdym fragmencie czuć było etno ducha :) I tutaj mogę powiedzieć, że jako etnolog mówię pierwsze TAK dla etnomanii!! Za rok bardzo chcę wrócić :) i wszystkim fanom etno/folko a także tym którzy jeszcze nie są przekonani-polecam!! Nie wiem tylko czy dało się tam złapać pokemona (tak tak jeśli czytasz to później niż 2016 rok, to w te wakacje na świecie łapie się pokemony :D) ale ludzie nie biegali z oczami utkwionymi w komórkach więc raczej nie sądzę :)

2. Odwiedzający
Na początek wspomnę że pogoda straszyła deszczem i strzaszyła, ale w końcu popadało godzinkę a potem było ładnie i wcale nie padało :) ale nawet gdyby, to wystawcy byli przygotowani a parasol każdy w domu ma :) pelerynka to też fajny pomysł. A dodatkowo zawsze można się schować w chacie i ogrzać herbatką z cytryną, lub kawką które na festiwalu można było kupić :)
No ale od początku odwiedzający- płaci 5 zł za wejście. Dostaje mapkę skansenu z numerkami i opisem obiektów, bransoletkę dla uczestników i wszelką informację gdzie co i o której :)
Co można zobaczyć na etnomani?
Cuda, wianki (dosłownie). Nie dość że macie do zobaczenia i zwiedzenia cały piękny skansen. To jeszcze możecie wziąć udział w wielu ciekawych warsztatach. Jeśli jesteście ogarnięci i o etnomanii pomyślicie tydzień wcześniej możecie się zapisać na warsztaty zapisowe (za darmo). Jeśli nie jesteście aż tak ogarnięci i wszystko planujecie na ostatnią chwilę to załapiecie się też na warsztaty bez zapisywania na które może wpaść każdy. Więc uczycie się fajnych, nowych rzeczy. Odkrywacie rzemiosło, rękodzieło, poznajecie nowych ludzi, rozmawiacie, śmiejecie się i idziecie dalej :)
No właśnie dalej. Możecie zwiedzać skansen. wchodzić do wszystkich chat. W tym roku w kościółku była wystawa zdjęć Radosława Biela pokazująca jego podróż do Iranu.
I tak podróżując sobie wzdłuż skansenu mijamy piękne stoiska rękodzielników i rzemieślników. Jest strefa dla dzieci, oraz kulinarna, eko i folko dizajnu oraz rzemieślnicza, a do tego dwie sceny z muzyką. 
A teraz konkrety o 11 zaczął się kiermasz. Nie było stoisk w stylu "kontener z Chin". Wszystko było wykonane z precyzją rękodzielników i rzemieślników. Można było się przechadzać i wybierać i przebierać w towarach różnego typu. Od biżuterii, przez stroje, akcesoria do domu, piękną ceramikę, artykuły dla dzieci, miodki, a nawet żarówki :)  Wszystko piękne, kolorowe i przyciągające uwagę. Trzeba mieć duuużo czasu żeby wszystko zobaczyć, zasmakować (tak były degustacje i pyszne gruzińskie wino)
I tak sobie chodzisz i zwiedzasz i oglądasz i przystajesz. Ja miałam mało czasu na zwiedzanie więc tylko przeleciałam szybciutko. Ale mistrzostwem były dla mnie dwa stoiska. Jedno z ubraniami Łucja Beskid Folk gdzie znajdziecie piękne ubrania i dodatki inspirowane folklorem. A Łucja jest osobą wspaniałą, twórczą, zdolną i po prostu rewelacyjną :) a jej kolekcje zachwycają oko i sprawiają że chce się mieć wszystko :) 
 Gliniana Koniczynka gdzie znajdziecie piękną ceramikę :) kocie broszki, magnesy i wszelkie piękne ceramiczne rzeczy. A do tego przesympatyczni, uzdolnieni, uśmiechnięci, wspaniali ludzie z którymi można sobie porozmawiać, i do których na pewno będę wracać :) bo moje dwie kocie broszki potrzebują trzeciej siostry :D Zachęcam Was do zaglądnięcia na ich strony, bo założę się o wszystko ze się zakochacie :)

No to się pozachwycałam a teraz wracam do programu. Idziemy sobie po warsztatach o 15.30 do amfiteatru gdzie widzimy świetny pokaz mody organizowany przez Pan i Pani Fason - piękne ubrania, dodatki i biżuterię, które potem można sobie obejrzeć i zakupić w popokazowym showroomie. Można się poczuć jak na ekskluzywnych pokazach mody w Mediolanie z tym że jest mniej pompatycznie i faktycznie każdy może poczuć ze jest to coś dla niego ;)
 Potem idziemy jeszcze pospacerować a o 18 w amfiteatrze gra zespół Chwila Nieuwagi, który porywa i zachwyca pięknem utworów i jakością wykonania a także urokiem osobistym całej piątki :) To połączenie folku, poezji śpiewanej, jazzu i ciężko stwierdzić czego jeszcze. Za każdym razem na ich koncertach mam wrażenie że brzmi to inaczej. To zespół który muzykę kocha i bawi się nią, dzięki czemu ciężko (i całe szczęście) go zaszufladkować i przypisać do konkretnej muzycznej kategorii. Potrafią zaprowadzić widzów do krainy łagodności, żeby potem wykurzyć ich do karczmy na imprezę i pogonić groźnym Hanysem. Na ich koncertach można się wzruszyć, troszkę popłakać, popaść w zadumę, pośpiewać, potańczyć, poskakać, a nawet czasem ich wygwizdać (za pozwoleniem uroczej Martyny Czech). Piotr Kotas grający na klawiszach wyczynia na scenie cuda, Andrzej Czech zespala się z gitarami i tworzy niesamowity klimat raz wesoły raz melancholijny, Rafał Kierpiec z kontrabasem i basem a także wokalem potrafi zaczarować widownię a także czasem nieźle rozśmieszyć. Bartłomiej Plewka na perkusji trzyma tempo i potrafi dolać oliwy do ognia kiedy utwór tego wymaga, a kiedy nie tworzy klimat swoimi miotełkami :P No i Martyna Czech głos nr 1 RP. Tej kobiecie mało kto umiałby się oprzeć. To ona jest głosem i sercem zespołu. Uzdolniona, utalentowana wokalistka i rewelacyjna frontmenka, która potrafi zabrać widza w wymienione wcześniej miejsca :) ze swoim głosem wyczynia niesamowite rzeczy a do tego dziewczyna- cud malina :)  Zespół wpisał się przepięknie w konwencję etnomanii i był idealną wisienką na torcie tej pięknej imprezy ;) Także jako odwiedzający (po raz pierwszy) Etnomanię mówię stanowcze TAK. I polecam Wam wybrać się w przyszłym roku. Zabierzcie rodziny, znajomych, dzieci znajomych i wszystkich którzy zmieszczą się do auta lub wypożyczonego busa :P satysfakcja gwarantowana :)

I 3. Wystawca czyli to co w tym roku najbardziej mnie interesowało ;)
Mój kontakt z etnomanią zaczął się po imprezie w Będzinie. Udało mi się jeszcze załapać na jedno z ostatnich stoisk co dodało mi skrzydeł  i sprawiło że zniknęłam na długi czas w sutaszu, sari, osikowej biżuterii i szeroko pojętym hand made :) mój dom zamienił się w jaskinię  groźnego rękodzielnika, gdzie jeśli ktoś chciał wejść musiał udawać że nie przeszkadza mu przeskakiwanie przez pudła do jedynego wolnego fotela w mieszkaniu. Ja sama zajęłam kanapę, stół i większość podłogi i warczałam na każde wspomnienie że może by zrobić trochę miejsca dla odwiedzających :P Moje niespanie i ciągła praca zrodziło pomysł na nowe kolekcje które koniecznie chciałam skończyć i o żadnym sprzątaniu mowy nie było.
Ale moi znajomi jak i chłopak dzielnie to znieśli jedyne co od nich słyszałam to "a może byś trochę odpoczęła, albo pospała?" jak spać jak odpoczywać jak robota w rękach się pali :D
No ale abstrahując od mojego pracoholizmu :D
Kontakt z etnomanią był przesympatyczny. Miałam wrażenie że już się znamy i rozmawiam ze znajomym ustalając szczegóły imprezy :) okazało się, ze zaproponowane przeze mnie warsztaty znalazły poparcie i tak oto stałam się nie tylko wystawcą, ale też warsztatowcem :) co bardzo mnie cieszyło, bo kocham prowadzić warsztaty. Do tego padło pytanie czy chciałabym żeby moja biżuteria wzięła udział w pokazie mody bo się fajnie wpisuje - a tu już eksplozja szczęścia dobiła zenitu :) czy bym chciała? Jasne że bym chciała :D oczywiście że bym chciała :D Z drżeniem serca czekałam na kontakt to organizatorów i tak doczekałam się upragnionego kontaktu od Pan i Pani Fason a ściślej od przesympatycznej Ani. Czekała mnie tu niespodzianka bo miałam (po raz drugi przy tej imprezie) wrażenie, ze Anię znam od zawsze. Mimo początkowej formy Pani/Pani rozmawiało nam się świetnie :) ustaliłyśmy szczegóły mojej kolekcji na pokaz. Ania wykazała się dużym zaufaniem w mojej interpretacji kolekcji. I tak moje szycie i praca nocna zaczęła się ze zdwojoną siłą :) Niespanie 36 godzin przyniosło niespodziewane efekty z których jestem bardzo zadowolona :) Następnie w poniedziałek wieczorem Ania dostała robocze zdjęcia do akceptacji-całe szczęście zaakceptowane a już we wtorek przysłała do mnie Pana kuriera który zawiózł biżuterię do niej gdzie cierpliwie czekała na pokaz :) a ja miałam problem z czekaniem bo już chciałam żeby była niedziela :)
No i właśnie tyle tytułem wstępu :D teraz przechodzę do niedzieli :)
jako że miało padać w ostatniej chwili Bartek zakupił dla mnie namiocik wystawienniczy. mój własny, prywatny namiocik :) 2m x 2m. Czuję się jakbym miała niemal swój sklepik :D
Wcześniej pisałam do Ani organizatorki etnomanii że czuję niepokój iż owego namiotu nie mam a mają delfiny pływać obok nas....
Jakie było moje zdziwienie kiedy przyjechałam na miejsce a tam Ania mówi że udało się załatwić jakiś namiot :) z uśmiechem powiedziałam ze mam własny i może odesłać tam kogoś kto nie ma swojego :) ale jak widzicie organizacja pierwsza klasa. Człowiek który słucha jednego ze 150 wystawców i próbuje jakoś ułatwić mu życie to człowiek, który nie tylko wie co robi ale też stara się robić to jak najlepiej, a tą imprezę i jej ogrom na prawdę musiało być ciężko ogarnąć. Kiedy już zostałam zaprowadzona na miejsce, rozłożyłam się i ogarnęłam grajdołek pobiegłam na swoje warsztaty. Ze względu na deszcz musiały zostać przeniesione z wolnego powietrza do chaty chrzanowskiej :) gdzie wszystkim było wygodnie i mam nadzieję gdzie dobrze się bawili... (no dobra wiem że się dobrze bawili, bo dostałam potem kilka informacji z podziękowaniami a przy okazji mam oczy i uszy i widziałam i słyszałam że było fajnie :D)
Po  godzinach które zleciały niesamowicie szybko pobiegałam na swoje stoisko gdzie zostawiłam nieustraszonego Bartka :) posiedziałam chwilkę a potem o 15.30 pobiegłam na pierwszą część pokazu, na którą tak bardzo czekałam :) pokaz był super, modelki prezentowały się pięknie. Siedziałam niestety troszkę daleko więc z moim sokolim wzrokiem wszystkich konkretów nie widziałam, ale wypatrzyłam moją biżuterię :) szczególnie tą większych rozmiarów :) zrobiłam kilka zdjęć, ale czekam na zdjęcia od Ani Szypuły wtedy pochwalę się bardziej :)
Po pierwszej części pokazu musiałam polecieć z powrotem na stoisko (w końcu byłam też wystawcą a nie tylko celebrytą- projektantem :D)
No i teraz o samym wystawienniczym odczuciu. Ludzi było sporo. Chętnie oglądali, przymierzali, i rozmawiali. Było sympatycznie i ciekawie :) Pewnie gdyby pogoda była lepsza odwiedzających było by raz więcej. Ogólnie polecam etnomanię wystawcom. Osoby które przyjeżdzają na ten festiwal są nastawione na zakupy :) wiedzą, że towary tam sprzedawane są unikatowe. Doceniają rękodzieło i każdy szuka czegoś innego co pozwala mimo dużej konkurencji znaleźć swoje miejsce. 
Jako wystawca muszę powiedzieć, ze organizacyjnie zostałam powalona na łopatki. Bardzo dobry, szybki i konkretny kontakt, fajne rozplanowanie wystawców tak że konkurencja nie stała obok siebie wiec nie musieli się zagryzać (gdyby ktoś był typem zagryzacza) sporo miejsca, mapki z numerkami stoisk gdzie odwiedzający mogą sobie zaznaczyć gdzie chcą wrócić. Punkt informacyjny zaraz obok wejścia do skansenu dzięki czemu wszystko było sprawnie załatwiane. Jako wystawca daję bardzo duży plus i to już moje 3 TAK :)

Ogólnie post jest długi, ale jestem zachwycona etnomanią dlatego poświęciłam mu aż tyle literek :D a teraz macie jeszcze duuużo zdjęć, które jeszcze potem będę uzupełniać zdjęciami od innych ludzików :)
A teraz utopcie się w zdjęciach :D

Warsztaty sznurkowe bransoletki :)




 Są efekty:










Githago Art w swoim żywiole ;)










Pokaz Pan i Pani Fason gdzie zaprezentowały się marki łączące modę z folkiem między innymi wspomniana wcześniej Łucja Beskid Folk







A na stoisku...odwiedziny Marysi i Martyny i dobre rady :D



I nowości :)


Gruzińskie winko


Chwila NIeuwagi i już koncert :)


Martyna i kolczyki łapacze ;)






A tak żegnał nas Wygoełzów ;) dziękuję wszystkim przyjaciołom którzy mnie odwiedzili. A także tym którzy dzwonili i pytali jak tam i czy dalej żyję czy już padłam i śpię :) Wasze wsparcie było nieocenione i wiele dla mnie znaczyło :)



Przygotowania :)


Nowości :)


Etnomanio  dostałaś ode mnie 3 razy tak :) Idealne miejsce dla odwiedzajacyh, wystawców i etno fiolów :D
do zobaczenia za rok :*
 A już dziś zapraszam na GithagoArt :) będą nowości :) niech tylko się ogarne :D